piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 14 ,,Proszę, wróć do nas..." CZ.2

Bella

Rzucił sai w Rachel. Ostrza wbiły się w sukienkę, przybijając ją do ściany. Ja wycelowałam swoim wakizashi między nogi dziewczyny. Hawk podszedł do niej ze swoją kataną, ale Raven była szybsza, wyciągnęła sai z ścian i wbiła je w ramiona brata. Łzy stanęły mi w oczach. Ale to nie jest moja Rachel! Wyciągnęła też mój wakizashi i rzuciła nim we mnie. Stworzyłam tarczę, a w tym czasie Bestia zmienił się w lwa i zaatakował przyjaciółkę pazurami. Podbiegłam do niebieskookiego, rozerwałam rękawy jego kimona i zawiązałam je na ranach tworząc prowizoryczne bandaże. Zielony atakował Rachel pod postacią triceratopsa. Pogłaskałam Hawka po jego długich włosach i spojrzałam na walkę tytanów. Bestia atakował ja łbem, ale dziewczyna sprawnie się broniła tarczami i unikami. Rzuciłam w Raven wielką, pół metrową, lodową kulą. Przy mroczyło ją trochę ale szybko się pozbierała. Bestia atakował ja obecnie jako mamut.
-Sami nie damy sobie rady...- pomysł... Złapałam za medalion na mojej szyi i wypowiedziałam zaklęcie. Wielka wilczyca pojawiła się tuż koło mojego boku. Wskazałam na fioletowowłosą która właśnie rzuciła Bestia o ziemie i powiedziałam prawie że płacząc: -Atakuj...Rachel-  wilk bez chwili zastanowienia spełnił mój rozkaz i rzucił się na Raven powalając ją na ziemię, unieruchamiając jej ręce. Dziewczyna walczyła z Poli, a ja w tym czasie podeszłam do zielonego. -Wszystko dobrze Bestio?- położyłam mu dłoń na ramieniu. 
-Tak spoko...- w tym momencie dostałam czymś w plecy i upadłam. Zobaczyłam ciemne plamki które zaczęły zalewać cały obraz.

Bestia

Raven rzuciła w Bellę stoliczkiem, a ta upadła tracąc przytomność. Nie wytrzymałem. Zmieniłem się w bestie. Rzuciłem się na dziewczynę, a Polaris została przy Yuki. Złapałem ją łapa w tali. Próbowała się wyrwać lecz była za słaba na mnie. Zaryczałem jej w twarz i rzuciłem nią o ścianę. Uderzyła o nią plecami i spadła na ziemię. Podniosła się na rękach i wzniosła w powietrze. 
-Zła bestia!- wystrzeliła we mnie swoją mocą, lecz ja odskoczyłem na bok, a potem do przodu na nią, jednak ona była szybsza i wzniosła się wyżej. Zmieniłem się w człowieka i krzyknąłem do dziewczyny. 
-Raven uspokój się! Popatrz co zrobiłaś! To są twoi przyjaciele! Ja jestem twoim przyjacielem!
 Nagle dziewczyna opuściła ręce do dołu i spojrzała na mnie. Zamrugała kilka razy oczami i spojrzała na swoje dłonie.
-Ja...- nie dokończyła. Zaczęła spadać. Szybko podbiegłem i złapałem ją. Miała zamknięte oczy i porwaną sukienkę na której widniały ślady krwi. Cała była w zadrapaniach i miejscach gdzie pewnie jutro zrobią się siniaki. Jej wcześniej starannie ułożony kok był teraz porozwalany, a pojedyncze kosmyki leżały na jej twarzy. Spojrzałem na pokój, który był porozwalany w drobny mak. Czarne łóżko było roztrzaskane, a materac i poduszki rozdarte, szafa nie miała drzwi i opierała się o ścianę. Kanapa miała ślady pazurów i była wywalona do góry nogami, a puch z jasno różowych poduszek walał się w szkle z lustra i drewnie z mebli. Spojrzałem na dziewczynę która miałem w ramionach i pocałowałem ja w czoło.


Raven

W ciemności słyszałam krzyki. Krzyki były tytanów, Korbiera, ale i też Belli i... mojego brata. Słyszałam też moje krzyki, ale to nie mogłam być ja... Całe ciało mnie bolało, a w niektórych miejscach pojawiały się rany z których płynęła krew. W ciemności widziałam małe, słabe, pojedyńcze światełka, które gasły równie szybko jak się pojawiały... Prośba. Rozpoznałam cichy głos Bestii. ,, Raven uspokój się... Popatrz co zrobiłaś... To są twoi przyjaciele... Ja jestem twoim przyjacielem...". Słyszałam go jak przez mgłę. Cicho, nie wyraźnie. Cała ciemność zniknęła, a pierwsza co zobaczyłam to Garfield stojący w moim zniszczonym pokoju. To byłam ja? To przecież niemożliwe! Spojrzałam na swoje ręce.
-Ja...- nie dokończyłam. Zaczęłam spadać, a oczy zamknęły mi się w locie. Byłam wykończona, obolała. Bolały mnie plecy, nogi i ręce na których były rany po pazurach. Ktoś mnie złapał. Zapewne bestia. Byłam wykończona. Straciłam przytomność.


Starfire

Kiedy Raven straciła przytomność, bańka w której byłam zniknęła. Podbiegłam do Nightwinga, Hawka, Cyborga i Belli. Byli nieprzytomni, ale w złym stanie. Zobaczyłam Korbiera leżącego pod ścianą. Podeszłam do niego ni pomogłam wstać.
-Co z Raven?- zachwiał się i rozejrzał się po pokoju. Jęknął i podszedł do Hawka. Uklęknął przy nim, a swoją laską przejechał po ranach chłopaka. Następnie uczynił to samo z Dickiem, Victorem i Bellą.
-Połóżmy naszą przyjaciółkę w moim pokoju.- powiedziałam i wzięłam od Bestii dziewczynę. Poleciałam szybko do odpowiedniego miejsca i położyłam ja na łóżku. Chwilę po mnie zjawił się Korbier i Garfield.
-Jest przemęczona. Użyła dużo mocy i musi się zregenerować. Za 3 godziny będzie jak nowo narodzona.
-Dobrze...pomóżmy reszcie.- razem z szatynem skinęliśmy głowami i wróciliśmy do miejsca walki. 
 Kiedy wszyscy tytani i Bella razem z Hawkiem byli w swoich pokojach Korbier zajął się Bestią. Dzięki niemu byliśmy wyleczeni. 
-Połóżcie się, musicie odpoczywać.
-Dziękujemy. Dlaczego nigdy nic o tobie nie słyszeliśmy?- zapytałam.
-Raven, nie lubi gdy ktoś uważa, że jest bezsilna. Zawsze powtarzała mi że mnie nie potrzebuje i poradzi sobie sama, ale nasze kontakty były dobre. 
-Rozumiem. Dziękujemy.- Korbier się uśmiechnął i zszedł na dół.
-Cieszę się że nic ci nie jest Bestio.- uśmiechnęłam się do przyjaciela i poszłam do pokoju. Spojrzałam na dziewczynę leżącą na łóżku. -Odpoczywaj przyjaciółko- powiedziałam cicho do leżącej dziewczyny i poszłam do łazienki. Nalałam do baseniku płyn o zapachu truskawki i zanurzyłam się w wodzie. Umyłam się z krwi i brudu. Położyłam głowę na krawędzi i westchnęłam głęboko. Chwilę tak poleżałam i zaczęłam myć włosy. Kiedy skończyłam, wytarłam się i ubrałam czyste rzeczy. Wyszłam z łazienki, położyłam się koło dziewczyny i zasnęłam.

Raven

 Kiedy się obudziłam byłam w jednym z pokoi gościnnych. Nie dziwie im się że zanieśli mnie do Gwiazdeczki, mój pokój wygląda jakby przeszło po nim tornado, stado słoni, a do tego, mieszkał tam przez miesiąc Garfield. Wstałam delikatnie z łóżka na którym wciąż spała ruda i poszłam do resztek mojego pokoju. Nie czułam aż tak wielkiego bólu, miałam coś jak zakwasy. Kiedy przekroczyła próg pokoju zobaczyłam skrzaty, które naprawiał cały pokój. Uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam do Pieguska.
-Dziękuje, ale wiesz że mogłam to naprawić mocą?- zapytałam i zajrzałam do szafy. Jeszcze nie miała wystawionych drzwi, więc wybrałam pierwszą lepsza kieckę z brzegu.
-Piegusek dobrze wie, ale Piegusek nie chciał jeszcze bardziej wysilać panienki.
-Arella ci powiedziała, że trzeba tu posprzątać?- spytałam i zaczęłam szukać czarnych szpilek.
-Cóż...nie...panienka Bella i panicz Korbier poprosili skrzaty o naprawę panienki pokoju.- powiedział cicho.
-Czy moja matka wie o tym co się tu stało?- mocno zacisnęłam pięści na materiale sukienki i spojrzałam na skrzata.
-Nie panienko, nie wie.
 Przytaknęłam głową i poszłam do łazienki. Nalałam jagodowego płynu do kąpieli i poczekałam aż zrobi się piana i zrzuciłam z siebie sukienkę, którą śmiało mogę już wyrzucić. Zanurzyłam się w wodzie na lini piersi i obmyłam się dokładnie. Umyłam włosy i usiadłam na delikatnym schodki który tam jest. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się ciszą, spokojem i gorącą wodą o zapachu jagód. Musiałam się zrelaksować. Bałam się. Cholernie się bałam, że nasz plan nie wyparli i skończę jako żona tego idioty. Bałam się też tego co czuję do Garfielda. Ja... Sama nie wiedziałam, ale ... 
 Trzask.
Gwałtownie się odwracam w stronę drzwi od łazienki i patrzę jak Bestia nagle nieruchomieje, a na jego policzkach pojawiają się rumieńce.
-Co ty tu do kurwy nędzy robisz?- krzyczę szepcząc. 
-Ja...Em...Bo...- jąkał się, a na jego twarzy znów pojawiły się rumieńce, zresztą nie tylko u niego. Policzki mnie piekły żywym ogniem. Jedną rękę trzymałam tak by zasłonić swoje piersi, a druga wskazałam drzwi.
-Wynoś mi się z tąd! Ale już!- przeniosłam wzrok na moje odbicie w tafli wody. Miałam dwa wielkie, czerwone rumieńce, które mocno kontrastowały się z moją bladą, alabastrową cerą. Chłopak wyszedł z mojej łazienki, a ja odetchnęłam z ulgą. 

Bestia

 O Boże, Jezu, Maryjo i wszystkie świętości jakie są! Ona mnie już totalnie zabije! Ale...ładnie jej w rumieńcach....Stop! Co ja pieprze?! Ona mnie wypatroszy, później ożywi, ale tylko po to, by móc mnie znów zabić w bolesnych torturach! W co ja się wpakowałem?! W ogóle po co ja tam szedłem?! Nie wiem sam! Jestem takim idiotą! Po wyjściu z łazienki, poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżku i myślałem. Nie powiem, że nie chciałbym znów zobaczyć takiej Raven, ale gdyby woda nie... Co ja pieprze?! Zły tok myślenia! Boże, co ta dziewczyna ze mną robi?! Nie powinienem tak myśleć! Przekręciłem się na brzuch i schowałem twarz w poduszce. 
-Co ja kurwa zrobiłem...
-A co zrobiłeś?- usłyszałem głos Cyborga i odwróciłem się do niego.
-Stary...jestem największym idiota świata...nie kosmosu. Wlazłem Raven do łazienki...
-I...?-ciągnął.
-Kapała się...- powiedziałem i poczułem jak policzki mnie pieką.
-Oho ho... Stary...kupię ci ładną wiązankę.- powiedział i poklepał mnie po ramieniu.
-Cyborg! Ja tu serio mówię!- zerwałem się do siadu i spojrzałem gniew nie na przyjaciela.
-Ja też. Słuchaj jeśli przeżyjesz to, to będzie cud.
-Ty to wiesz jak podnieść człowieka na duchu...- wymamrotałem i znów się położyłem.-Jest jeszcze gorzej...
-Przykro mi, że mówię prawdę.- powiedział i także położył się obok mnie.
-Sorry Cybuś, ale jestem strasznie zdenerwowany...- wymamrotałem i zamknąłem oczy.
-Bracie, rozumiem cię...Jesteś krok od śmierci...
-Garfield! Mark! Logan! Ty wredny, zielony gnomie!- do pokoju wparowała Raven, już ubrana. Bogu dzięki...
-Tak Raven...?- spytałem piskliwym głosem.
-To może ja już pójdę?- powiedział Cyborg i wyszedł z pokoju.
-Zdrajca.- mruknąłem pod nosem. Fioletowo włosa zbliżała się do mnie powoli, przez co przełknąłem ślinę. Dziewczyna odwróciła się do mnie plecami i rzuciła na pokój jakieś zaklęcie. Wzięła głęboki oddech i ...
-Co ty sobie myślałeś?!- krzyknęła odwracając się do mnie. Cofnąłem się o krok i zagryzłem wargę.
-Przepraszam?- powiedziałem cicho.
-,,Przepraszam"? Człowieku wlazłeś mi do łazienki!
-Na swoją obronę powiem, że nie wiedziałem, że tam jesteś.- powiedziałem spokojnie. I wyprostowałem się trochę. Spojrzałem na jej usta. Były blade, jakby porcelanowe, ale lekko błyszczały. Chciałem ją znów pocałować. Znów poczuć jej wargi na swoich i zatopić się w nich. Mieć ją blisko siebie i nie puszczać. A teraz, stoi i patrzy na mnie, najprawdopodobniej czekając na moją odpowiedź... Zaraz co? 
-Słuchasz ty mnie w ogóle?!- krzyknęła.
-Ee... Tak?- powiedziałem i uśmiechnąłem się głupio. Dziewczyna warknęła, wyprostowała się i zaczęła głęboko oddychać...

______________________________________________________
 Więc tak, bardzo przepraszam za tak długi czas oczekiwania. Miałam ciężkie dni, a kiedy myślałam, że mam najlepszy dzień ever, bo włosy mi się układały, miałam czas na śniadanie,  kawa nie była tak gorąca, a bluzka mnie nie upinała na piersiach to....BUM! Nie ma 1/4 rozdziału. Dlatego właśnie rozdział jest krótszy niż był, a przegapiłam przez niego biologię, matmę i kilka przerw... Był serio długi :""(. No nic, jeszcze raz bardzo was przepraszam. Do napisania :)

Lily♥



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz