wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 19 ,,Morderstwa"

Bestia


  Właśnie mieliśmy trening, trwał już drugą godzinę. Bylem strasznie zmęczony i ledwo co mogłem stać. Aktualnie walczyłem z Bellą. Atakowałem ją nosorożcem, słoniem, gorylem, a ona ze śmiechem podskakiwała z boku na bok, czasem tworząc ślizgawkę i jeżdżąc na niej jak na łyżwach, uciekała mi. To było wkurzające... Ja tu biegam męczę się, a ona się śmieje... Nagle zawył alarm, wszyscy przerwali walki i wbiegli do pokoju głównego. Robin szybko dobiegł do komputera i namierzył sygnał. Była to jedna z ulic głównych Jump City. Szybko zmieniłem się w pterodaktyla, Cybuś wziął auto, a Nightwing swój motor, Bella podskoczyła i przytuliła się do Rachel, która na to przewróciła oczami. Wszyscy zniknęli prędko z wierzy i po krótkiej chwili byliśmy w odpowiednim miejscu. Czerwone i niebieskie światła policyjne były widoczne już z daleka.

-Komendancie, co jest?- Nightwing zaczepił jednego z policjantów, który skrzywił się widocznie i warknął.
-Morderstwo, żadnych śladów, odcisków palców, niczego, jakby zabił go duch.- wywrócił oczami i przywołał palcem jednego ze śledczych, który robił zdjęcia i warknął patrząc szefuńciowi w oczy.-Męczcie jego.
 Młody jasnowłosy chłopak podszedł do nas z uśmiechem i przywitał się uściskiem dłoni.
-Gary Raynold, śledczy laboratoryjny. W czym mogę pomóc?- uśmiechnął się, a my również, nawet spoko koleś.
-Zdjęcia, informacje i podejrzenia. Wszystko co macie w tej sprawie.- powiedziała blondynka z uśmiechem wchodząc przed liderem, który pacnął się w czoło- Znaczy wszystkich podobnych oczywiście...-uważnie patrzyła mu w oczy z uśmiechem, on również się uśmiechnął, a Bella pociągnęła Cyborga.- Skopiuj zdjęcia.- powiedziała do niego, a cyborg* pokiwał głową i podłączył się do aparatu.
-Dobra Bell, robisz zwiad. Umiesz czytać w myślach, a do tego nie stwarzasz podejrzeń. Przeszukaj ich umysły czy nie zatajają przed nami czegoś.- blondynka przytaknęła i z rozbiegu wskoczyła na drzewo. Nie ogarniam po co, ale niech jej będzie.-Ty Bestio, wąchasz okolice, sprawdź czy nie ma jakiś podejrzanych tropów.- Zmieniłem się szybko w bloodhound'a** i zacząłem węszyć. Czosnek, pomidory, bazylia...pizzeria za rogiem, słodkie perfumy....mmmm. Bardzo ładne, nie dławiące. Zacząłem iść za pięknym zapachem, aż nosem walnąłem w jakąś przeszkodę. Spojrzałem w górę psimi oczami i zobaczyłem pochylającą się z uniesionymi brwiami Raven. Lekko skuliłem się i wycofałem. Zdziwiłem się kiedy dziewczyna tylko pokręciła głową z rozbawieniem... Dziwne... Wróciłem do tropienia, perfumy kobiet, mężczyzn, zapachy dzieci... Ugh....
-Raven! Mogłabyś wyizolować miejsce zbrodni od pozostałych? Za dużo ludzi...- krzyknąłem do dziewczyny która mocą szukała śladów lub zakłóceń. Przytaknęła i pojawiła się obok mnie, tworząc czarną kopułę.
-Może być?- spytała, siadając po turecku na ziemi. Przytaknąłem i znów zacząłem węszyć. Czułem...plastik. Proch strzelniczy i lekki aromat wanilii. Rozejrzałem się po okolicy. Jedna torebka, druga torebka, trzecia... czwarta! To ta. Pachnie wszystkimi trzema zapachami. Zacząłem szczekać, a zaalarmowana dziewczyna podeszłą do mnie. Chwyciła mocą torebkę z jedną dziurą i spojrzała na mnie z powątpieniem.
-Bestio...to tylko reklamówka, nawet dziurawa...-westchnęła i przyjrzała jej się.
-Nie zwykła. Pachnie tak jak trup. Plastikiem, wanilią i prochem strzelniczym. - fioletowowłosa podniosła do góry brwi i klękając obok mnie poklepała po głowie.
-Dobra robota.
 Spojrzałem na oddalającą się dziewczynę ze zdziwieniem i wrodziłem do normalnej postaci.
-Wow, nieźle zielony. Ładna z was parka będzie.- Bella oparła się o mnie ciągnąc za mój policzek. Warknąłem że to bzdura i odepchnąłem ją od siebie.
-Coś znalazłaś?- zmieniłem temat i zacząłem oglądać gapiów.
-Ehh... do kitu ta policja... nic nie wiedzą, oprócz tego, że w głowie jest zawsze kawałek plastiku...-mruknęła kopiąc kamyk niebieskim butem.
-To tłumaczy przestrzeloną, plastikową torebkę... Znalazłem ją, tak samo jak ciało pachniało wanilią. Nie taką w perfumach, taką prawdziwą...
-Hmm...cukiernia? Piekarnia? Nigdzie więcej się chyba wanilii nie używa w tym mieście, prawda?- blondynka wyciągnęła komunikator i połączyła się z Robinem. Omówili parę spraw i zwołał powrót. Zamknęła urządzenie i popatrzyła na wysoki wieżowiec naprzeciwko. Szturchnąłem ją w bok, przywołując na ziemie i uśmiechnąłem się.
-Podrzucić cię? Raven się zmyła.- zapytałem i zmieniłem się w pterodaktyla. Ona uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową.
-Powiedz Nightwing'owi, że będę później. Muszę coś załatwić. -wskoczyła na drzewo obok ulicy i potem na jakiś mniejszy budynek, a potem coraz wyższe. Po jakimś czasie zniknęła mi z oczu.


Bella

   Wskoczyłam na odpowiedni budynek i wylądowałam przed osobnikiem płci męskiej. Czarny strój z czerwonym "X" na czole i klatce. Cofnął się lekko zaskoczony.
-O, blondi od Tytanów...- warknęłam cicho i strzeliłam palcami, przez co kości mi strzyknęły.
-Kim jesteś?- spytałam ze ściągniętymi brwiami na co on się zaśmiał.
-Urocze. Próbujesz udawać groźną?- pstryknął mnie w nos i pogłaskał po głowie.- Od kiedy Tytani przyjmują małe dziewczynki?
 Uśmiechnęłam się słodko i podcięłam go, kiedy upadł utworzyłam w rękach lodowe ostrze, które przystawiłam chłopakowi do szyi. Ostrze dotknęło delikatnie jego kostiumu, a już zostało przecięte razem ze skórą. Z rany lekko wypłynęła krew.
-Posłuchaj mnie uważnie. Blondi to ty możesz sobie w klubie zaliczyć. Ja mam imię. Drugie, nie jestem małym dzieckiem. Trzecie, urocza to jest twoja pewność siebie.- uśmiechnęłam się i odsunęłam od niego kawał lodu.
-Kim jesteś?- ponowiłam pytanie i podałam rękę chłopakowi by pomóc mu wstać. On złapał mnie za wyciągniętą dłoń i pociągnął w dół, a sam przekręcił się tak, by być nade mną. Pisnęłam lekko zaskoczona, a on zaśmiał się i położył nogę na moim mostku, powstrzymując przed wstaniem.
-Ten pisk był uroczy...-mocniej docisnął stopę, pochylając się nade mną. Zakaszlałam z braku oddechu na co on szybko mnie puścił. Szybko podniosłam się, jednak chłopak już znikał między budynkami.
Cham. Otrzepałam swoje futerko na szyi i zeskakując z budynku na budynek wróciłam do wieży. Wpisałam kod do drzwi i windą wjechałam na górę.
-Yo, Bell, co tak późno wróciłaś?- gdy tylko wyszłam z windy obok mnie pojawił się Cyborg przytulając mnie do swojego boku. Uśmiechnęłam się i zaśmiałam.
-Musiałam tylko coś sprawdzić... Nic ważnego.- Victor poczochrał mi włosy i również się zaśmiał.
-No mała zbliża się kolacja, coś specjalnego do jedzenia?- dalej trzymając mnie pod pachą poszliśmy do pokoju głównego. Usiadłam na kanapie i odchyliłam głowę do tylu. Obok mnie usiadł Bestia.
-Chcesz spróbować? -przystawił mi kawałek kotleta na widelcu do buzi z uśmiechem.Wzruszyłam ramionami i wzięłam do ust jedzenie. Było nawet dobre...
-Co to?- zabrałam mu talerz z warzywami i zaczęłam jeść. Było serio dobre.
-Tofu. Mówiłem że polubi!- krzyknął do Cyborga, który przewrócił oczami i kontynuował gotowanie.
-Ale o co chodzi? To mieszanka chińska? Dodałeś sosu chili? A próbowałeś dodać trochę młodego imbiru?- oddałam mu  jedzenie i rozejrzałam się. Gwiazdka oglądała telewizję, Bestia i Cyborg kłócili się o jedzenie, a Raven czytała książkę.
-Gdzie Nightwing?
-Chyba u siebie. Nie mógł zrozumieć sprawy i trochę...- popukał się w głowę z westchnieniem. Faktycznie, sprawa jest trochę trudna, ale żeby aż tak wariować? Wyszłam z pokoju głównego i skierowałam się do sypialni przywódcy. Zapukałam lekko do jego drzwi i westchnęłam, nic. Poczekałam jeszcze trochę i znowu zapukałam, tym razem głośniej. Drzwi rozsunęły się a w nich zastałam... przykry widok. Porozwalane papiery, na komputerze zdjęcia z miejsca zbrodni, a minęło zaledwie pół godziny...
-Richard. Co ty odwalasz? Popatrz jak to wygląda!- krzyknęłam lekko nim potrząsając. Czarnowłosy siedział przed komputerem i gapił się w monitor. Ołówkiem stukał nerwowo w kawałek kartki, na której były zapisane kilka zdań. Zajrzałam mu przez ramie.

"Wanilia"
"1,69m"
"Najprawdopodobniej kobieta"
-Skąd wiesz, że to kobieta?- zabrałam z jego biurka papiery i przejrzałam je. On na to pokazał mi trzecie zdjęcie. Zmrużyłam oczy i zrozumiałam. Odcisk obcasa z lekko ściśniętym czubem.
-Nie powiesz mi chyba, że facet może w takich chodzić?- wzruszyłam ramionami z uśmiechem. Co ja tam wiem o Ziemi... Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie ofiary. Miał dziwną pozę... Taką nienaturalną przy umieraniu...
-Prześlij mi zdjęcia innych ofiar. Chyba coś mam...  

 Chłopak podał mi laptopa i szybko przegrał mi zdjęcia na PenDrive, który mi dał.
-Co zobaczyłaś?- złapał mnie za pasek kiedy odchodziłam, na co ja się uśmiechnęłam.
-Za bardzo zwracałeś uwagi na szczegóły i nie zauważyłeś najistotniejszego, ale powiem ci o tym później. Najpierw potwierdzę to.
 Poszłam do siebie i włączyłam urządzenie, zgrałam zdjęcia i przerysowałam je na kartkę.
Minęło ponad 20 minut... Kurwa... Jestem niesamowita. Ofiarami byli mężczyźni i kobiety w podobnym wieku. Daty śmierci były równie dziwne... Najpierw zginął mężczyzna, potem kobieta, znów 
mężczyzna i kobieta. Cztery ofiary w ciągu tygodnia. Harry Osbourne, Olivia Jacky, Paul Smith, Emma Olsen. Co ich łączy? Rozciągnęłam się i osunęłam po łóżku tak, że głowa mi zwisała. Patrzyłam tak na tą kartkę i na zdjęcia, potem na kartkę i bingo! Te pozy, jeśli naniesiemy dwa ciała na siebie, będą się uzupełniać. Dlatego były takie dziwne... Nie było to naturalne stężenie pośmiertne. Ciała były układane. Harry i Olivia idealnie współgrali ze sobą, a Paul z Emmą. Coś mi się kojarzyło z tymi imionami ale... nie mam pojęcia co.

-Nie ma szans bym coś jeszcze wymyśliła... -jęknęłam i wskoczyłam na konary "drzewa". Mała drzemka nie zaszkodzi... Przeciągnęłam się i wygodnie ułożyłam. Sen szybko po mnie przyszedł.
-Za dużo o tym myślisz.- westchnęłam na ten lekko warkliwy, kobiecy głos. Usiadłam na puszystym śniegu, naprzeciw Polaris. Jej oczy wyraźnie się ze mnie śmiały.
-Ale prawie nic tu nie pasuje! Ofiary nie maja ze sobą nic wspólnego, oprócz tego, że maja podobny zakres wiekowy, ale to też nie pasuje bo Harry i Olivia maja od 20 do 30, a Paul i Emma ponad 40...- spojrzałam z irytacją w ciemne niebo na którym widać było gwiazdy.
-Imiona. Nie wydają ci się podejrzane?- warknęłam na wilka i zmrużyłam oczy. Wiem że jest z nimi coś nie tak ale co? Wilczyca napisała na śniegu łapą imiona w kolejności jaką zginęli.
Harry, Olivia, Paul, Emma. Hope? Nadzieja? Spojrzałam znów na wilczyce, która widocznie była z siebie zadowolona.
-Eh... Skąd wiesz że to nie przypadek? 

-Kochanie... słuchaj się mnie a nie zginiesz. Odczytujesz mowę ciała, czytasz w myślach, widzisz to czego nikt inny nie widzi, ale nie jesteś geniuszem. Przykro mi, ale czasem te najprostsze rozwiązania są ci obce. Doszukujesz się prawdy w najmniej oczywistych rozwiązaniach, próbujesz zadziwić, chwalisz się. Jednak zapominasz o prostocie. Dlatego mnie masz.- zaśmiała się i położyła, jej oczy były cały czas uśmiechnięte.
-Racja. Bez ciebie ani rusz... Jesteś moją uśpioną półkulą...- zaśmiałam się i zwinęłam w kłębek na zimnym, miękkim puchu.
-Pff... wypraszam sobie! To, że dzielimy umysł nie znaczy, że nie mam swojego. -zadarła wysoko pysk i odwróciła się zaczynając gnać przed siebie. Zaśmiałam się i szybko popędziłam za nią. Nadal jest szczenięciem...


Starfire

-Nightwing...- weszłam cicho do jego pokoju i stanęłam za nim. Położyłam moje dłonie na jego ramionach lekko je pocierając by się rozluźnił. -Przepracowujesz się... minęły 3 godziny, a ty tu cały czas siedzisz.
-Czy ty nie rozumiesz jakie to jest poważne?!- zerwał się z fotela i odwrócił się w moja stronę. Jego głos był szorstki, nigdy się tak do mnie nie zwracał...
-Oczywiście, że wiem! Zginęło czterech ludzi! Myślisz, że mnie to nie obchodzi?- również podniosłam głos. Patrzyłam z zaciekłością na jego twarz, która nie wyrażała żadnych emocji. Warknęłam po dłuższej chwili nieodzywania się do siebie i odwróciłam się. Nie miałam ochoty z nim już przebywać. Wyszłam z jego pokoju i zapukałam do następnych.
-Coś się stało?- zza drzwi wyszła Raven i posunęła się tak bym mogła przejść do środka.
-Pokłóciłam się z Night'em...- po wejściu uderzył we mnie ostry zapach kadzideł. Zakasłałam przez drażniący dym, który wydobywał się z dopiero co zgaszonych akcesoriów. Raven usiadła na swoim łóżku. 
-Wy nigdy się nie kłócicie... o co poszło?-poklepała miejsce obok siebie. Przysiadłam się i położyłam głowę na jej ramieniu, westchnęłam i zaczęłam jej mówić o tym co zaszło.
-Gwiazdko, musisz zrozumieć, że Night bardzo przejmuje się tą sprawą. Co nie znaczy, że on jest bez winy. Wręcz przeciwnie. Martwisz się o niego i jest to zrozumiałe, nie powinien tak wybuchać i wyżywać się na tobie. Musicie pogadać kiedy wasze emocje ochłoną i będziecie na to gotowi, dobrze?
 Raven w takich sprawach była niesamowita, mimo, że twierdziła, że nie zna się na uczuciach, myślała trzeźwo i pomagała mi bardzo często. 
-Dziękuje. Co z Bellą? Od powrotu jej nie widziałam...
-Spokojnie, jest bezpieczna- pogłaskałam mnie po głowie, a patrząc w ramkę ze zdjęciem na komodzie dodała cicho - I bardzo dobrze się bawi...




*Chodzi mi o to że nazwał go cyborgiem, tym czym jest, a nie Cyborgiem, tą ksywką. Mam nadzieje, że ktoś zrozumiał ;-;
** Pies tropiący.


Gwiazdka sprawiła mi duuuuużo trudności i chyba to widać... T.T 

Nie umiałam przelać tych emocji, więęęęc... trudno było.... Pozdrawiam i bardzo dziękuje za tak wiele miłych komentarzy Córka Demona rozwija się i jestem z tego dumna 
^^ Zapraszam również na Wattpada, na moje konto  @Bella-Neve gdzie również piszę. . Dziękuje aniołki do następnego :*