czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 18 ,,Śpiączka"


 Raven

-Cyborgu- zwróciłam się do chłopaka po mojej prawej.- zmienisz Belli opatrunki? Trzeba jej jeszcze schłodzić oparzenia, bo przez jakiś czas jeszcze będą ją bolały plecy, ja zajmę się jej pokojem. Trzeba wszystko z niego wyrzucić.- przeczesałam włosy na głowie blondynki jak psu.
-Jasne Raven. Trzeba się małą zająć.- powiedział a ja udałam się do wolnego pokoju. Mocą wywaliłam z niego wszystko i od razu zrobiło się dużo miejsca. Tak, to przypadnie jej do gustu. Granatowe ściany, białe panele, Tak to w jej stylu... Siadając na podłodze uśmiechnęłam się do okna z którego widać było wodę którą otoczona była wieża i kawałek nieba.
-Raven!- odwróciłam się do Gwiazdki i podniosłam jedna brew.
-Coś się stało?- spytałam się rudej wstając z ziemi i podchodząc do niej. Była wyraźnie zmartwiona.
-Bella zasnęła i nie możemy jej wybudzić!- otworzyłam oczy ze zdziwienia. Już? Tak teraz? Szybko poszło... Ale jeśli tytani się o tym dowiedzą...
-Spokojnie Gwiazdko. Nie panikuj. To u niej normalne... Podróże ją wyczerpują i... lubi spać.- odwróciłam się do niej plecami i walnęłam się w głowę "I lubi spać?" Pojebało mnie?! Ale może to wypali? W końcu będzie to robić często...
-Lubi spać? Tak jak Bestia?- zapytała, a ja przeczesałam ręką włosy. Czemu ja muszę kłamać?
-Tak, jest nawet większym leniem od niego. Nie przejmuj się tym. Okey?
-Jasne! Ale zobacz czy wszystko z nią w porządku.- pomachała mi i wyszła z pokoju. Trzeba będzie cały czas przy niej siedzieć...

Bella 


Leżałam na łóżko w skrzydle szpitalnym, a cyborg opatrywał mi rany. Przyłożył do moich pleców worek z lodem, przez co od razu zrobiło mi się lepiej... potem jakąś maść chłodzącą I moja kolej. Stworzyłam na pręgach warstwę szronu która będzie mnie dodatkowo leczyć. -Dobra, teraz bandaże blondi. -warknęłam coś pod nosem, ale posłusznie wstałam i okrywając swoje piersi czekałam aż mój "lekarz" założy mi opatrunki.
-Dzięki Victor. -kiedy pół robot podał mi moja koszulkę. założyłam ja szybko i położyłam się na łózko.
-Posiedzisz tu dzień by rany się zabliźniły, a potem możesz już pójść do pokoju, jest wielkie prawdopodobieństwo że ...
Usnęłam... tak przynudzał, że Nie mogłam się powstrzymać. Położyłam tylko głowę na poduszkę, którą okryłam cienka warstwa lodu i zasnęłam. Czułam lekki dyskomfort na plecach ale szybko minął.
Jasne światło, szczek wilka i śmiechy dzieci. Pod stopami miałam jasna soczysta trawę, a w oczy padały promienie jasnego światła. Azarath sprzed 10 lat... mały biały gorot przebiegł przez moja stopę, a zaraz po niej biała półmetrowa wilczyca...
-Hawk! To Nie fair! Chce byś był moim bratem!- jasnowłosa dziewczynka tupnęła stopą i przytuliła się do zarumienionego młodszego chłopaka. Fioletowowłosa dziewczynka z dwoma kucykami, która siedziała na gałęzi drzewa zaśmiała się i rozmachała nogami zrzucając buciki ze stop. Przysiadłam na ziemi oglądając z rozczuleniem to wspomnienie byliśmy tacy szczęśliwi... ale to był ten dzień... ten w którym zmieniło się moje postrzeganie Arelli.
-Rachel! co ty sobie myślisz?! Złaź natychmiast Z tego drzewa! jak ty wyglądasz?! do zamku razem Z bratem! Ty tez Hawk Nie wyglądasz lepiej! Co wy sobie myślicie?!
-Ale mamo... my się tylko bawimy...- powiedział sm
utny niebieskooki chłopczyk. Kobieta fuknęła na nich i łapiąc ich magia za ręce, zaprowadziła rodzeństwo do pałacu. Serce mi się ścisnęło na ten widok, a przeze mnie znów przebiegła Polaris. tym razem Z moim tata... krotki biały zarost i tego samego koloru geste włosy. Na jego głowie dumnie lśniła korona Z białego złota, a na plecach zarzucona miał białą niedźwiedzią skórę. -Coś się stało kochanie? -przykucnął przed młodsza mną i pogłaskał mnie po głowie. Mała blondynka wyciągnęła raczki przed siebie I przytuliła się do swojego taty. -Czemu ona taka jest? Czemu Nie może być taka jak ty? Czemu jest zła? -Nikt Nie jest do końca zły kochanie. Czasem tak uważamy, ale wiesz ze w każdym "złym człowieku" jest biedny skrzywdzony króliczek. -Taki jak Snowdrop którą znaleźliśmy w lesie?- zapytałam, a tata wziął mnie na ręce. -Tak kochanie, taki jak Snowdrop. Jest ranny, boi się, strach zamienia w gniew, a ból w zemstę. -Czyli ze Draco tez jest takim króliczkiem? 
-Zwłaszcza on.-  wtedy tego nie rozumiałam... Nie znałam tego co kryl diabeł. Nie interesowało mnie nic innego, niż to ze go nie lubiłam. Ale Draco faktycznie Nie mail lekko. Ojciec był dla niego wzorem do naśladowania, a ten i tak go olewał, kiedy zmarł, Draco się załamał. Exlecebra była dla niego matka, oparciem, mimo ze była tylko kochanka jego ojca. to ona go wychowała, chciała dla niego jak najlepiej, ona chciała by ożenił się z Raven, zapewniłoby to wielkie możliwości i dla Azarath i dla
Peccatum mundi. Polityka... Nauczono go jak postępować z Raven, tak by "byli szczęśliwi". Eh...  Obraz mnie przytulonej do sierści strażnika mojego ojca, którego łapa ze skórą zwisała znad jego ramienia, rozmył się. Raven i ja siedziałyśmy pod tym samym drzewem co rok temu, medytowałyśmy razem zawsze, gdy ona tego potrzebowała. Ona się uspokajała, a ja bawiłam się z Polaris w świecie duchów. Spojrzałam na mnie, wilcze uszy i ogon świeciły się na srebrno, byłam wniebowzięta. Pierwszy raz widzę moją pół duchowa postać... moje białe włosy lekko unosiły się w powietrzy pod wpływem mroźnych podmuchów, które tworzyłam. to samo było z Raven. Miała na sobie biała szatę z klasztoru, a ja niebieska sukienkę w falbanki. Rachel lekko zmarszczyła brwi, a ręce drgnęły jej niekontrolowanie. Z drzewa spadł sparaliżowany, czarny dorot. Lekko wystraszona dziewczynka pisnęła cicho i schowała twarz w dłoniach. Ja sama opuściłam na wpół duchowa postać i spróbowałam złapać przyjaciółkę za dłonie, ta jednak przestraszona wyrwała je szybko krzycząc "Nie!" -Rachel, spokojnie. Nie zrobisz mi krzywdy, wiem to. Ufam ci.- delikatne złapałam dziewczynę za dłonie i wzmocniłam uścisk patrząc jej prosto w oczy. -Jeśli kiedykolwiek zrobisz mi niechcący krzywdę, to będzie tylko moja wina. Będzie to znaczyć, że cie zawiodłam. -Nie. będzie to znaczyć, że jestem potworem. - wstała i nie odwracając się do mnie poszła w stronę klasztoru. Spuściłam głowę w dół i walnęłam z pieści w drzewo. Z kostek lekko zdarła mi się skora, a zimna krew spłynęła leniwie po dłoni w dol. Nie umiałam jej wtedy pomóc... Byłam małym dzieckiem, 8 letnim, ale to nic nie zmieniało... Moja przyjaciółka cierpiała, ja nie umiałam jej pomoc... Młodsza ja osunęła się po drzewie na ziemie. Przysiadłam się obok i patrząc na swoje bose stopy, przeczesałam dłonią zielona trawę, którą zaraz po tym okrył lód. Wtedy się to zaczęło. Rachel zaczęła zamykać się w sobie, była chłodna, nawet dla mnie i Hawk'a, przestała się uśmiechać... Ja nie wytrzymując z tym, przestałam się kontrolować. magia mi szwankowała, wiec zatrzymałam się w sztukach walki. Z moim zdrowiem było złe, każdy to widział, nikt nic nie mówił, oprócz Louisa i Taty. Nie spałam, nie jadłam, oprócz treningów nie ruszałam się ze swojej komnaty. Przestałam odwiedzać Azarath... 


Red X

-Jak myślisz X, młoda dała sobie rade? -zapytał kiedy przeglądaliśmy nagrania z soczewki Hope. Candy, Destiny... Okey, Destiny zrozumiem, ale Candy? Poważnie? Nie...
-Sądzę, że tak mistrzu.- Slade zaśmiał się cicho i z uwagą zaczął dokładnie studiować nagranie. Stałem koło niego i nie rozumiałem. Jak moje szefowe mogą być tymi mordercami? Tymi, których obawiał się Slade. To było nie do uwierzenia.
-Red. Mam dla ciebie misję. Wkradniesz się do Laboratorium Star razem z młodą, wykradniecie coś czego potrzebuje...
-Co to takiego?- wiedziałem że kretyn mi nie powie, ale warto było spróbować...
 Tak jak sądziłem, cisza.
  Pół godziny później Hope się pojawiła przed mistrzem.
-I jak?- zapytał patrząc na nią zadowolonym wzrokiem. On coś knuje...
-Tak jak sądziłam, pluskwa.- zdjęła swoją chustę która zasłaniała jej polowe twarzy i pokazała na nos. Wytężyłem wzrok najbardziej jak umiałem. Faktycznie, na jej nosie był maluteńki, mini, mini "pieprzyk". Slade zszedł z swojego "tronu" i podszedł do srebrnowłosej.
-Zdejmij to, zdezaktywuj i przeprowadź analizę. Chcę wiedzieć o tym wszystko, nawet jakimi narzędziami został zrobiony.-chwycił jej podbródek i uniósł tak by lepiej przyjrzeć się urządzeniu.-Masz na to dwa dni.
Pościł ją i wyszedł z pomieszczenia, ja za to pokręciłem głową i podszedłem do dziewczyny.
-Chodź. Pokaże ci gdzie możesz pracować.- powiedziałem chłodno i nie czekając na dziewczynę wyszedłem. Słyszałem kroki za sobą, więc biała za mną poszła. Kilka zakrętów i 3 drzwi od prawej.
-Dzięki.-mruknęła i weszła do pomieszczenia. Chłodno...
    Dwa dni później razem z maskogłowym weszliśmy do pokoju, gdzie srebrnowłosa stała nad mikroskopem i kończyła rozmawiać przez telefon. Z głośników leciała 

"ciężka" muzyka. Na nosie miała okulary, a włosy związane w kitkę. Odwróciła się w naszą stronę z lekkim uśmiechem i poprawiła szkiełka.
-Znalazłam gościa, który dostarczył im materiałów, Chip zrobiła Candy, nie znalazłam jej w żadnej bazie danych. Ona praktycznie nie istnieje. Tak samo jak siostra, żadnych kont, zdjęć, wzmianek w wiadomościach, czy znajomych w internecie. Przeszukałam nawet filmy tworzone w obrębie 10 km ich zamieszkania. Nic, żadnych niechcianych wpadek. Nigdzie nie miały drugiego planu.- widziałem jak Slade zaciska dłonie w pięści, był bardzo wkurzony...-na chipie znalazłam nawet trochę naskórka i spróbowałam dopasować do osób zaginionych, karanych czy nawet w szpitalnych bazach danych. Nic.
-Jak to? Przecież każdy ma swoje dane w szpitalach.
-W SWOIM szpitalu.-podkreśliła i obróciła się wokół własnej osi.-One po prostu nie są stąd! Nie są zarejestrowane w żadnym z szpitali w Jump City. Więc poszerzyłam trochę obszar i...-obróciła się w stronę komputera w którym popisała trochę i pokazała nam wyniki. Na ekranie pojawiły się dwie takie same dziewczyny, w wieku około 13 lat, a obok nich jakaś kobieta, długie lekko falowane brązowe włosy i zielone oczy. Przyjrzałem się zdjęciu i wzruszyłem ramionami.
-Nie znam kobiety.- powiedziałem i spojrzałem na "mistrza".
-Głupi...-westchnęła i przybliżyła zdjęcie na jedną z dziewczyn, miała bardzo głęboko niebieskie oczy. Potem na drugą, której tęczówki były zielone.-Bliźniaczki z innym kolorem oczu, zdjęcie zrobione cztery lata temu, w Gotham. Na nazwisko im Hyacinths, kobieta ma na imię Violet. Znajome?- spojrzała z krzywym uśmieszkiem na Slade'a. Nic nie powiedział tylko patrzył z uwagą na Hope.-Podobno zginęła w walce z Batmanem, była nawet niezłą włamywaczką...Pracowała dla ciebie.- oparła się o biurko przed nami i uśmiechnęła się.- To twoje córki. Niestety imion prawdziwych nie znam, ale Violet urodziła je w szpitalu w Gotham, w miejsce ojca wpisała "dawca nasienia". Mnie by zabolało... - Slade odchrząknął i wyszedł z pomieszczenia machając na srebrnowłosą ręką, ona na to zdjęła okulary i wróciła do komputera uśmiechając się. Co tu się właśnie stało?

Raven

Minęły dwa dni, Bella nadal się nie obudziła... Co się dziwić? Tyle czasu spędziła na Azarath, jeszcze te przenoszenie, atak Exlecebry... Dużo się wydarzyło, ale na szczęście nie było żadnych alarmów w tym czasie.
Obecnie siedziałam z drużyną w pokoju głównym i omawialiśmy treningi, kiedy to Bella weszła uśmiechnięta jak gdyby nigdy nic jej się nie stało. Podśpiewywała jak to miała w zwyczaju i podeszła do mnie obejmując.
-Dzień dobry! Całkiem miło się spał... Coś się wydarzyło?- wszyscy spojrzeli na nią w szoku a ja się uśmiechnęłam.
-Uprzątnęłam ci pokój. Nie ma łóżka, możesz go urządzić tak jak chcesz.- zaśmiałam się kiedy mocniej mnie przydusiła i zaczęła piszczeć.
-Bestia powie ci gdzie jest.-Richard wskazał na zielonego,ale ona tylko machnęła dłonią i poszła w podskokach do pokoju. Znowu grzebała nam w myślach...
-Eh? A narada?- jęknął Beast boy.
-Będzie z nami duchem, spokojnie.- powiedziałam i znów wróciliśmy do narady. Po omówieniu wszystkiego, machnęłam peleryną i przeniosłam się do pokoju zajmowanego przez Bellę. Zamykała właśnie jedną z moich ksiąg i odwróciła się do mnie z uśmiechem. Podeszłą do mnie i podała ją. Granatowe ściany były oszronione, po lewej stronie było lodowe łóżko, nie wnikajmy jak wyglądało, ale przypominało szkło, potem obok również "szklana" komoda i szafa, a na oknie firanki, które pod światłem słońca mieniły się różnymi kolorami. Najbardziej jednak przykuwało wzrok "drzewo" które było całe z lodu, sięgało do sufitu, a jego rozgałęzienia wbijały się w każde z trzech ścian. Równo było około sześć. 
-Wooow, nieźle dziewczyno...-popatrzyłam na podłogę i się zaśmiałam, w kontach napakowany był śnieg. DUŻO śniegu. Serio. Obecnie na jej łóżku leżał biały pluszowy pies. 
-Tak, tak zmieniłam Polaris w pluszaka... ale to serio lepiej! Będzie pilnować mnie kiedy będę spała, albo zmieni się w psa bym mogła z nią chodzić po ulicy... -przeczesała ręką włosy i uśmiechnęła się- Wyraziła na to zgodę.
 Zaśmiałam się i pogłaskałam ją po głowie. Coś czuję, że z nią będzie ciekawie... 

Okey! Jest pięć stron w Officie! Jeśli to wam nie wystarczy to nie wiem co....
Nie bójce się mam pomysł na 19 i zabawa w niej się rozpocznie ^^ Zaspojleruje i powiem że Robisiowi trochę odbije ^^ ale ciiiiiii ;) ja nic nie mówiłam ♥