niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 5 Pomysł Belli i ....TĘCZOWE CIACHA!!

Bella

 Dwa dni minęły, w ciągu których Raven się regenerowała. Jej stan poprawia się zaskakująco wolno, ale jednak. Strażnik przychodził tylko kiedy nie było jej przyjaciół, nie chciał się na razie ujawniać. Czuwałam przy niej, dzień i noc...
- Raven, błagam niech to się już skończy! Obudź się! Błagam...- jak zawsze siedziałam z prawej strony. Wzięłam jej rękę w moje i czekałam... Nagle coś poczułam, lekkie ściśniecie. Delikatne. Otworzyłam oczy. Mrugnięcie. Tak budzi się!- Straż! - w mgnieniu oka, przez drzwi wszedł wysoki, umięśniony, na oko może trzydziestoparoletni mężczyzna o brązowych włosach z czarnymi końcówkami i czarnymi oczami.
-Księżniczka wzywała?- ukłonił się nisko i szybko wyprostował.
-Tak Raimundo, zawiadom Królową że księżniczka się przebudza.- cichy jęk ze strony łóżka oprzytomniał mężczyznę i szybko wyszedł z sypialni.
-Raven. Kochana, jak się czujesz?- zapytałam gdy całkowicie otworzyła oczy.
-Wody...- jęknęła, a ja szybko zmaterializowałam szklankę z wodą i jej podałam. Wypiła ją szybko i odesłała szklankę do kuchni.- Co się stało?
- Co się stało?! Ty mi to powiedz! Za jakie grzechy ty użyłaś tego zaklęcia?! Wiesz jakie to ma konsekwencje!A jednak to zrobiłaś!-nic więcej nie powiedziałam bo Raven mnie przytulił. Na początku byłam w wielkim szoku, ale po sekundzie odwzajemniłam uścisk.
-Rachel! Czyś ty zgłupiała?!-Korbier wleciał przez okno i szybko zmaterializował się w człowieka.- Wiesz ty w ogóle co mogło się stać?! Musisz się go pozbyć!
-Wiem... Ale to był jedyny sposób. Ja i Dick nie mogliśmy sobie z nim poradzić!
-Raven!- do pokoju fioletowo włosej weszli jej przyjaciele. 
-A ten to znowu kto?!-z ust Cyborga padło pytanie.
-Elo...-Korbier pomachał ręką i spojrzał na  fioletowo włosą.
-To jest...- oczy Rae utkwione w mnie w błagalnym spojrzeniu, nie dawały mi spokoju. Westchnęłam i usiadłam na skraju łóżka.
- To jest Korbier. Korbier jest strażnikiem. Nie, nie takim jak strażnicy w zamku, raczej coś jak mój opiekun, tyle że Polaris jest zwierzęciem magicznym i zmienia się w przedmioty. Korbier jest magiem i zmienia się w kruka. Tak można mu ufać.- do mojej odpowiedzi dodałam piękny uśmiech i gotowe.
- Ale od kiedy...- Nightwing nie dawał spokoju z pytaniami.
-Od początku, przychodził gdy was nie było.
-Jak ty to robisz?- kolejne bezsensowne pytanie Bestii.
-Telepatia młotku.-byłam już nimi znudzona. Może i jestem miła, ale jak coś mnie wkurza to jestem naprawdę wredna. Mieli naprawdę zdziwione miny gdy to określenie padło z MOICH ust. Raven uśmiechnęła się zadowolona.
-Wróciła moja wredna Bellunia.- rozłożyła ręce a ja się w nią wtuliłam. Kochała mnie taką wredną.- A właśnie coś mi się przypominało. Bell pamiętasz jak nas uczono zasad, tu panujących? Arella mówiła coś że niektóre bardziej zawiłe i zasady dla mieszkańców spisano w nowej księdze. Obecnej, a stara z całymi zasadami została w prezentowana innej planecie, w dowód wdzięczności.
- Tak, coś kojarzę... ale co to ma wspólnego z twoim ślubem?
- A to, że może tam jest jakaś zasada mówiąca o moim przypadku.
- Dobra, jaka to była planeta?
  Raven spojrzała na Gwiazdkę i uśmiechnęła się.
- Tamaran.

Raven

-Tamaran.- odpowiedziałam. Gwiazdka jako ich księżniczka, może dostać się do ich biblioteki, która jak zakładam, posiada zasady Azarath.
-Och Raven z wielką chęcią ci pomogę. A jeśli do tego mam spotkać się z moją kuzynką... Jeszcze dziś wyruszę.
-Dziękuje Star.- lekko uśmiechnęłam się do nich. 
- Rachel!- do pokoju wpadł Dracon.- Co oni do licha tu  robią?! Staraż!- o nie tak się bawić nie będziemy! Gdy straż weszła do mojego pokoju a Knight wskazał na moich przyjaciół, miarka się przebrała.
-Stać! Oni tu zostają! Ty Knight, nie!
- Ale kiciuś...- nie patrząc na nieproszonego gościa wzięłam następny łyk wody. Straż skinęła głowami i "wyprosiło" Draco z mojej sypialni. Westchnęłam cicho.
-Raven dobrze się czujesz?
- Tak Dick, już mi lepiej.
- A będzie jeszcze lepiej, jak pozbyjesz się tego oszołoma z główki.- już chciałam go skarcić ale Korbier się odezwał.
- Zielony ma racje Raven, musisz się go pozbyć...
- Zielony? O ty!-Victor przytrzymał Beast boy'a a ten zaczął się wyrywać.
- A co może mam powiedzieć oliwkowy?- zaśmiał się zmysłowo. Zamienił w kruka, trochę większego nisz zwykły, skiną głową mi, Belli, Tytanom i odleciał.
- Odpocznij. Przed rytuałem, pójdziemy na spacer z Polaris.- przytaknęłam ochoczo. ,,Bell, wyjdziesz? Chce pogadać z przyjaciółmi". Bella skinęła głową i wyszła. 
- Mam nadzieje że wszystko pójdzie dobrze.- odkryłam kołdrę o wstałam. Z szafy wzięłam satynowy, lekko fioletowy szlafroczek ze zdobieniami z czarnej nici. Rozpuściłam włosy i przeczesałam je palcami. Zaprosiłam ich gestem dłoni na kanapę. Ja podeszłam do biblioteczkę i wyjęłam brązową, skórzaną książkę ze złotymi zdobieniami. 
-W 1309 r. Tamaran i Azarath toczyło wojnę. Byli zaciekłymi wrogami. Podczas niej, na księżniczkę Magpie* zawalał się zamek. Król Arvidush, widząc to szybko zareagował. Uratował jej życie, a w dowód wdzięczności podarowano Tamarańskiej bibliotece własnoręcznie spisane prawa Azarath. Dzięki pomocy króla Magpie i Falcon**-jej syn-przeżyli. Tak zakończyła się wojna.
 Spojrzałam na moich towarzyszy. Gwiazdka myślała, Nightwing tak samo, a Cyborg i BB? Spali. Westchnęłam cicho. Ci nie rozumieją powagi sytuacji...
- Raven, masz moje słowo że nie wrócę bez księgi. Myślę że Lunae* nam pomoże.- szczery uśmiech Star był mi niezbędny.
-Dziękuje...-urwałam gdy do mojego pokoju wbiegła Bella, a za nią dumnym krokiem Polaris. Bella była już przebrana, co dawało mi do zrozumienia że mamy już wychodzić.-Zaraz wyjdziemy tylko się przebiorę.-zapewniłam dziewczynę. Polaris wskoczyła na moje łóżko i rozejrzała się po pokoju. Omiotła znudzonym spojrzeniem każdego z Tytanów, a zatrzymała go dopiero na mnie. Wstała i skłoniła głowę nisko, a ja odpowiedziałam jej tym samym. Weszłam do mojej łazienki i zaczęłam się przebierać Wyszłam z łazienki i razem z Bellą zeszłyśmy krętymi schodami na dół. Wszyscy mi się kłaniali jak za dawnych czasów. Denerwowali mnie tym, ale jakoś musiałam to ścierpieć.
-Jak za dawnych czasów. Prawda?-uśmiechnęłam się na te wszystkie nasze wspólnie spędzone chwile.
-Byłyśmy nieznośne!-skwitowałam jasno wypowiedź blondynki.
-Tak ale za to szczęśliwe... Czasem mam ochotę wrócić do czasów, gdy byłyśmy małe, gdy nic nas nie ograniczało.-uśmiechnęłam się rozmarzona. Piękne czasy... śmiałyśmy się, robiłyśmy psikusy. 
-Ja też moja droga, ja też... 
-Znalazłaś już kogoś godnego zawieszenia oka?-zapytała dając mi kuksańca w bok. 
-Nie... To wszystko jest takie zagmatwane... A ty?- zapytałam , wyprzedzając ją o krok i odwróciła. Się do niej przodem.
-Nie... Nikogo tutaj nie znajdę. 
-Tutaj nie...ale może na Ziemi...
-Czy ty coś sugerujesz?-oparła ręce na biodrach i podniosła do góry jedną brew.
-Ja? Ależ skądże.-uniosłam ręce do góry w obronnym geście. Po chwili nie wytrzymałyśmy i zaczełyśmy cicho chichotać.  
-Mhmm...-zaczęła pocierać prawą ręką brodę.-Na pewno? Bo wiesz...
-Oh no dobrze wygrałaś....
-...?-spojrzała na mnie w oczekiwaniu.
-Chyba nie myślisz, że od tak Ci o nim powiem? To by było głupie.-powiedziałam i odwróciłam się do niej plecami.-A ja nie jestem głupia.-delikatnie się uśmiechnęłam. Usiadłam na ławce, przy ściance labiryntu i odchyliłam głowę do tyłu rozkoszując się krwawym słońcem. Po chwili koło mnie usiadła Bell z Polaris. Nie mówiłyśmy nic, tylko byłyśmy przy sobie. Siedziałyśmy tak z zamkniętymi oczami. Nie mam pojęcia ile to trwało, ale gdy wreszcie otworzyłam oczy ,zobaczyłam pełnię księżyca. Zerknęłan na przyjaciółkę. Dalej miała zamknięte oczy i głaskała wilka na swoich kolanach. Polaris także miała zamknięte oczy i ruwnomiernie oddychała, co znaczyło że śpi. Wstałam i dmuchnęłam na zwierzaka, który z zawrotną szybkością otworzył oczy i zaczął warczeć. Popatrzył na mnie i mogłabym przysiąc że wywrócił oczami. Szturchnęła Bellę nosem w brzuch, a gdy jej pani otworzyła oczy, sama wstała.
-Hallo. Śpiąca królewno, wstawaj!-popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się ironicznie.
-Nie ŚPIĄCA, tylko LODOWA.-dodała nacisk na swoje 'tytuły'
-Dobra, chodź i się nie dąsaj. Za 10 min. kolacja, a po niej muszę iść na naradę.-Bella wymruszała zaklęcie które ma za zadanie zmienić Polaris w wisiorek. Zanim błękitne światło ją pochłonęło zdąrzyła się nam ukłonić, a po chwili Bella zakładała naszyjnik z wilkiem. Uśmiechnęłam się pod nosem i razem ruszyłyśmy do zamku. I znowu, wszyscy się kłaniają. Bella zmieniła nam stroje i mogłyśmy się udać na kolację.
-Witamy.-powitałyśmy wszystkich delikatnie. Usiadłyśmy na wyznaczonych miejscach i zaczęliśmy jeść.
-Kociaczku...-Draco szepnął mi do ucha-podobno masz już suknię?-kiwnęłam głową nie zaszczycając go spojrzeniem-Nie mogę się doczekać gdy ją z ciebie zerwę...
 Trzask na górze uciszył wszystkich. Wstałam od stołu i zwróciłam się do matki.
-Straciłam apetyt.-powiedziałam cicho i weszłam na górę do swojego pokoju. Jeden wielki burdel. Zaklęciem zaczęłam naprawiać zniszczone rzeczy.
Zapaliłam świece i kadzidła, po czym zatraciłam się w medytowaniu.

 Bella

-Bello może poszła byś zobaczyć co się stało z moją córką?
-Nie wydajne mi się bym była do tego najlepszą osobą.-dalej spokojnie jadłam a wszyscy przyglądali mi się w szoku.-Gdybym ja tam poszła zapewne Draco nie przeżył by 5 sekund, a poza tym Raven właśnie medytuje. Radzę nie wchodzić, chyba że komuś życie nie miłe.-dalej spokojnie jadłam. Muszę z nią pogadać. Zresztą z Draco też, widziałam jak szeptał jej coś na ucho, a później wstaje i odchodzi. To kretyn bez taktu. Jest odpychający, nie w wyglądzie, bo jest on naprawdę przystojny, ale w sposób bycia. Jest cynicznym, samolubnym wyliniałym szczurem. By ratować swój tyłek, sprzeda cię nawet samemu diabłu. To chore...
-Bello!
-Tak Draconie?-sukinsyn.
-Pytam czy znalazłaś już drugą połówkę?-ironiczny uśmieszek i niewinne pytanie. Pff...
-Niestety zakres intelektualny nie współgra z urodą w tym wymiarze.-odpowiedziałam z wrednym uśmieszkiem patrząc mu w oczy. Zacisnął szczękę, wkurzyłam go.
- Czyli nie jestem dość przystojny?-podłoga pode mną zaczął pokrywać szron, tak samo jak sztućce.
-Raczej brakuje ci obu tych cech.-uśmiechnęłam się obrzydliwie słodko po czym złożyłam nóż i widelec- Przepraszam ale już skończyłam. Ave custodiam. Custodi me, et vigilate. Aut me cum periculosum involvit tenebris lux mea est.-mój wisiorek znów zaczął świecić i uwalniać Polaris. Wyszłam z jadalni i skierowałam się na górę. Wiedziałam że Rachel przestała medytować, jej aura zmieniła się z białej na fiolet. Co oznacza że jest już świadoma. Zapukałam i delikatnie otworzyłam drzwi. Raven siedziała na łóżku jak do medytacji.
-I tak wiem że nie medytujesz.-powiedziałam spokojnie-ziółka na uspokojenie?
-Musiała byś mi dać kilo melisy by coś pomogło.
-Co takiego się stało?-zapytałam siadając obok niej na łóżku.
-Co?! Ten idiota zaczął wyobrażać sobie naszą noc poślubna!-zacisnęłam usta, by nie zacząć się śmiać. 
-Czy ... ja dobrze słyszę? Planuje coś co nie jest do końca jest pewne?- zapytałam nie kryjąc już chichotu. To było niemożliwe! To było... debilne!
-Tak, to co mówił było obleśne!- wzdrygnęła się mówiąc to. 
-Chodź zrobimy nocowanie, tylko ja, ty i Star! Okey?- powiedziałam jej na co się uśmiechnęła.
-Okey.- zaczęłam się śmiać jak głupia na samo wspomnienie naszego ostatniego nocowania.-Czego drzesz japę?! -walnęła mnie poduszką a ja o ile to bardziej możliwe zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej.
-Pamiętasz naszą ostatnią nockę? I włosy Hawk'a?- na samo powiedzenie tego dnia Raven zaczęła cicho chichotać co przerodziło się w głośny śmiech. Szybko otoczyłam nas tarczą tak samo jak moja przyjaciółka i śmiałyśmy się dalej.
-Myślałam że nas zabije! Hahaha!
-Oh no przestań miał tylko 12 lat. Nie mógł by nas zabić!
-Oczywiście że by mógł! Tak został szkolony!-Raven faktycznie miała racje. od 7 roku życia jej brat był szkolony na idealnego zabójcę. Zresztą tak samo jak ja. Sztuka walki białą bronią, nie jest mi obca. Oprócz mojej mocy jestem bardzo obeznana w sztukach walki dzięki czemu mogę spokojnie działać na terenie nie dostępnym dla mocy.
-Bello! Tarcza!- to skutecznie wyrwało mnie z oceanu myśli. Znów skupiłam się na tarczy lodowej. Po minucie było spokojne, a pokój był jak istne pole walki.
-Wygląda jak moja sala treningowa.-mruknęłam pod nosem oceniając stan pokoju. Raven na te stwierdzenie uśmiechnęła się tylko i rzuciła zaklęcie. Ja położyłam się na łóżku.
-Piegus!-krzyknęła dziewczyna a przed nią pojawiła się skrzat w małym słodkim garniturku.
-Panienka wzywała. Co Piegus może dla panienki zrobić?-ukłoniła się nisko.
-Cześć Piegusku!-zawołałam, a skrzat od razu się odwrócił i pokornie schylił się, aż do ziemi tak, że zarył nosem o podłogę.
-Piegusek przeprasza! Piegusek panienki nie zauważył!-wywróciłam oczami.
-Piegusku spójrz na mnie jak do mnie mówisz.-powiedziałam do niego, na co on szybko podniósł wzrok na mą osobę.- Ile razy mam Ci powtarzać byś się tym nie przejmował, byś patrzył na mnie jak do mnie mówisz, i byś się w końcu przestał mnie bać?-zapytałam łagodnie i uśmiechnęłam się do niego łagodnie co odwzajemnił i zwrócił się do fioletowo-włosej.
-Czym piegusek może służyć?
-Hmmm... może...-popatrzyła na mnie a ja wiedziałam o co jej chodzi.
-Na ciasteczka z posypką!!-wrzasnęłyśmy, a skrzat pokręcił z politowaniem głową i zniknął w obłokach tęczowej mgły. Po paru minutach znów się pojawił z tacą pięknych ciasteczek. Już chciałam się na nie rzucić gdy powstrzymała mnie przyjaciółka. Spojrzałam na nią ze złością, a ona tylko pokręciła głową. Po minucie drzwi otworzyły się a w nich stanęli Tytani... 


* Sroka łac.
** Sokół ang.
***Lunea Defectus- Zaćmienie księżyca.
****Chroń mnie strażniku, ujawnił swą moc, oświetla swą mocą mrok. łac.