poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 17 "Ostatni dzień"

Bella

   Wykręciłam Bestie w moim kierunku i spojrzałam mu w oczy. Szeptem, tak by tylko on mnie usłyszał powiedziałam jego myśli. Te które ma mieć w głowie kiedy będzie mówił. Czekałam 3 sekundy, aż jego zielone oczy zaświecą się na niebiesko, po słowach, "kochasz Rachel. Chcesz by wróciła z wami, z tobą do Jump City.", jednak to nie nastąpiło. Zielone tęczówki nie zabłysły błękitnym światłem, a źrenice nie zwęziły się. Nie mogłam w to uwierzyć. Jego wzrok nie stał się w żadnym stopniu zamyślony. To przecież niemożliwe, by moja moc nie działała... Zawsze nad nią panuje, a teraz? Co prawda są przypadki kiedy nie mogę jej użyć, jak na przykład, kiedy ofiarą jest demon lub...oh... rozumiem...
-Już?- uśmiechnęłam się tępo w jego stronę i pokiwałam głową. Kto by pomyślał że miałam rację? A no tak...do tych spraw się nie mylę...
Bestia wstał i głośno wciągając powietrze powiedział.
-Ja znam bardzo dobry powód.
Arella spojrzałam na niego zdziwiona, po czym zmieniło się to na złość.
-Naprawdę? W takim więc razie przemów.-rozkazała. Jej oczy zwęziły się. Patrzyła tylko na Bestie, jej oczy utkwione były w nim, czytając go, jego myśli, uczucia. Rachel zaczęła drgać warga, którą zaciśniętą miała między zębami.
-Ja... Kocham Rachel i nie zamierzam pozwolić na tą komedie. Ma wrócić z nami, ze mną na Ziemie, do Jump City.
  Arella poczerwieniała. tak samo jak suknia którą miała na sobie. Kierowała spojrzenie z Bestii na Raven, która puściła już dłonie Draco. Ten zaś kipiał od złości. Exlecebra też nie wyglądała lepiej, stała za Draconem wbijając w jego ramię szpony. Syczała, obnażała zębiska, a długi, wężowy język wił się w każdą stronę. Niedoszły pan młody nie wytrzymał jednak, kiedy Sun i Moon mocą przywołali księgę i zaczęli na zmianę czytać paragraf, wyrwał się spod szponów nałożnicy i skoczył ze schodów na zielonego, w locie zmienił swoją formę. Teraz jego skóra zmieniła kolor na czerwony, z głowy wystawały dwa wielkie rogi, a oczy z czarnych, stały się żółte. Takie same jak u Exlecebry. W ostatniej chwili wskoczyłam między nich i wytworzyłam ścianę z lodu. Draco był silny i bardzo wkurwiony, moja ściana topniała kiedy tylko walił w nią swoimi pięściami. Czarna marynarka już dawno pękła w szwach, a wszyscy na sali zaczęli panikować. Arella stała na szczycie schodów zdziwiona nagłym atakiem złości jej ukochanego "zięcia", a Raven przeczesując delikatnie włosy ręką zmieniła swoją suknię ślubną na strój tytana. To samo zrobili chłopaki. Zerwali z siebie garnitury i ruszyli na Draco. Zburzyłam ścianę i lodem jakim z niej został rzuciłam w naszego wroga. Raven mocą złapała stół z tortem i cisnęła nim w swojego niedoszłego męża. Ciasto czekoladowo waniliowe zmieniło się w breje, która łącząc się z drzazgami stołu i czarnej krwi Draco rozbryzgała się na podłodze, meblach które stały blisko niego, oraz mnie. Mieszanka wylądowała mi na policzku, a kawałek drzazgi rozciął mi skórę na nim. Moja jasną, czysta krew zamieszała się z jego, czarna, brudną. Starłam palcem wskazującym wstrętną paciaję i zrzuciła ją na twarz Draco, który pod ciężkością stołu leżał na ziemi.
-Nie! To nie może tak być! Oni muszą być razem! -Exlecebra , ze swoimi długimi pazurami, rzuciła się na mnie od tyłu. Paznokcie wbiła mi w barki, a kiedy pod wpływem bólu nie był w stanie się ruszyć, była jedyną siłą która utrzymywała mnie w pionie. Przejechała nimi w dół i wyjęła je ze mnie, a ja upadłam. Czułam jak moja zimna, jasna krew spływała mi po plecach brudząc delikatny srebrny materiał sukienki. Klęczałam i opierałam się na dłoniach, plecy bolały niemiłosiernie. nie tylko z powodu rany, ale i też oparzenia które mi zadała kiedy mnie dotknęła. Z moich ust wydał się krótki słaby jęk, kiedy szykowałam się na następny cios, przede mną pojawiła się Rae. Podniosła brzeg peleryny i odkrywając mnie nim zniknęłyśmy. Resztkami sił opierałam się na łokciach by zobaczyć gdzie się pojawiłyśmy. Kryształowa posadzka, która delikatnie chłodziła moje dłonie, a na niej różne wzorki. Podniosłam wzrok na Rachel która szczelnie opatuliła się peleryną. Kucnęła przede mną i położyła swoje zimne dłonie na moich policzkach. Jej usta drgał z zimna i wydobywała się z nich para.

-Bella. Tu złagodzą się twoje oparzenia. Draco jest dla ciebie za silny i dobrze o tym wiesz.

-Idiotko!-krzyknęłam na cały głos do znikającej dziewczyny. Chciałam się podnieść, jednak ból który czułam na plecach był nie do wytrzymania. Tak strasznie paliło.

-Anabell!- usłyszałam krzyk Louis'a. Podbiegł do mnie i podniósł, tak by nie uszkodzić bardziej moich pleców. Zaniósł mnie do mojego pokoju. Białe ściany z delikatnym szronem, który ciągnął się od podłogi, aż do sufitu. Całą sypialnię oświetlało światło słoneczne, które wpadało do niej przez delikatne tafle lodu. Czując chłód pościeli na moim ciele, odetchnęłam z przyjemności. Silne ręce mojego wujka, puściły moje ciało. Wyprostował się i klasnął. Przy jego boku pojawiła się biała sowa. Długie, srebrne pazury, białe, lśniące pióra, które zakończone były delikatną szarością. Stała dumnie wyprostowana u boku swego pana.

-Zwołaj medyków.-krótki rozkaz padł z ust Louis'a, a sowa rozprostowując swoje skrzydła, przeleciała przez ścianę znikając.- Co się stało? Czemu masz oparzone połowę pleców?

W moim pokoju pojawili się medycy, a ja odwróciłam się na brzuch. Teraz czeka mnie dłuuugi sen...


   Srebrnowłosa otworzyła gwałtownie oczy. Czuła ból w lewym ramieniu, a w głowie jej szumiało. Destyni wyciągnęła z ręki dziewczyny wielką, metalową igłę. Krzyknęła głośno, czując jak metal opuszcza jej skórę.
-Cicho. Jesteś od Slade'a? Czego szukałaś? Po co ci informacje z 20 października?- dziewczyna rozejrzała się na boki, była przykuta łańcuchem do rury, która parzyła ją lekko. Nią doprowadzone było ogrzewanie lub woda, więc znajdowała się w piwnicy. Jednak patrząc na to jak wygląda wnętrze nie była tego pewna. Mimo że po jej stronie było ciemno, to po drugiej znajdowało się światło. Było tam bardzo jasno, tak bardzo że aż raziło w oczy. Białe blaty były ustawione w obwód wielkiego kwadratu, do którego było średnie przejście. Dwa komputery, jakieś sprzęty i fiolki. Laboratorium jak z filmu science-fiction.

-Pytałam o coś!- niebieskowłosa pochyliła się nad przetrzymywaną, a jej siostra podskoczyła delikatnie na krześle biurowym w jej koncie. W odróżnieniu od tamtej, ta miała u siebie kilka biurek, a na nich komputery. Jednym fotelem jeździła po swoim obszarze, by dostać się do każdego z nich. Aktualnie w skupieniu rozkręcała nadajnik srebrnowłosej, która widząc to, szybko podniosła się, jednak łańcuchy ja powstrzymały. Upadła pod ich wpływem na swoje miejsce, na jej ciele pojawiły się zaczerwienienia.
-Tak.- powiedziała słabym głosem spuściła głowę w dół. Candy walnęła pięścią o biurko i wybiegła ze swojego kąta. Destiny spojrzała na nią z podniesioną brwią, a gdy siostra była już przy niej powiedziała cicho.
-Wiem juz kto to jest. Cassidy Black. Lat 17. Okazuje się, że nasz gość "nie żyje" od 2 lat. Podobno zginęła w wypadku samochodowym w Gotham. Pijany kierowca uderzył w jej samochód, wjechali do oceanu, jej ciała nie znaleziono.
-Mamy tu więc żywego trupa? Dobra robota Candy.- różowowłosa odeszła od siostry i wróciła na swoje miejsce.  Usiadła na swoim krześle, tak że opierała podbródek o kolana. Lewą ręką sięgała po paluszki, a prawą miała na myszce.
-Czego u nas szukałaś? Na to jeszcze nie odpowiedziałaś.- Destiny poprawiła delikatnie biały kitel, który miała na sobie i przenosząc ciężar ciała na lewą nogę, spojrzała się w oczy Cassidy. Niebieskie kosmyki włosów, które były za krótkie na niskiego koka, okalały jej bladą twarz, a cienkie, czarne wyrysowane brwi zmarszczyły się delikatnie. Lodowate spojrzenie niebiesko szarych tęczówek wywiercało w dziewczynie dziurę.
-Slade jest zły, że nie wie wystarczająco dużo o tamtym gościu. Wysłał mnie bym zebrała wszystkie informacje, ponieważ podejrzewał go o druga twarz. Chciał sprawdzić czy nie zauważyłyście kogoś kto mógłby mu zaszkodzić.
-Więc tylko tyle? Eh...mógł się z nami dogadać, a nie od razu wysyłać jakiegoś dzieciaka na włam... Chętnie byśmy mu pomogły.-powiedziała, zdjęła cienkie okulary z nosa i schowała je do małej kieszeni na piersi.
-Poważnie?- spytały razem srebrnowłosa i Candy. Była szczerze zdziwiona zachowaniem swojej siostry. Obróciła się w jej stronę a w jej buzi nadal znajdował się paluszek, który złamała, gdy tylko zauważyła delikatny uśmiech niebieskowlosej i to jak podchodzi do niej, by ją rozkuć. Łańcuch opadł z cichym brzdękiem na betonową podłogę, a potem kajdanki. 

-Oczywiście. Możesz mu to przekazać prawda? Informacje, za informacje.-z uśmiechem dotknęła wskazującym palcem nos niższej dziewczyny. Różowowłosa nie wiedziała co się dzieje. Zielone spojrzenie błądziło po ciele siostry, aż padło na puste opakowanie za nią. Opakowanie po micro, micro chipie. Niebieskowłosa z uśmiechem przygarnęła do siebie młodszą i przeczesała jej włosy palcami. Candy również się uśmiechnęła i podeszła do srebrnowłosej. 
-Jestes naprawdę mądra skoro złamałaś moje hasło.- uśmiechnęła się do niej i również przytuliła.

Raven

Patrzenie na słabą Bellę było okropne. Wiedziałam jak ciężko było jej u nas. Ale kiedy Exlecebra rozerwała jej skórę swoimi szponami, nie mogłam już tego znieść. Prze niosłam ledwo trzymającą się Bellę do jej wymiaru. Było cholernie zimno. Czułam jak moje palce, zaciśnięte na pelerynie stają się chłodniejsze, jak moje płuca wypełnia mroźne powietrze. Pięćdziesiąt stopni na minusie. Bez czekania na obelgi Belli na mój temat zniknęłam. Znów pojawiłam się w moim wymiarze. Tytani walczyli z Draco i jego "matką".
-Pomoglibyście!- krzyknęłam do wilków. Oni tylko westchnęli i wstali. Każdy z nich szczeknął.Wszyscy przestali walczyć. Zastygli w bez ruchu.
-Mam dość walki. Draconie Exlecebra zostajecie zesłani do swojego wymiaru. Rachel, ty i twoi przyjaciele wracacie na Ziemie. Arello, masz kiepski gust do mężczyzn.- ogłosił Moon. Wszyscy się ukłonili a wilki zniknęli.
-I bardzo dobrze.- Bestia uśmiechnął się i wyprostował ręce.
-Raven, co z Bellą?- Richard stanął przede mną i spojrzał mi w oczy.
-Wszystko będzie dobrze. Exlecebra mocno ją poparzyła, ale medycy jej pomogą. Godzina regeneracji w Regnum gelu powinna jej pomóc. Starczy by przygotować się na podróż.- uśmiechnęłam się delikatnie do niego.

-Tak pewnie masz racje. Poczekamy, aż będzie gotowa.- skinęłam głową i odeszłam. Będę musiała znów się do niej udać. Trzeba ją spakować... Szybko udałam się do mojego pokoju i rzuciłam na siebie zaklęcie odporne. Byłam gotowa. Wysypałam odpowiednią ilość czarnego proszku na ziemie, a portal otworzył się. Do mjego pokoju szybko wtargnął śnieg i mroźne powietrze. Wszędzie biel która razi w oczy i sprawia że wszystko staje się takie same. Przechodzę kilka kroków i staje przed wielkim zamkiem. Lodowa forteca, która wznoszona była przez pierwszych władców. Pukam delikatnie w lodowe wrota, a sekundę później otwiera mi drzwi służka. Dwa długie, białe warkocze zawiązane niebieskimi wstążkami, biała sukienka z rękawami bufkami, a kołnierzyk przewiązany niebieską kokardą. Białe tęczówki patrzyły na mnie ze spokojem. 
-Panienka Bella regeneruje się po oparzeniach. W czym mogę pomóc?- skłoniła się nisko, a jej spokojny i cichy głos odbił się od ścian pałacu.
-Przyszłam by ja spakować. Ma się udać ze mną na Ziemię.- służka przepuściła mnie w drzwiach, a kiedy weszłam zamknęła je za mną. Nigdy nie lubiłam być u Belli. Było tu cicho, smutno, a służba chodziła jak duchy. Nigdy nie było słychać kiedy się zbliżali.
-Zaprowadzić Panienkę, czy sama trafi?- jej znudzony wzrok który nie wyrażał nic był lekko przerażający... Zaprzeczyłam głową i cicho podziękowałam. Udałam się szybko do odpowiedniego pokoju. Zobaczyłam po wejściu śpiącą blondynkę. Leżała na brzuchu, a sukienka była zdjęta. Lodowa kołdra zjechała z jej pleców ukazując paskudne zaczerwienienie, które mocno kontrastowało się z jej delikatnym, mlecznym odcieniem skóry. Delikatnie pogłaskałam jej jasne kłaki i odwróciłam się do szafy. Spakowałam odpowiednie ubrania i zmniejszyłam bagaż. Wszystko było gotowe. Drzwi do pokoju otworzyły się, a w progu stanął Louis. Jej wujek, nauczyciel, przyjaciel. Trzeci rodzic, który poświęcał jej jak na razie najwięcej uwagi.
-Hm...więc to prawda? Zamierza nas opuścić?- w ręce trzymał woreczek z lodem i bandaże. Podeszłam do niego, zabrałam mu z ręki rzeczy i westchnęłam podchodząc do łóżka blondynki.
-Pan dobrze wie że zawsze tego chciała. Wyrwać się stąd, jak najdalej. Azarath było jej odpoczynkiem, ale kiedy mnie nie było... Nie miała go. Miejmy nadzieje że na Ziemi znajdzie swoje szczęście.- usiadłam obok dziewczyny i delikatnie dotknęłam lodem rany. Lekko zmarszczyła nos, ale zaraz potem na jej twarzy pojawił się spokój i delikatny uśmiech.
-Wiem...ale tam może być niebezpiecznie. Czy ona zamierza do ciebie dołączyć?- stanął nad nią i delikatnie dotknął policzka dziewczyny ręką.
-Zatwierdzono już jej członkostwo w Tytanach. Przepraszam, że Pana nie poinformowałam...
-Skończ mi mówić per 'Pan'. Nie mam nawet 30.- uśmiechnął się i wyprostował jak struna.
-Oczywiście. 
 Założyłam dziewczynie chłodzący opatrunek i czekałam przy jej boku aż się obudzi ze snu. Służki przynosiły mi herbatę, bym nie zamarzła. Po godzinie wreszcie zaczęła się budzić, ale nie wstawała. Ziewnęła, otworzyła oczy i przekręcając się w dziwną pozę, znów zamknęła oczy. Jak zawsze...
-Masz zamiar spać, czy udać się na Ziemię?- otworzyła szybko oczy i podniosła się do siadu. Jak widać nic ją już nie bolało. Jej włosy lekko pojaśniały, a ja uśmiechnęłam się, podając jej rękę by pomóc wstać.
-Musze się spakować..- wskazałam na trzy małe paczuszkę na jej lodowym stoliku i uśmiechnęłam się. - Dobra dobra...Masz proch? Ja swój zużyłam...
-Najpierw, radziłabym ci się ubrać.- zaśmiałam się gdy odruchowo spojrzała w dół i odkryła że nie ma na sobie nic oprócz bielizny dolnej. Lekko się zarumieniła i chwyciła kołdrę, która się zasłoniła. Podeszłą do szafy i zaczęła w niej grzebać. Szybko się ubrała w odpowiednie ubranie  i zebrała swoje włosy w koński ogon, z którego wylatywały włoski. Swetry Belli są inne. Zamiast dawać jej ciepło, chłodzą ją, więc ten strój jak najbardziej nadaje się na Ziemię. Do pokoju znów wszedł Louis i podszedł do dziewczyny.
-Anabell. Nie sądziłem, że będę się z tobą zegnać. Znów.- przytulił do siebie Bellę i pocałował ja w czoło.
-Ja też Lou.
 Znów wysypałam odpowiednią ilość prochu na ziemię i zabierając spakowane rzeczy blondynki przekroczyłyśmy portal. Pojawiłyśmy się w moim pokoju gdzie wszyscy już czekali. Gwiazdka z rozpędem dopadła Bellę i podniosła ją okręcając się z nią wokół własnej osi.
-Nie wiem jak wy, ale ja po powrocie do wierzy, kładę się spać...- westchnął Bestia, a ja przytaknęłam mu. To był bardzo ciężki dzień. Otworzyłam portal i wszyscy przekroczyliśmy go. Powitało nas wnętrze naszego pokoju wspólnego. Dobrze być w domu...

wtorek, 8 grudnia 2015

Rozdział 16 ,,Nareszcie"

Raven

  Przed lustrem widziałam siebie, chyba. Bo nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę ja. Lekkie loki, wyglądające na naturalne, przednie zostały zabrane do tyłu i upięte srebrnym grzebykiem z którego wypływał delikatny welon.Na twarzy delikatny makijaż, składający się z delikatnej kreski na oku, przyciemnienia lekkim szarym załamania powieki, oraz zwykłej pomadki w odcieniu nude. Subtelnie wykończone delikatnym różem na policzkach. Sukienka bez ramiączek, która tworzyła wokół mnie spirale, pod piersiami był delikatny srebrny pasek w cekiny, a górna część była obszyta koronką. Dotknęłam opuszkami palców srebrnego, delikatnego,naszyjnika z małymi kwiatuszkami z diamentów. Bo kompletu były także kolczyki i bransoletka.
-Szkoda, że cała ta praca pójdzie na marne...- westchnęłam ciężko i założyłam lekko kremowe buty na obcasie z kwiatami przy pięcie.
-Panienka jest gotowa.- jedna z kobiet powiedziała i klasnęła w ręce. Kobiety wręcz z czcią przyglądały się kreacji. To było dziwne.
-Dziękuje za waszą prace...-powiedziałam siląc się na uśmiech, który kobiety odwzajemniły. Znów spojrzałam w lustro i biorąc głęboki oddech, uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Usłyszałam pukanie, a potem otwieranie się drzwi. W gładkiej tafli lustra w srebrnej, zdobionej oprawie zobaczyłam mojego brata i Bestię. Oboje byli zdziwieni, widziałam to dokładnie na ich twarzach. Byliby nienagannie ubrani gdyby nie jeden fakt. Oboje nie mieli zawiązanych krawatów. Przejechałam palcem od moich żeber, aż do pasa rysując niewidzialną linię. Czułam pod delikatnym materiałem białej sukni, a pod spodem gorset, którego twardszy materiał czułam, i odwróciłam się do chłopaków.
-Siostrzyczko... możesz nam pomóc?- powiedział Hawk z uśmiechem, spojrzałam na Bestię który także się szczerzył. Zawiązałam mojemu bratu krawat, a gdy skończyłam wyszedł dając mi na pożegnanie całusa w policzek. Nie patrząc na zielonego wiązałam mu krawat, jednak ledwo mi to wychodziło, czułam jego spojrzenie na sobie, jak wywierca we mnie dziurę przez którą powoli wydostają się moje uczucia. Czułam to przeklęte ciepło na policzkach, jak moje serce bije głośno i szybko. Cholera.
-Dziękuje Raven.- powiedział gdy skończyłam wiązać jego czarny krawat i podniosłam na niego wzrok. Chciałam się go spytać o to co wydarzyło się wczoraj, jednak on zrobił pierwszy krok. Prawą dłonią poprawił moje włosy, zakładając krótszy kosmyk za ucho i pocałował mnie w policzek. Zanim wyszedł uśmiechnął się do mnie w progu drzwi i powiedział:
-Nie udanego ślubu.- zamknął za sobą drzwi a ja spojrzałam w lustro. Byłam cała czerwona. 

Bestia

 Po wyjściu od Raven, udałem się na sale główną, gdzie miała się odbyć ceremonia. Usiadłem na ławce w pierwszym rzędzie i czekałem. Koło mnie usiadła Bella, miała ponurą minę, jak nadąsane dziecko, usta wydęła jak kaczka do przodu, a ręce złożyła na piersiach. Prawa strona platynowych włosów była upięta i przerzucona na lewą stronę, a grzywka zebrana razem z nimi.
-To wszystko jest tak sztuczne, jak miłość Arelli. Każdy tu mówi i myśli tylko o tym że Rachel nie zginęła.- wyprostowała ręce i zaczęła bawić się kryształkiem na swoim naszyjniku.
-A to źle ponieważ?- jakoś nie rozumiałem jej toku myślenia. Czy to nie dobrze?
-Nie Garfield, to nie dobrze. Wszyscy mówią tylko o tym że opuściła Azarath, że nie nadaje się na władcę, że to Hawk powinien ożenić się z którąś z ich córek, że...- zawahała się na sekundę, by później grobowym głosem i z poważną twarzą powiedzieć- powinna zginąć. 
-Oh... czyli wszyscy tu to świnie? Myślące tylko o swojej pozycji?- na moje pytanie blondynka prychnęła z pogardą.
-To arystokraci, i rodziny królewskie. Zabili by dla wyższej pozycji w hierarchii. Szuje, udające kochanych władców czy prawe ręki, a tak na prawdę gotowi są wbić ci nóż w plecy tylko dla zysku. W tym świecie nie ma przyjaźnie, istnieją cele, zyski i droga do nich. Sojusznicy są dla lepszych efektów, czasem nawet miłość jest sztuczna. To wszystko idzie z pokolenia na pokolenie. Uczą tego, wpajają swym dzieciom zasady i słowa "Bądź najlepszy", "Po trupach do celu", "Miłość i szczęście nie istnieją", "Jest tylko władza".- z każdym zdaniem włosy dziewczyny oblewały się błękitem i ciemniały, brwi marszczyły, a głos pozbawiony był wszelkich uczuć. Lodowe spojrzenie utkwione było w wielkim rodzinnym obrazie nad rozwidleniem schodów. Na krześle z lewej siedziała Arella, obok stał Hawk, a Rachel w środku. Dłonie dziewczyny zaciskały się w pięść na materiale sukni. Złapałem jej dłonie w swoje i powiedziałem cicho.
-Już niedługo to się skończy, wrócimy do naszego świata, na Ziemie, do Jump City. A ty razem z nami. Patrzyłem jej w oczy, widziałem jak na ułamek sekundy jej niebieskie oczy zeszkliły się, a sama ich właścicielka uśmiechnęła się delikatnie.
-Dziękuje. Ciesze się że daliście mi szansę.- puściła moje dłonie i przytuliła się do mnie. Oparłem brodę o jej głowę, a ręce położyłem na jej plecach, głaszcząc ją delikatnie. Bella oddychała głęboko i nie równomiernie, ale kiedy się uspokoiła, puściła mnie i uśmiechnęła się.
-Dobra bo zaczną myśleć, że się umawiamy.- zaśmialiśmy się krótko, a potem spoważnieliśmy, gdy usłyszeliśmy odgłos muzyki. Była wolna, grana na fortepianie, na czarnych klawiszach. Ze schodów schodziła Raven u boku swojego brata. Wolno stąpała po czarnym dywanie, a suknia powiewała za nią. Na szczycie stał już Draco, ubrany w czarny garnitur i czerwoną koszulę. Uśmiechał się z wyższością w naszą stronę, a zwłaszcza na Bellę. Blondynka ciskała nienawistnym spojrzeniem w demona, u którego boku stała kobieta. Miała czerwone włosy zebrane do tyłu tak, że z przodu żaden nie odstawał, a z tyłu były piękne gęste loki. Miała ciemną, opaloną karnację, która przypominała pomarańcz. oraz żółte kocie spojrzenie. Czarna sukienka z wielką dziurą na brzuchu, delikatnych ramiączkach i rozcięciem po obu stronach ud, aż do metalowego pasa. Kobieta była bez butów, a na jej kostkach połyskiwały srebrne bransolety. Patrzyłem na nią dziwnie, zastanawiając się kim jest jednak Bel dźgając mnie w bok szepnęła mi na ucho.
-To Exlecebra, jest sukkubią, demonem kuszącym ludzkich mężczyzn nocą. Jest najbardziej szanowaną sukkubią w ich świecie, oraz prawa ręką Draco. Była niegdyś nałożnicą Abaddon'a, ojca Draco, lecz kiedy zmarł, zajęła się nim i wychowała go. Sam Draco jest kambionem, czyli dzieckiem poczętym w łonie ludzkiej kobiety, spłodzonego przez Inkuba, czyli męskiej wersji sukkubi. Obecnie jest świadkiem swojego jakby przybranego dziecka.- pokiwałem głową ze rozumiem i wróciłem do uroczystości.
-...Jeżeli ktoś zna powód, który unieważni ślub tej dwójki, niech się wypowie w obecności władcy, Bogów i Demonów, oraz Potężnych Wilków!- teraz zaczynamy przedstawienie.


 Różowowłosa razem z siostrą stały w ciasnym zaułku pomiędzy dwoma budynkami. Było już ciemno, a neony sklepu muzycznego oświetlały im kąt. Siostry zaczęły rozpinać suwak i zdejmować z siebie czarne kostiumy, które schowały w kartonie. Dwie białe maski położyły na samej górę i schowały paczkę za kontenerem na śmieci. Pod kostiumami miały swoje ubrania, wystarczyło tylko że założyły swoje kurtki. Wyszły zza zaułka i weszły do sklepu "Red Rose". Zza ladą siedział znudzony, czarnowłosy chłopak z czerwonymi pasemkami.
-Aj, aj, aj! Przepraszamy Ash, że musiałeś tyle czekać. Możesz już wracać do siebie, my zamkniemy.- powiedziała roześmiana różowowłosa podchodząc do chłopaka. Jej usta okładały się w lekki, prawdziwy uśmiech. Za nią kroczyła siostra, długie niebieskie włosy lekko falowały pod wpływam ruchu, a twarz nie wyrażała emocji. Rozglądała się uważnie po instrumentach czy aby na pewno nic nie zostało zniszczone, lub czegoś nie brakowało. Nie rozumiała jak jej siostra możne się uśmiechać, być taka radosna jak dziecko.
-Nic się nie stało Candy. Był mały ruch, wiec mogłem coś poczytać.- Ash wyprostował się i zabrał leżącą tuż obok książkę. - Zabiorę swoje rzeczy i idę. Chłopak wyszedł z pomieszczenia kierując się na zaplecze.
-Jasne nie ma sprawy.- odpowiedziała Candy i skierowała swoje poważne spojrzenie w stronę siostry.- Czemu nadal mu nie ufasz?- jej wzrok był chłodny, tak bardzo nie pasujący do jej codziennego ciepłego spojrzenia, którym obdarzała świat. Na początku niebieskowlosa zatkało. Od bardzo dawna nie widziała u swojej siostry tak nieczułego spojrzenia, do tego wymierzonego w nią sama. Lekko rozszerzone oczy znów wróciły do normalności, a odrobinę za szorstki ton uderzył w uszy jej siostry.
-Ty za to za szybko mu zaufałaś.- wyminęła siostrę i poszła schodami na gore gdzie znajdowało się ich mieszkanie.
 Różowowłosa przyłożyła dłonie do twarzy lekko przecierając nimi oczy. Westchnęła ciężko.
-Destiny, tracę cie z każdym dniem...- szepnęła. Usłyszała odgłos zamykanych drzwi zaplecza, a potem zamku. Wyjęła z kieszeni kurtki klucze i również zamknęła zamki zabezpieczające główne wejście. Ustala za lada i kucnęła, wyłączyła alarm, który był na ścianie bocznej. Wstała otrzepała ręce i przed pójściem na gore zgasiła światło górne, a zapaliła te które oświetlały schody.Teraz jedynym co się paliło w sklepie była czerwona lampka w alarmie. Dziewiętnastolatka weszła po schodach i na górze zgasiła światła oświetlające jej drogę. Spojrzała w lewo, na końcu korytarza był pokój, z którego z lekko otwartych drzwi wypadało światło. W mieszkaniu było cicho, tak bardzo, że słychać było szelest przewracanych kartek z pokoju. Smutnym wzrokiem patrzyła przez chwile na gabinet siostry, jednak kiedy z jej oczu poleciały pierwsze łzy, skierowała się do swojego pokoju. Już chciała nacisnąć klamkę, wejść do SWOJEGO pokoju, ale usłyszała coś, czego nie powinna. Otwieranie klapki laptopa, oraz delikatne, niemalże nie do usłyszenia stukanie w klawiaturę komputera. Candy zaczęła myśleć o najgorszym, jednak kiedy usłyszała przekleństwo i dźwięk informujący o nieprawidłowym haśle, uśmiechnęła się chytrze. Nie ma bata żeby złamano jej hasło. Zamarła gdy tylko do jej uszy doszedł odgłos wydawany przez jej komputer, gdy się loguje. Założyła na lewą dłoń rękawiczkę z wypustkami na kostkach i chwyciła pewnie klamkę, szybko otworzyła drzwi i celując wyprostowaną dłonią w niechcianego gościa, zacisnęła ją w pięść. Z wypustek na kostkach wystrzeliły cienkie żyłki, zakończone małymi ostrymi kolcami. Ostre końcówki wbiły się w skórę srebrnowłosej dziewczyny która zaskoczona nie zdążyła nawet spojrzeć na właścicielkę pokoju, kiedy jej skóra została głęboko nacięta. Zawarty w kolcach środek usypiający, wpłynął do krwiobiegu srebrnowłosej.
-Desiny!- poczekała, aż jej siostra przyjdzie do pokoju, w między czasie szybko wstukała dodatkowe hasło zabezpieczające folder z dnia 20 października. Były to dane o ich...  Destiny morderstwie. Wpływowy polityk, który organizował zbiórki dobroczynne. Aż nieprawdopodobne ile miał za uszami. Handel żywym towarem i bronią w Iraku w czasie wojny.
 Kiedy jej siostra przekroczyła próg pokoju, gotowa wyperswadować jej, że nie powinna jej przeszkadzać, zaniemówiła. Srebrnowłosa dziewczyna spała na podłodze przytulona do jednego z pluszaków jej siostry, który leżał na ziemi. Intruz lekko pochrapywał i przekręcał się z boku na bok.  Jej siostra na to miast, pochylała się nad komputerem ze zmarszczonymi brwiami, analizując po raz 3 zawartość folderu. Doszukiwała się jakiejkolwiek informacji, która mogłaby być istotna dla osób trzecich. Jednak takowej nie znalazła. Wiedziała co było w sieci, sprawdzała to regularnie, uczęszczając w rozmowach na temat spisków i ploteczek w ich mieście, hakowała konta policji, a nawet FBI . W ten sposób doszukiwała się informacji o tym, czy coś co wiedzą, nie wyciekło zza murów ich sklepu.
-Co chciała?- dziewczyna była niska, niższa od niej, ale wyższa od Candy, miała bardzo kruchą lecz umięśnioną budowę ciała. Niebieskowłosa odwróciła dziewczynę twarzą w jej stronę. Włosy związane w kitkę oraz grzywka na bok, która teraz nieułożona, zasłaniała jej wielkie, oczy i długie rzęsy. Czarny strój ninja, bez rękawów, z białą chustą na biodrach i tasiemką na lewej nodze. Nos i usta zasłaniała biała chustka z wyszytą na niej szarą literką "S". Rozpoznając literę Destiny cofnęła się o dwa kroki od ciała.
-Nie wiem...Sprawdzała folder ze sprawą Jimmie'go Tucker'a. Sprawdzam właśnie czy... O kurwa.- Destiny ze zdziwieniem popatrzyła na siostrę, która nigdy nie przeklina. Podeszła do niej i zajrzała jej zza ramienia na komputer. Pod zdjęciem były informacje.
Dane osobowe: Jimmie Tucker
Data urodzenia: 13 kwietnia 1973r.
Miejsce zamieszkania: Elizabeth Street 54/2
Zawód: Polityk
Stan cywilny: Żonaty z Cassidy Tucker (Jacob) od 1998r. 
Dokładne informacje: Wychował się w bogatej rodzinie w Manhattan'ie. Ojciec Gregory, matka Juliet Francis. Wzorowy uczeń Wyższej szkoły średniej w Nowym Yorku z nienaganną frekwencją. Kapitan szkolnej drużyny football'owej. Gra w szachy, warcaby i mahjong'a. Ulubione warzywo to kalafior, a owoc pomarańcz. Przyłapany parę razy na zdradzie żony. Bezdzietny. [..]
Możliwe powiązania ze "Slade'm". 

__________________________________________________________________________
Więc, długi rozdział, na który chyba warto było czekać, prawda? Tak więc na stronie bohaterów możecie już przeczytać opis postaci Candy i Destiny. Rozdział miło się pisało (nawet za cenę złej oceny^^) pomimo trudności... Miłego dnia/wieczora/nocy  (niepotrzebne skreślić)

Lily♥

niedziela, 22 listopada 2015

"Lies" Songfic#1

Bound at every limb by my shackles of fear
Sealed with lies through so many tears
Lost from within, pursuing the end
I fight for the chance to be lied to again


Siedziałam w swoim pokoju. Pośród ciszy i ciemności. Moje jedyne towarzyszki, które wiernie ze mną czekały. Czekam. Jest ledwo po dwudziestej trzeciej. Przekręcam się z boku na bok, na moim łóżku. Fioletowa pościel szeleści z każdym moim ruchem roznosząc ten dźwięk po pokoju. Bałam się tego co się wydarzy. Byłam zakuta kajdanami strachu na każdej kończynie. Chciałabym by to było tylko kłamstwem. Tylko kolejnym kłamstwem.


You will never be strong enough
You will never be good enough
You were never conceived in love
You will not rise above



Nigdy nie będziesz wystarczająco silny by mnie obronić. Nigdy nie będziesz wystarczająco dobry by sprawić, że ja też taka będę. Nie wzniesiesz się, by mi pomóc. Czemu nie możesz zrozumieć, że to ma tak być?

They'll never see
I'll never be



Oni nigdy nie zobaczą prawdziwej mnie. Mnie nigdy nie będzie już z wami. Więc czekam.




But through my tears breaks a blinding light
Birthing a dawn to this endless night
Arms outstretched, awaiting me
An open embrace upon a bleeding tree 



Myśli są zbyt ciężkie, by utrzymać spokój na wodzy. Oczy szklą mi się, a niektóre wypływają z nich, by zrobić mokrą ścieżkę na moim policzku. Promienie wstającego świtu wpadły przez lekko uchylone zasłony. Świt. To na co czekałam tej niekończącej się nocy. Moja wyobraźnia już ciężko pracuje, ukazując mi obraz Jego. Rozpostarte ramiona oczekujące mnie. Jego uśmiech. Straszny.
 Nadeszło to na co tak długo się zbierałam. Krew, zniszczenie. One są wszędzie. Rozglądam się na około, pełno ciał. Ludzi których znam, nie znam i tych których nawet kojarzę z widzenia. Twoje ciało, słabe, w kurzu i innym brudzie, pełe zadrapań i ran. Siedzisz z zamkniętymi oczami

Rest in me, I'll comfort you
I have lived and died for you
Abide in me, I vow to you
I will never forsake you

Odpocznij, przecież wiem ile walczyłeś, by mnie ochronić. Byłeś wspaniały i za to ci dziękuje, ale to moje przeznaczenie, więc odpocznij. Staje oko w oko z moim przeznaczeniem, by ostatni raz spojrzeć na ciebie mój kochany. Otwierasz swoje oczy, zielone, lecz nie takie same jak kiedyś. Nie ma w nich szczęścia, pełni życia, miłości. Twoje oczy, kiedyś takie radosne, teraz patrzą na mnie z bólem. Wyciągasz w moją stronę rękę chcąc mnie zatrzymać, lecz ci usiekam. Odgradzam się od ciebie czarną zasłoną. Serce pęka mi na tysiące małych kawałków, gdy mimo tylu obrażeń wstajesz by mi przeszkodzić. Ale to już koniec. Przepraszam, że właśnie tak się żegnamy. Nie mam na to wpływu, ale ty chyba tego nie wiesz. Chciałbyś by to skończyło się inaczej, ja też tego pragnę, ale nie wszystko jest nam dane. Musi tak być. Ściskam w dłoni mały nóż, który przykładam do mojego lewego nadgarstka. Dociskam go, a ostrze lekko nacina moją skórę z której wypływa malutka strużka krwi. Podobno ruchy samobójców są nieprecyzyjne, ponieważ się wahają czy aby na pewno robią dobrze, jednak nie moje. Przeciągam szybko nożem, a ostrze rozcina mi skórę i żyły. Krew obficie się z nich lej kontrastując się z moją bladą karnacją. Opadam otumaniona przez brak krwi na kolana, a potem na brzuch, resztkami siły odwracając twarz ku tobie. Uśmiecham się patrząc ci prosto w oczy, w których pojawiają się łzy. Twarz pokazywała niedowierzanie, które szybko zmieniło się na rozpacz. Powieki robiły się coraz cięższe, a kałuża krwi robiła się coraz większa.

-Przyrzekam ci, że nigdy cię nie opuszczę.

Koniec... Nie ma już mnie. Zabiłam się. Wiem że to źle, jednak tak jest najlepiej. Nie ma mnie więc nie ma portalu. Żyłam i umarłam dla ciebie. Kocham cię Garfield.



Guess who's back bitches? + Rozdział 15

Guess who's back?

Tak wróciłam! ^U^ Jestem taka szczęśliwa. Tyle myślałam jak poprowadzić historię i mam ^^ 
Rozdział ten i mój powrót to prezent dla mojej bety, kochanej Mari, ale, ale, ale to nie koniec! Jak już ma kochana beta to przeczyta niech przejdzie post dalej

Raven

Uspokój się kobieto! To nic, że ten zielony idiota wszedł mi do łazienki! Przecież to nic wielkiego! Wzięłam kilka głębokich oddechów i odwróciłam się do chłopaka.
-Posłuchaj mnie i to uważnie. Nie zabije cię, bo jesteś mi potrzebny, tak więc ukazuje moją "łaskę" i masz ostrzeżenie na przyszłość. Tak?
-Mam rozumieć, że nie zabijesz mnie, bo jestem częścią twojego planu?- spytał, a ja potwierdziłam to skinieniem głowy.
-Skoro wszystko już wyjaśnione, to mogę już iść.- kiedy naciskałam klamkę od drzwi, poczułam jak chłopak łapie mnie za ramie, odwraca przodem do siebie i przyparł do ściany. Spojrzałam z szokiem na Bestie, który swój wzrok miał utkwiony gdzieś koło mojego ucha.
-Zapewne taka okazja już nigdy mi się nie przytrafi...- mówiąc to spojrzał mi w oczy.
-Co ty chcesz zrobić?- spytałam się go cicho na co on wzruszył ramionami. Zamknął oczy, pochylił się nade mną i wyszeptał.
-Mam nadzieje, że za to też zostanę ułaskawiony.- po tym złączył nasze usta.
Nie wiem co mną kierowało, ale oddałam ten pocałunek i to z takim samym, o ile nie większym zaangażowaniem. Bestia przeniósł swoje ręce na moją talie, a ja na jego szyje. Nagle pocałunki stały się bardziej namiętnie, a ciało chłopaka docisnęło mnie do ściany. Pociągnęłam delikatnie kosmyki jego włosów, na co zareagował cichym pomrukiem w moje usta i lekkim uśmiechem. Ale kiedy dłoń Garfielda zaczęła wędrować pod sukienkę, zaciągając materiał rajstop po drodze, odzyskałam rozum. Odepchnęłam delikatnie chłopaka i wyszłam z pokoju.
-No, no, no, siostrzyczko. To przecież takie niestosowane...- zakpił mój brat, który w tej chwili był oparty o ścianę obok.
-Widziałeś? Jak?- spytałam. Chciałam założyć kaptur ale przypomniało mi się, że jestem w domu. Poprawiłam rajstopy i wyprostowałam się jak struna. On tylko przejechał dłonią po włosach i uśmiechnął się.
-Czy widziałem? Tak. Trudno by nie było. Jak? Cóż, nie zamknęliście drzwi. Szukałem cię, a wasz przyjaciel powiedział, że właśnie mordujesz zielonego, więc oto jestem.
-Cyborg?- spytałam, a on potwierdził skinieniem głowy.
-Rachel... Długo się nie widzieliśmy, co powiesz na mały spacer po ogrodzie różanym? Tylko ty, ja, Bella i Polaris.
-Jasne.- zaoferował mi ramie, które przyjęłam i poszliśmy do pokoju Yuki. Hawk otworzył drzwi i weszliśmy do środka.
-Anabello, razem z Rachel i ja idziemy na spacer. Zechcesz pójść razem z nami?

Hawk

-Anabello, razem z Rachel idziemy na spacer. Zechcesz pójść razem z nami?- powiedziałem. Dziewczyna podniosła wzrok z czytanej przez nią książki i uśmiechnęła się słodko. Tak. Nadal jest dla mnie ważna. Na widok jej uśmiechu mam ochotę sadzić róże. To nienormalne by tak myśleć o swojej przyjaciółce, ale to prawda. Wciąż coś do niej czuje i nie mogę przestać.
-Oczywiście. -wstała z fotela i wygładziła materiał sukienki. Nawyk. Zawsze to robi. Pidżama, strój na ćwiczenia czy sukienka, nieważne, zawsze poprawia materiał gdy wstaje. Każdy ma jakiś nawyk. Ja poprawiam włosy gdy kogoś słucham, by mieć lepszy kontakt wzrokowy. Rachel zakłada kaptur gdy coś czuje. To jej obecny nawyk. Zauważyłem go niedawno. Kiedyś zakładała włosy za ucho gdy była zawstydzona.
-Halo. Hawk.- Raven pstrykała mi palcami przed twarzą. Spojrzałem na nią tępo, na co ona się uśmiechnęła. Bella zaśmiała się cicho i we trójkę wyszliśmy z jej pokoju. Spacerowaliśmy po korytarzach zamkowych rozmawiając beztrosko, tak jak kiedyś. Bella i Rachel wspominały ich życie godne błazna królewskiego, a ja? Powtarzałem jakie to było niedojrzałe, ale kiedy doszły do tego okropnego wieczoru...
-Oj błagam Hawky... Wyglądałeś uroczo- zapiszczała Neve, a ja poczułem jak moje policzki mnie pieką- Awww, Hawky ty się rumienisz.- zapiszczała i uwiesiła się na moim ramieniu.
-Bell daj spokój, bo się nam chłopak spali żywcem.
-I ty Brutusie?- zapytałem starszą siostrę i zaśmiałem się.
-Prawda jest taka, że niebieskie włosy ci pasowały...-mruknęła od niechcenia blondynka.
-Błagam cie, bo powiem Louis'owi, że jesteś w ciąży!- dziewczyny stanęły, a ja zachowałem kamienną twarz.
-N-Niby dlaczego miałby ci uwierzyć?- za jąkała się i spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi, błękitnymi jak sopel lodu, oczami.
-Tylko pomyśl. Ja jestem Hawk, grzeczny, uporządkowany, miły i zawsze mówiący prawdę chłopak, a wy? Totalne przeciwieństwo.- założyłem ręce na klatce piersiowej i uśmiechnąłem się cwanie. Rachel zachichotała, a Bella podeszła do mnie wolno.
-Nie zrobisz tego- spojrzała mi w oczy, a ja westchnąłem.
-No nie wiem... Może tak, może nie... Kto wie? Ja wiem.- odwróciłem się od niej plecami.
-Kretyn.- zaśmiała się i cisnęła w mnie śnieżką. Strząsnąłem ze śmiechem śnieg z moich włosów i spokojni już wyszliśmy na dwór. Pół dnia spacerowaliśmy. Polaris biegała jak szalona za dorotami, a my rozmawialiśmy. Pod wieczór, przed kolacją, Raven udała się do Bestii, by wszystko ustalić przed jutrem...


    Niebieskowłosa dziewczyna z białą maską na twarzy, patrzyła na grubego, niskiego, łysiejącego mężczyznę z wyższością. Leżał on oparty o ceglaną ścianę w ciemnym zaułku. Idealne miejsce. Mężczyzna był poobijany, miał złamaną prawą nogę i przestrzeloną drugą w kolanie. Jego twarz wykrzywiała się w bólu i przerażeniu, gdy dziewczyna w czarnym, elastycznym kombinezonie. Zdjęła białą maskę z czarnym uśmiechem i pochyliła się nad mężczyzną.
-Gadaj. Inaczej będzie boleć jeszcze bardziej.-przełożyła pistolet z prawej do lewej ręki i patrzyła, jak przerażony cel próbuje się od niej odsunąć.
-Jesteś diabłem! Szatanem!- prawą ręką szukał czegoś czym mógł się bronić, a lewą przytrzymywał pulsującą od bólu ranę postrzałową.
-Ja jestem ta zła mówisz?- dziewiętnastolatka zaśmiała się głośno zaraz jednak poważniejąc.-Nie ja tu jestem szefem mafii. Nie ja zabijam niewinnych ludzi, nie gwałcę, nie niszczę psychikę małych dzieci!- podniosła pistolet i strzeliła mu między oczy. Krew lekko rozprysłą się z rany, a głowa pod wpływem postrzału, odchyliła do tyłu uderzając w ścianę.
-Znowu nic się nie dowiedziałyśmy... Jeśli nadal będziesz tak robić, to skończą nam się źródła informacji. Pamiętaj.- do niebieskowłosej podeszła inna, niższa dziewczyna w takim samym kostiumie i podobnej masce. Na jej był namalowany smutek. Różowe włosy lekko powiewały pod wpływem wiatru i wplątywały się w sznurek, którym zawiązana była maska.
-Mam to gdzieś. Świni się należało.- powiedziała to patrząc kamienną twarzą na ciało mężczyzny. Dla niej był nikim, no może do niedawna workiem całkiem ważnych informacji, jednak teraz, nikim. Jak zdechła mucha, którą sekundę wcześniej walnęła packą. Nie było jej go żal. Po prostu patrzyła na ciało. Jej szare, z każdym dniem tracące szczęście, oczy nie wyrażały kompletnie nic, nic prócz pogardy.
 Różowo włosa zdjęła maskę i spojrzała swoimi intensywnymi zielonymi oczami na siostrę. Położyła jej dłoń na ramieniu i przyciągnęła do siebie. Czoło oparła o jej ramię i wsłuchiwała się w odgłos serca, które w odróżnieniu od jej było spokojne. Dziewczyna martwiła się o siostrę coraz bardziej. Jej jedyna siostra, którą kochała zmieniała się w potwora do zabijania. Mordowała z zimną krwią, chodź na samym początku miała wyrzuty sumienia i płakała w nocy, teraz nic nie czuła. Niebieskowłosa wyrwała się z uścisku siostry i odeszła zostawiając ją samą. Dziewczynie zebrały się łzy w oczach, ale powstrzymała się przed ujawnieniem ich. Wzięła głęboki oddech i ostrym, chirurgicznym skalpelem wycięła na dłoni trupa dwa znaki. Uśmiech i smutek. Podniosła z ziemi łuski i odeszła, co prawda inna drogą, ale do tego samego celu co siostra.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Przepraszam...

Przepraszam!

Próbowałam, ale już nie mogę... nie umiem już pisać tak jak dawniej. Kiedyś pisałam cały rozdział, poprawiałam go i na następny dzień mogliście go czytać. Niestety ale moja wena  się chyba skończyła... Nie umiem dokończyć rozdziału więc zawieszam oficjalnie bloga. Przykro mi z tego powodu, gdyż byłam i jestem nadal z niego bardzo dumna. Kiedy moja wena się poprawi obiecuje, że blog będzie znów wznowiony, ale do tego czasu jest zawieszony.

Lily♥

piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 14 ,,Proszę, wróć do nas..." CZ.2

Bella

Rzucił sai w Rachel. Ostrza wbiły się w sukienkę, przybijając ją do ściany. Ja wycelowałam swoim wakizashi między nogi dziewczyny. Hawk podszedł do niej ze swoją kataną, ale Raven była szybsza, wyciągnęła sai z ścian i wbiła je w ramiona brata. Łzy stanęły mi w oczach. Ale to nie jest moja Rachel! Wyciągnęła też mój wakizashi i rzuciła nim we mnie. Stworzyłam tarczę, a w tym czasie Bestia zmienił się w lwa i zaatakował przyjaciółkę pazurami. Podbiegłam do niebieskookiego, rozerwałam rękawy jego kimona i zawiązałam je na ranach tworząc prowizoryczne bandaże. Zielony atakował Rachel pod postacią triceratopsa. Pogłaskałam Hawka po jego długich włosach i spojrzałam na walkę tytanów. Bestia atakował ja łbem, ale dziewczyna sprawnie się broniła tarczami i unikami. Rzuciłam w Raven wielką, pół metrową, lodową kulą. Przy mroczyło ją trochę ale szybko się pozbierała. Bestia atakował ja obecnie jako mamut.
-Sami nie damy sobie rady...- pomysł... Złapałam za medalion na mojej szyi i wypowiedziałam zaklęcie. Wielka wilczyca pojawiła się tuż koło mojego boku. Wskazałam na fioletowowłosą która właśnie rzuciła Bestia o ziemie i powiedziałam prawie że płacząc: -Atakuj...Rachel-  wilk bez chwili zastanowienia spełnił mój rozkaz i rzucił się na Raven powalając ją na ziemię, unieruchamiając jej ręce. Dziewczyna walczyła z Poli, a ja w tym czasie podeszłam do zielonego. -Wszystko dobrze Bestio?- położyłam mu dłoń na ramieniu. 
-Tak spoko...- w tym momencie dostałam czymś w plecy i upadłam. Zobaczyłam ciemne plamki które zaczęły zalewać cały obraz.

Bestia

Raven rzuciła w Bellę stoliczkiem, a ta upadła tracąc przytomność. Nie wytrzymałem. Zmieniłem się w bestie. Rzuciłem się na dziewczynę, a Polaris została przy Yuki. Złapałem ją łapa w tali. Próbowała się wyrwać lecz była za słaba na mnie. Zaryczałem jej w twarz i rzuciłem nią o ścianę. Uderzyła o nią plecami i spadła na ziemię. Podniosła się na rękach i wzniosła w powietrze. 
-Zła bestia!- wystrzeliła we mnie swoją mocą, lecz ja odskoczyłem na bok, a potem do przodu na nią, jednak ona była szybsza i wzniosła się wyżej. Zmieniłem się w człowieka i krzyknąłem do dziewczyny. 
-Raven uspokój się! Popatrz co zrobiłaś! To są twoi przyjaciele! Ja jestem twoim przyjacielem!
 Nagle dziewczyna opuściła ręce do dołu i spojrzała na mnie. Zamrugała kilka razy oczami i spojrzała na swoje dłonie.
-Ja...- nie dokończyła. Zaczęła spadać. Szybko podbiegłem i złapałem ją. Miała zamknięte oczy i porwaną sukienkę na której widniały ślady krwi. Cała była w zadrapaniach i miejscach gdzie pewnie jutro zrobią się siniaki. Jej wcześniej starannie ułożony kok był teraz porozwalany, a pojedyncze kosmyki leżały na jej twarzy. Spojrzałem na pokój, który był porozwalany w drobny mak. Czarne łóżko było roztrzaskane, a materac i poduszki rozdarte, szafa nie miała drzwi i opierała się o ścianę. Kanapa miała ślady pazurów i była wywalona do góry nogami, a puch z jasno różowych poduszek walał się w szkle z lustra i drewnie z mebli. Spojrzałem na dziewczynę która miałem w ramionach i pocałowałem ja w czoło.


Raven

W ciemności słyszałam krzyki. Krzyki były tytanów, Korbiera, ale i też Belli i... mojego brata. Słyszałam też moje krzyki, ale to nie mogłam być ja... Całe ciało mnie bolało, a w niektórych miejscach pojawiały się rany z których płynęła krew. W ciemności widziałam małe, słabe, pojedyńcze światełka, które gasły równie szybko jak się pojawiały... Prośba. Rozpoznałam cichy głos Bestii. ,, Raven uspokój się... Popatrz co zrobiłaś... To są twoi przyjaciele... Ja jestem twoim przyjacielem...". Słyszałam go jak przez mgłę. Cicho, nie wyraźnie. Cała ciemność zniknęła, a pierwsza co zobaczyłam to Garfield stojący w moim zniszczonym pokoju. To byłam ja? To przecież niemożliwe! Spojrzałam na swoje ręce.
-Ja...- nie dokończyłam. Zaczęłam spadać, a oczy zamknęły mi się w locie. Byłam wykończona, obolała. Bolały mnie plecy, nogi i ręce na których były rany po pazurach. Ktoś mnie złapał. Zapewne bestia. Byłam wykończona. Straciłam przytomność.


Starfire

Kiedy Raven straciła przytomność, bańka w której byłam zniknęła. Podbiegłam do Nightwinga, Hawka, Cyborga i Belli. Byli nieprzytomni, ale w złym stanie. Zobaczyłam Korbiera leżącego pod ścianą. Podeszłam do niego ni pomogłam wstać.
-Co z Raven?- zachwiał się i rozejrzał się po pokoju. Jęknął i podszedł do Hawka. Uklęknął przy nim, a swoją laską przejechał po ranach chłopaka. Następnie uczynił to samo z Dickiem, Victorem i Bellą.
-Połóżmy naszą przyjaciółkę w moim pokoju.- powiedziałam i wzięłam od Bestii dziewczynę. Poleciałam szybko do odpowiedniego miejsca i położyłam ja na łóżku. Chwilę po mnie zjawił się Korbier i Garfield.
-Jest przemęczona. Użyła dużo mocy i musi się zregenerować. Za 3 godziny będzie jak nowo narodzona.
-Dobrze...pomóżmy reszcie.- razem z szatynem skinęliśmy głowami i wróciliśmy do miejsca walki. 
 Kiedy wszyscy tytani i Bella razem z Hawkiem byli w swoich pokojach Korbier zajął się Bestią. Dzięki niemu byliśmy wyleczeni. 
-Połóżcie się, musicie odpoczywać.
-Dziękujemy. Dlaczego nigdy nic o tobie nie słyszeliśmy?- zapytałam.
-Raven, nie lubi gdy ktoś uważa, że jest bezsilna. Zawsze powtarzała mi że mnie nie potrzebuje i poradzi sobie sama, ale nasze kontakty były dobre. 
-Rozumiem. Dziękujemy.- Korbier się uśmiechnął i zszedł na dół.
-Cieszę się że nic ci nie jest Bestio.- uśmiechnęłam się do przyjaciela i poszłam do pokoju. Spojrzałam na dziewczynę leżącą na łóżku. -Odpoczywaj przyjaciółko- powiedziałam cicho do leżącej dziewczyny i poszłam do łazienki. Nalałam do baseniku płyn o zapachu truskawki i zanurzyłam się w wodzie. Umyłam się z krwi i brudu. Położyłam głowę na krawędzi i westchnęłam głęboko. Chwilę tak poleżałam i zaczęłam myć włosy. Kiedy skończyłam, wytarłam się i ubrałam czyste rzeczy. Wyszłam z łazienki, położyłam się koło dziewczyny i zasnęłam.

Raven

 Kiedy się obudziłam byłam w jednym z pokoi gościnnych. Nie dziwie im się że zanieśli mnie do Gwiazdeczki, mój pokój wygląda jakby przeszło po nim tornado, stado słoni, a do tego, mieszkał tam przez miesiąc Garfield. Wstałam delikatnie z łóżka na którym wciąż spała ruda i poszłam do resztek mojego pokoju. Nie czułam aż tak wielkiego bólu, miałam coś jak zakwasy. Kiedy przekroczyła próg pokoju zobaczyłam skrzaty, które naprawiał cały pokój. Uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam do Pieguska.
-Dziękuje, ale wiesz że mogłam to naprawić mocą?- zapytałam i zajrzałam do szafy. Jeszcze nie miała wystawionych drzwi, więc wybrałam pierwszą lepsza kieckę z brzegu.
-Piegusek dobrze wie, ale Piegusek nie chciał jeszcze bardziej wysilać panienki.
-Arella ci powiedziała, że trzeba tu posprzątać?- spytałam i zaczęłam szukać czarnych szpilek.
-Cóż...nie...panienka Bella i panicz Korbier poprosili skrzaty o naprawę panienki pokoju.- powiedział cicho.
-Czy moja matka wie o tym co się tu stało?- mocno zacisnęłam pięści na materiale sukienki i spojrzałam na skrzata.
-Nie panienko, nie wie.
 Przytaknęłam głową i poszłam do łazienki. Nalałam jagodowego płynu do kąpieli i poczekałam aż zrobi się piana i zrzuciłam z siebie sukienkę, którą śmiało mogę już wyrzucić. Zanurzyłam się w wodzie na lini piersi i obmyłam się dokładnie. Umyłam włosy i usiadłam na delikatnym schodki który tam jest. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się ciszą, spokojem i gorącą wodą o zapachu jagód. Musiałam się zrelaksować. Bałam się. Cholernie się bałam, że nasz plan nie wyparli i skończę jako żona tego idioty. Bałam się też tego co czuję do Garfielda. Ja... Sama nie wiedziałam, ale ... 
 Trzask.
Gwałtownie się odwracam w stronę drzwi od łazienki i patrzę jak Bestia nagle nieruchomieje, a na jego policzkach pojawiają się rumieńce.
-Co ty tu do kurwy nędzy robisz?- krzyczę szepcząc. 
-Ja...Em...Bo...- jąkał się, a na jego twarzy znów pojawiły się rumieńce, zresztą nie tylko u niego. Policzki mnie piekły żywym ogniem. Jedną rękę trzymałam tak by zasłonić swoje piersi, a druga wskazałam drzwi.
-Wynoś mi się z tąd! Ale już!- przeniosłam wzrok na moje odbicie w tafli wody. Miałam dwa wielkie, czerwone rumieńce, które mocno kontrastowały się z moją bladą, alabastrową cerą. Chłopak wyszedł z mojej łazienki, a ja odetchnęłam z ulgą. 

Bestia

 O Boże, Jezu, Maryjo i wszystkie świętości jakie są! Ona mnie już totalnie zabije! Ale...ładnie jej w rumieńcach....Stop! Co ja pieprze?! Ona mnie wypatroszy, później ożywi, ale tylko po to, by móc mnie znów zabić w bolesnych torturach! W co ja się wpakowałem?! W ogóle po co ja tam szedłem?! Nie wiem sam! Jestem takim idiotą! Po wyjściu z łazienki, poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżku i myślałem. Nie powiem, że nie chciałbym znów zobaczyć takiej Raven, ale gdyby woda nie... Co ja pieprze?! Zły tok myślenia! Boże, co ta dziewczyna ze mną robi?! Nie powinienem tak myśleć! Przekręciłem się na brzuch i schowałem twarz w poduszce. 
-Co ja kurwa zrobiłem...
-A co zrobiłeś?- usłyszałem głos Cyborga i odwróciłem się do niego.
-Stary...jestem największym idiota świata...nie kosmosu. Wlazłem Raven do łazienki...
-I...?-ciągnął.
-Kapała się...- powiedziałem i poczułem jak policzki mnie pieką.
-Oho ho... Stary...kupię ci ładną wiązankę.- powiedział i poklepał mnie po ramieniu.
-Cyborg! Ja tu serio mówię!- zerwałem się do siadu i spojrzałem gniew nie na przyjaciela.
-Ja też. Słuchaj jeśli przeżyjesz to, to będzie cud.
-Ty to wiesz jak podnieść człowieka na duchu...- wymamrotałem i znów się położyłem.-Jest jeszcze gorzej...
-Przykro mi, że mówię prawdę.- powiedział i także położył się obok mnie.
-Sorry Cybuś, ale jestem strasznie zdenerwowany...- wymamrotałem i zamknąłem oczy.
-Bracie, rozumiem cię...Jesteś krok od śmierci...
-Garfield! Mark! Logan! Ty wredny, zielony gnomie!- do pokoju wparowała Raven, już ubrana. Bogu dzięki...
-Tak Raven...?- spytałem piskliwym głosem.
-To może ja już pójdę?- powiedział Cyborg i wyszedł z pokoju.
-Zdrajca.- mruknąłem pod nosem. Fioletowo włosa zbliżała się do mnie powoli, przez co przełknąłem ślinę. Dziewczyna odwróciła się do mnie plecami i rzuciła na pokój jakieś zaklęcie. Wzięła głęboki oddech i ...
-Co ty sobie myślałeś?!- krzyknęła odwracając się do mnie. Cofnąłem się o krok i zagryzłem wargę.
-Przepraszam?- powiedziałem cicho.
-,,Przepraszam"? Człowieku wlazłeś mi do łazienki!
-Na swoją obronę powiem, że nie wiedziałem, że tam jesteś.- powiedziałem spokojnie. I wyprostowałem się trochę. Spojrzałem na jej usta. Były blade, jakby porcelanowe, ale lekko błyszczały. Chciałem ją znów pocałować. Znów poczuć jej wargi na swoich i zatopić się w nich. Mieć ją blisko siebie i nie puszczać. A teraz, stoi i patrzy na mnie, najprawdopodobniej czekając na moją odpowiedź... Zaraz co? 
-Słuchasz ty mnie w ogóle?!- krzyknęła.
-Ee... Tak?- powiedziałem i uśmiechnąłem się głupio. Dziewczyna warknęła, wyprostowała się i zaczęła głęboko oddychać...

______________________________________________________
 Więc tak, bardzo przepraszam za tak długi czas oczekiwania. Miałam ciężkie dni, a kiedy myślałam, że mam najlepszy dzień ever, bo włosy mi się układały, miałam czas na śniadanie,  kawa nie była tak gorąca, a bluzka mnie nie upinała na piersiach to....BUM! Nie ma 1/4 rozdziału. Dlatego właśnie rozdział jest krótszy niż był, a przegapiłam przez niego biologię, matmę i kilka przerw... Był serio długi :""(. No nic, jeszcze raz bardzo was przepraszam. Do napisania :)

Lily♥



środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 13 ,,Proszę, wróć do nas..." CZ.1

Bella

Cyborg atakował z działka, a Bestia zmienił się w goryla. Zwierzę okładało Draco pięściami, Dick rzucił w niego swoim sprzętem, a Gwiazdka pociskami. Gdy moje dłonie jako tako nadawały się do użytku, zaatakowałam chłopaka lodowymi gwiazdkami. Jedna wbiła mu się w ramie, ale bardzo szybko się rozpuściła. Unikałam kontaktu z jego kulami ognia. Moje ciało jest przystosowane do zimna, temperatura powyżej 10° parzy mnie jak przegotowana woda człowieka.... Mam pomysł! Rękę przystawiłam do boku pasa i wykonałam nią ostry, półkolisty ruch do góry. W całym pokoju zaczął padać gruby śnieg, temperatura spadła o kilkadziesiąt stopni. Obecnie było bodajże -5°, a temperatura co jakiś czas spadała.  Draco powoli siniał, oczy z czerwonych robiły się czarne, a ręce mu się trzęsły. Knight nie znosi zimna, a ja ciepła. Wcześniej w jego pokoju było ok. 30-40°. Ja rosłam w siłę, a on słabł.
-Mówiłam że wygram.- powiedziałem z kpiną. Chłopak spojrzał na mnie z dołu.-Co zrobiłeś Raven?
-Sama się przekonaj...- odpowiedział i zniknął w kłębie czarnego dymu, po pokoju rozniósł się zapach siarki.
-,,Sama się przekonaj..."- co on takiego miał na myśli? Przecież...O...O!-Kurwa- zaklęłam i pobiegłam do pokoju fioletowowłosej, której aura jest obecnie biała.

Raven

Widziałam ciemność. Nie bałam się jej. Ona zawsze mi towarzyszyła. Kiedy medytuje widzę ją, wierną towarzyszkę, która otula mnie swymi ramionami i pozwala zatracić się w błogim odpoczynku. Ta ciemność, była inna. Wysysała moją energię, trzymała na dystans. Czułam ból głowy. Jakby kilka igiełek wbijało mi się w skronie. Nogi mi zdrętwiały, a ręce były jak z ołowiu. Ostatnie co pamiętam to jak szłam spać. Teraz jestem tu, nic nie widzę, trzymana na dystans, przez ciemność, która kiedyś była mi bliska. ,,Rachel? Słyszysz mnie?". Usłyszałam delikatny głos Belli, przez który ból się powiększał. Upadłam na kolana i złapałam głowę w ręce.
-Cholera. Boli!- krzyknęłam. Nie dostałam odpowiedzi. Nic już nie słyszałam. Widziałam tylko ciemność. Kiedy ból minął, położyłam się na ziemi i oddychałam ciężko. Poczułam zimno. Lekkie zimno, takie znajome. Chłód, który był delikatny i łaskotał. Z ciemności zaczął spadać śnieg. Piękne, idealne, duże płatki śniegu, które połyskiwały swoim światłem.

Bestia

-,,Sama się przekonaj..."- gdy Bella powtórzyła słowa Knighta przeklęła i wybiegła z pokoju. Zmieniłem się w konia, wziąłem na grzbiet Dicka i z resztą tytanów pobiegliśmy za blondynką. Jak burza wpadła do pokoju przyjaciółki. Zastaliśmy tam widok co najmniej dziwny. Raven i Korbier walczyli. To znaczy dziewczyna walczyła. Strażnik robił uniki i próbował rozmawiać z przyjaciółką, której oczy były czerwone.
-Raven, ja wiem, że czasem między nami było źle, no ale żeby aż tak?- zrobił kilka uników. Odskoczył ale na ofiarę poszło biedne krzesło.- Raven! Niszczysz pokój!- powiedział i wzleciał pod postacią kruka do góry. Kruk zakraczał kilka razy, a Raven wkurzona objęła mocą łóżko które rzuciła w jego stronę.
-Przestań! Przestań, mówię!- krzyczała.
-Rae, proszę, uspokój się.- powiedziała łagodnie blondynka. -Zaraz tu będzie Hawk.- Raven rzuciła w przyjaciółkę książką i jakimiś fiolkami. Niebiesko oka szybko zrobiła tarczę którą wszystkich schowała. Szkło pękło z powodu zderzenia się z lodem. Pomarańczowy, zielony i biały dym wzniósł się do góry.
-Jaki plan?- zapytał Cyborg przywódcę.

-Nie mam pojęcia...- powiedział i złapał się za włosy. 
-Trzeba coś wymyślić. Inaczej ona nas pozabija!- krzyknął Cyborg. 
-No przecież wiem! Ale nigdy nie przemyślałem, że Raven coś opęta! 
-Nie coś tylko Knight! Kieruje jej ciałem, kontroluje to co robi, mówi. Przejął władze nad nią całą. 
-Jest jakiś sposób by...ją ... em...- Dick jąkał się nie wiedząc co powiedzieć. 
-Wypuścić? Tak. Musimy z nią walczyć. 
-Ale to nasza przyjaciółka! Nie możemy jej skrzywdzić!- krzyknąłem. Blondynka objęła się ramionami. 
-Raven... Jest dla mnie jak siostra. Dla mnie to też będzie trudne. Znam ją od dziecka. Ale to dla jej dobra i musimy to zrobić! 
-Ok... Plan jest taki: atakujemy, próbujemy zmęczyć i zatrzymać w miejscu. 
-A jeśli nie damy rady Nightwing? Raven zawsze była potężna, ale teraz wydaje się ze nie ma granic.- zapytała Gwiazdka ze zmartwieniem. 
-To prawda, nigdy nie używała pełni swoich mocy. Zawsze się powstrzymywała.- odpowiedział cicho Cyborg. 
-Będzie, co będzie. Musimy jej pomóc.- wstałem z miejsca, a za mną reszta drużyny. Bella pozbyła się tarczy i zaatakowaliśmy naszą przyjaciółkę. Cyborg wycelował w nią działkiem sonicznym, a Gwiazdeczka swoją mocą. Kiedy Raven była zajęta tamtą dwójka, ja zmieniłem się w geparda i podbiegłem do niej. Gdy byłem jakieś kilka metrów od niej zamieniłem się w nosorożca i zaatakowałem ją rogiem. Robin rzucił swoim dyskiem i związał ją kiedy leżała, powalona przez mój atak. Dziewczyna wyrywała się i walczyła z liną przywódcy, ale nie dawała im rady. Gwiazdka podeszła do niej wolnym krokiem. 
-Raven... proszę cię, wróć do nas.- Raven przestała się szamotać, pokiwała głową na boki i zamrugała kilka razy.
-Co się stało?- spytała, a Tytani uśmiechnęli się.
-Draco cię opętał. Pamiętasz?- Dick chciał się zbliżyć do dziewczyny ale nagle Bella stworzyła między nimi ścianę. 
-Nie podchodź! On nadal nią kieruje!- krzyknęła. Gwiazdeczka szybko od niej odskoczyła.- Jej aura nadal jest biała. Umysł Raven nie jest zdolny do kierowania ciałem w tej postaci! To sztuczka!- ciągle krzyczała. Podeszła do Raven, złapała ją za ramiona i przybliżyła swoją twarz do jej.- Oddaj mi ją Knight, albo zamrożę ci tą twoją szatańską dupę! Będziesz toną w moim lodzie, a twój płomień zgaśnie tak, że nawet ten twój ojciec ci nie pomoże!- wszyscy patrzyli w szoku na blondynkę. Zawszę uśmiechnięta i chodząca jak na dragach, teraz jak Mento. Włosy z blond zrobiły się ciemno niebieskie i lekko unosiły się w powietrzu. Podłoga, ściany i sufit pokrył szron, a w całym pokoju padał gęsty śnieg. Bella zamknęła oczy. Wszystko było zaśnieżone. Nagle puściła ją i oddaliła się od niej na kilka kroków. 
-Przepraszam...- wyszeptała i złapała się dłonią za usta. Nikt nie wiedział o co jej chodzi. Upadła na kolana i zaczęła płakać. Do komnaty wparował Hawk. Spojrzał na cały pokój i zatrzymał wzrok na Belli, która klęczała i płakała. Podszedł do niej i objął ją ramieniem, dziewczyna wtuliła się w chłopaka i zaczęła mocno szlochać. Podszedłem do fioletowowłosej i pochyliłem się nad nią. Dziewczyna uśmiechnęła się cwanie i rozerwała liny. Cofnąłem się kilka kroków do tyłu co spowodowało upadek. Tytani zmienili pozycje na gotowych do ataku, a Hawk i Bella podnieśli się z ziemi, Korbier stał koło pary. Kiedy Raven zaatakowała Dicka krzesłem, Gwiazdeczka szybko strzeliła w nie pociskiem. Cyborg zaatakował działkiem sonicznym, ja zmieniłem się w słonia i biegnąc na nią, powaliłem ją swoją trąbą. Richard rzucił w nią wybuchającym dyskiem, a Bella strzeliła w nią wielkimi, lodowymi ostrzami. Raven przeturlała się unikając noży. Kiedy leżała plackiem na podłodze do walki dołączył się Hawk. Swoje ostrze wbił w miejsce koło głowy dziewczyny, usiadł na jej nogach i złapał jej nadgarstki przytrzymując ją w miejscu. 
-Cholera. Silna jest.- mruknął i zaczął siłować się z siostrą. On w prawo, ona w lewo. W końcu Rae zrzuciła go z siebie. W tym momencie Dick zaczął z nią walkę wręcz. Nightwing zaatakował ją z kopniaka w udo, ale ona zablokowała go ręką. Chciała go złapać za nogę, ale chłopak szybko cofnął nogę zginając ją w kolanie, złapał Rave za ramiona i przyłożył jej w brzuch. Gdy dziewczyna zgięła się w pół z bólu, butem, a konkretnie obcasem, mocno zdeptała mu stopę, ale nie na czubie, tylko na sznurówkach, pochylił się z powodu ciosu, Rae to wykorzystała i przywaliła mu z pięści w twarz. Robin wyleciał w górę tracąc przytomność. Gwiazdka wzbiła się w powietrze, a fioletowowłosa za nią. Raven strzelała w nią czarną energią, a Star swoją mocą. Zmieniłem się w ptaka, a gdy przyjaciółka zamknęła kosmitkę w czarnej bańce, zmieniłem się w hipopotama lądując na Raven. Dziewczyna zrobiła unik przez co musiałem zmienia się w ptaka. Victor strzelał w nią swoim działkiem, jednak nie trafiał jej. Albo robiła uniki, albo tarczę. Strażnik już dawno wisiał nieprzytomny na ścianie. Kiedy ja zmieniłem się w lwa, Raven przywaliła Cyborgowi biblioteczką. Wszyscy tytani leżeli. Zostałem tylko ja, Hawk i Bella. Blondynka rzucała w  opętana nożami, gwiazdkami i kulami. Wszystko to był lód. Hawk wyjął zza kimona sai. Rzucił nimi w siostrę.

czwartek, 28 maja 2015

Niespodzianka!

Słuchajcie uważnie! Razem z moją niesamowitą i nie zastąpiona Beta Amy stworzyłyśmy stronkę na Facebook'u o TT.  Jest to fanpage poświęcony paringom, ciekawostkom i fanartom.
Tu macie link mordki:

Lily


środa, 27 maja 2015

Przeprosiny :(

Strasznie was przepraszam, że tak długo nie było postów. Po prostu miałam wyjazd i nie myślałam za bardzo o blogu... Te 5 dni w Gdańsku chciałam spędzić z moją kuzynką, której dłuugo nie widziałam :(. Ale nie martwcie się, rozdział jest prawie skończony i wystarczy tylko wygrać wojnę o komputer z bratem, który jest od niego uzależniony. Poprawie błędy, trzcionkę, kolory i niedługo nowy rozdział powinien się pojawić :).

Lily

poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 12 ,,Chcę poślubić Draco!"

Bestia

Raven nadal rozmawiała i chyba nie zdawała sobie sprawy z tego że mnie głaszcze. Powiem to bardzo, ale to bardzo szczerze. To jest genialne! Robi to tak delikatnie! Drapie za uchem, po boku pyszczka, a nawet przed ogonem. Gdy drapała tamto miejsce podnosiłem zadek i prężyłem się. Tak jest w niebie? Jak tak, to ona jest aniołem... Nikt jej nie dorówna. Przekręciłem się tak że leżałem na plecach, a ona gilgotała mnie po brzuchu. Baaardzo blisko "wrażliwych miejsc". Jej ręka powędrowała do góry z czego, prawdę powiedziawszy, nie byłem zadowolony. Mogłaby zejść niżej... Nagle przestała. Nie fajnie.
-Ejj... Chcę jeszcze...- wyjęczałem i usłyszałem ciche chichoty ekipy.
-Bestio, brachu nie przesądzaj, leżałeś tak 20 min.
-Naprawdę?- oni pokiwali głowami na "tak".-Ale Raven ty jesteś genialna! Masz magiczne ręce....- rozciągnąłem się i powaliłem na bok. Zacząłem wylizywać sobie prawą łapkę.
-Nie za wygodnie?- spytała właścicielka nóg, na których obecnie leżałem.
-Nie. Są idealne... Ale serio Raven, one są mega wygodne. Cyborga są za twarde, Robią nie chce mnie u siebie widzieć, Bella jest zimna, a Gwiazdka używa za dużo perfum. Taka prawda.
-Na za dużo sobie pozwalasz kolego.- nachyliła się głową nade mną. Ja podniosłem się do góry i dotknąłem jej nosa swoim mokrym.
-Nie.- oderwałem się od niej i znów położyłem. Jej twarz przybrała lekko różowy odcień. Zabije mnie, to wiem na pewno... Ale dla takiego widoku, można się poświecić. Tak... Raven z rumieńcami, to coś czego zwykle nie można zobaczyć. Rave podniosła głowę do góry i potarła koniuszkami palców kąciki oczu. ,,Zawstydziłeś . Nie częsty to widok". Usłyszałem w głowie cichy głos Yuki. ,,Wiem". Odpowiedziałem i zamknąłem oczy rozkoszując się dotykiem delikatnych dłoni azaratki. Mruczałem jak zaczarowany. Ostatnie co pamiętam to jak Dick mówił coś o przeniesieniu mnie. Potem zasnąłem.
Obudziłem się już w łóżku i nadal byłem kotem. Spojrzałem na zegar na ścianie, była 9:42. O nie... Śniadanie!
-Nareszcie Panicz wstał. Piegusek przyniósł panu sałatkę owocowa, sok pomarańczowy i ciasto jagodowe.- skrzat był ubrany w mały garniturek. Pstryknął palcami a taca pojawiła się przy moim łóżku. Zmieniłem się w człowieka.
-Dziękuje.
-Nie ma Panicz za co dziękować. Skrzaty kochają pomagać rodzinie królewskiej, no może 2/3 z nich.- powiedział a ja wiedziałem że chodzi o Rachel i Hawka.-Och.. Piegusek nie powinien tak mówić... Bardzo lubimy Bellę. Hehe miła dziewczyna, ale nie dla wszystkich. Biedne dziecko... Wychowywałem je od takich brzdąców.- na palcach pokazał minimalnie 2 cm. odstępu od kciuka i wskazującego.- Urocze ale bardzo żywiołowe dzieci z nich były. Nie to co teraz, chodź widzę że Panienka Rachel stara się zmienić. No ale życzę smacznego i mamy nadzieje że zjawi się Panicz na obiedzie.
-Zjawię, na pewno.- zapewniłem skrzata który po chwili znikł w kłębie tęczowego dymu. Zjadłem sałatkę i trochę ciasta, soku wypiłem dwie szklanki. Umyłem się w łaźni i ubrałem w... To co zwykle! Inne garniaki a wyglądają tak samo... Tylko dziewczyny zmieniają kiecki. Gdy już byłem gotowy wyszedłem z zamku do ogrodu róż.

Raven

Kiedy Bestia zasypiał odezwał się Richard.
-Będziesz musiała go zanieść do jego pokoju, Raven.
-Dlaczego ja? Nie może Cyborg?- zapytałam i dalej głaskałam zielonego kota.
-Raven, ty możesz go zanieść w swojej mocy nie budząc go, my nie.- odpowiedział Cyborg. Pokiwałam głową. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się z naszych starych akcji.
-Nom dzieci pora śpiulkać.- powiedział Cyborg jako, że to on, jest tu najstarszy. Podniosłam Bestie do góry i jako ostatnia, weszłam po schodach. Otworzyłam drzwi do jego pokoju, ręka odgarnęłam pościel a mocą położyłam go na łóżku. Przykryłam go i wyszłam.
-Piegusek.- przywołałam skrzata który natychmiast pojawił się obok mnie.
-W czym mogę Panience służyć?- spytał i skłonił się.
-Jeżeli Bestia jutro nie zjawi się na śniadaniu, przyniesiesz mu je. Ale wyłącznie owoce lub warzywa.
-Oczywiście.- skłonił się i zniknął. Ja wróciłam do swojego pokoju i przebrałam się w pidżamę. Kiedy położyłam się na łóżku, myślałam. Bestia jako kot jest...słodki. Tak. Taki mały... Nie. On nie jest już mały. Teraz, pod postacią kota, jest dorosłym kocurem. Zasnęłam. Zbudził mnie szmer. Czyjeś kroki. Otworzyłam lekko oczy, by zobaczyć kto jest na tyle głupi, by wejść do mnie w środku nocy. Zobaczyłam dużą, barczystą postać. Na początku myślałam że to Cyborg, ale gdy smród siarki rozleciał się po pokoju, wiedziałam już, że to Draco. W sekundę wzleciałam do góry. Co nie było mądrym pomysłem zważywszy że miałam na sobie ciasną bokserkę i krótkie, naprawdę krótkie, spodenki. Draco uśmiechnął się i oblizał wargi. Gdy zobaczyłam gdzie się tak gapi, piersi konkretnie, moje oczy zrobiły się czerwone. Niestety, peleryny nie miałam, więc nie mogłam zrobić triku z mackami pod peleryną. Zresztą on by się tym nawet nie przejął. Urodził się w piekle z diabłami. To by nie podziałało.
-Co tu robisz!?- warknęłam, a wokół moich rąk pojawiła się czarna energia. Rzuciłam w niego kulami ale on szybko robił uniki. Zniknął i w sekundzie pojawił się za mną. Koniuszkami palców u prawej ręki, dotknął moją szyję. Poczułam lekki prąd, który rozszedł się po moim ciele, w głowie ukłucie bólu, a nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Usłyszałam jak Draco szeptał mi do ucha:
-Teraz już będziesz moja...
Potem przed oczami pojawiły mi się czarne plamy, a ja zamknęłam oczy.

Bella

Kiedy wstałam, postanowiłam iść po śniadaniu do ogrodu z Polaris. Mało się nią ostatnio zajmuję. Wpadłam na pomysł. Ubrałam się i zawołałam skrzata.
-Piegusku!- krzyknęłam a stworzenie pojawiło się przy mnie.- Przygotuj proszę kosz piknikowy z jedzeniem i koc. Jeszcze jakieś ciastka dla Polaris.
-Oczywiście Panienko. Zaraz wszystko będzie gotowe.
-Dziękuje!- krzyknęłam do znikającego już skrzata. Uwolniłam strażnika z naszyjniku i zeszłam po schodach na dół. Przed drzwiami czekał już Piegusek z koszem. Chciałam od niego wziąć rzeczy ale on, szybko zabrał ręce i zaprzeczył głową.
-Nie. Nie. Nie! Piegusek weźmie. Panienka nie może.- mówił a ja się zaśmiałam.
-Piegusku nie jestem ze szkła, ani nie jestem słaba. Poradzę sobie.- zapewniłam skrzata, a on niechętnie oddał mi koszyk i koc. Odchodząc marudził tylko o "samodzielnych księżniczkach". Pokręciłam głową i spojrzałam na Polaris, która już próbowała dobrać się do jedzenia. Zaśmiałam się i pstryknęłam wilczycę w pysk. Ona fuknęła na mnie i pokierowała się do ogrodu. Uśmiechnęłam się na to bo, prawdę mówiąc, obrażona Polaris to zabawny widok. Już po trzech krokach, fochniętego wilka, rzuciła się z łapami na doroty które teleportowały się i uciekały na drzewa. Swoje kroki skierowałam do ogrodu różanego. Były tam wszystkie kolory róż. Czerwone, białe, herbaciane, różowe, żółte, czarne, fioletowe. Ułożyłam kocyk pod wielkim drzewem z zawieszoną huśtawką. Położyłam się i wyciągnęłam książkę. Nalałam do kubka kawę z termosu, a na talerz nałożyłam sobie mini kanapki. Czytałam jakieś pół godziny, a potem zaczęłam się bawić z wilkiem. Rzucałam jej patyk, piłkę i smakołyki. Zjadła dwa udka kurczaka, trzy schaby, dwa serca świni i pięć piersi kurczaka. Wszystko było obrzydliwe. Surowe. Polaris wcinała to wszystko bardzo szybko, tak więc dostanie następny posiłek za 2 dni. Podniosłam wzrok z książki i zobaczyłam Rae idącą w stronę Garfielda. Bestia głupio się uśmiechał i coś do niej mówił, a Raven bez żadnego uczucia coś mu odpowiedziała. Chłopak zmarszczył brwi i przeczesał palcami włosy. Coś odpowiedział, a Raven dalej miała bez uczuciowy wyraz twarzy. W końcu odeszła zostawiając BB samego. Usiadłam na Polaris (Polaris jest duża, ma jakieś 1,30-1,40 m.) i podbiegłam do Bestii. Stał z otwartymi ustami i gapił w miejsce, gdzie jeszcze wcześniej, stała Rachel.
-Bestia! Co się stało?- zapytałam i pomachałam mu ręką przed oczami, nie pomogło. Dałam mu z liścia. Złapał się za policzek i spojrzał w końcu na mnie.
-Ona... Ona po... Powiedziała, że... Że poślubi Draco...- patrzyłam na niego w szoku. ŻE CO KURWA?!
-JAK TO KURWA POŚLUBI?! ROZUM STRACIŁA?! A PRZECIEŻ TY JĄ KOCHASZ!
-Ee...- zarumienił się i podrapał po karku.- Wiesz... Jeśli ona tego chce... Nie mogę jej do niczego zmusić. Niech sama wybierze.- powiedział i z rękami w kieszeniach poszedł do zamku.
-Ale ona na pewno źle wybierze!- krzyknęłam za nim. Spuścił bardziej głowę i poszedł dalej. O co tu chodzi? Draco.
Szłam szybkim krokiem do komnaty szatana. Weszłam do niego bez pukania. Draco siedział na szkarłatnym fotelu i popijał wino. Miał na sobie czarny garnitur, czarną koszulę i krawat... Niezgadnięcie... Czarny. Ciemny typ. Jaki suchar... Siedział z nogą zgięta w kolanie i miał ją położoną na drugiej nodze. Przyglądał się kieliszkowi z trunkiem z fascynacją. Chorą fascynacją.
-CO ZROBIŁEŚ RAVEN?!- krzyknęłam tak głośno że zabolało mnie gardło.
-Ja? Ja nic nie zrobiłem. Jak mógłbym kłamać, tak pięknej dziewczynie?- powiedział patrząc na mnie i uśmiechając się.
-Nie czaruj mi tu, tylko badaj!
-Nie pomyślałaś że to była jej decyzja?- nie! Na pewno nie!
-Prędzej ubrałaby się w róż, niż poślubiła cię! Więc gadaj!- między moimi palcami utworzyły się sztylety, które rzuciłam w jego kierunku. Noże wbiły się w fotel. Koło jego głowy, bardzo blisko ucha. Draco spojrzał przerażony na moje dzieło i wstał powoli z fotela.
-Ogień kontra lód? Ostatnio cię pokonałem.
-Teraz wygram!
Zaatakowałam go ostrzami z lodu, ale on je roztopił. Lodem z nim nie wygram. Uśmiechnęłam się cwanie. Sięgnęłam pod sukienkę. Draco zagryzł dolną wargę. Erotoman! Wyciągnęłam z pod niej mój wakizashi. Knight widząc to, strzelił w moja rękę kulą ognia. Poparzył mi rękę. Znowu! ,,Tytani! Pokój Draco! Potrzebuje was!". Krzyknęłam do każdego.
-Wygrasz powiadasz?- zaczęłam chłodzić moją rękę. Bolało jak diabli. Chwilę później zjawili się. Bez Raven. Cyborg strzelił w niego z działka, a Bestia zmienił się w goryla i zaatakował go pięściami.


________________________________________________
Ludzie!!! Cofam notkę pod ostatnim rozdziałem!! 2 dni!! Rozumiecie?!?!?!?! Fuck!!! Rekord bitches!! 
Polska
1117
Francja
135
Stany Zjednoczone
59
Niemcy
10
Wielka Brytania
3
Belgia
2
Indie
2
Hiszpania
1
Indonezja
1
Holandia
1
Ludzie! Powiedzcie mi jak to jest możliwe?! Bo ja nie wiem! Indonezja kurwa! Indonezja! Jestem naprawdę szczęśliwa że ktoś czyta te wypociny. Dziękuję mojej Becie Amy! Mariolka jesteś mega inspirująca, komentarze sprawiają że chcę wziąć telefon, odpalić bloggera i pisać aż padnie komórka, a twoje pomysły są genialne i dzięki nim powstał ten post. Dziękuje!

Lily♥