niedziela, 22 listopada 2015

Guess who's back bitches? + Rozdział 15

Guess who's back?

Tak wróciłam! ^U^ Jestem taka szczęśliwa. Tyle myślałam jak poprowadzić historię i mam ^^ 
Rozdział ten i mój powrót to prezent dla mojej bety, kochanej Mari, ale, ale, ale to nie koniec! Jak już ma kochana beta to przeczyta niech przejdzie post dalej

Raven

Uspokój się kobieto! To nic, że ten zielony idiota wszedł mi do łazienki! Przecież to nic wielkiego! Wzięłam kilka głębokich oddechów i odwróciłam się do chłopaka.
-Posłuchaj mnie i to uważnie. Nie zabije cię, bo jesteś mi potrzebny, tak więc ukazuje moją "łaskę" i masz ostrzeżenie na przyszłość. Tak?
-Mam rozumieć, że nie zabijesz mnie, bo jestem częścią twojego planu?- spytał, a ja potwierdziłam to skinieniem głowy.
-Skoro wszystko już wyjaśnione, to mogę już iść.- kiedy naciskałam klamkę od drzwi, poczułam jak chłopak łapie mnie za ramie, odwraca przodem do siebie i przyparł do ściany. Spojrzałam z szokiem na Bestie, który swój wzrok miał utkwiony gdzieś koło mojego ucha.
-Zapewne taka okazja już nigdy mi się nie przytrafi...- mówiąc to spojrzał mi w oczy.
-Co ty chcesz zrobić?- spytałam się go cicho na co on wzruszył ramionami. Zamknął oczy, pochylił się nade mną i wyszeptał.
-Mam nadzieje, że za to też zostanę ułaskawiony.- po tym złączył nasze usta.
Nie wiem co mną kierowało, ale oddałam ten pocałunek i to z takim samym, o ile nie większym zaangażowaniem. Bestia przeniósł swoje ręce na moją talie, a ja na jego szyje. Nagle pocałunki stały się bardziej namiętnie, a ciało chłopaka docisnęło mnie do ściany. Pociągnęłam delikatnie kosmyki jego włosów, na co zareagował cichym pomrukiem w moje usta i lekkim uśmiechem. Ale kiedy dłoń Garfielda zaczęła wędrować pod sukienkę, zaciągając materiał rajstop po drodze, odzyskałam rozum. Odepchnęłam delikatnie chłopaka i wyszłam z pokoju.
-No, no, no, siostrzyczko. To przecież takie niestosowane...- zakpił mój brat, który w tej chwili był oparty o ścianę obok.
-Widziałeś? Jak?- spytałam. Chciałam założyć kaptur ale przypomniało mi się, że jestem w domu. Poprawiłam rajstopy i wyprostowałam się jak struna. On tylko przejechał dłonią po włosach i uśmiechnął się.
-Czy widziałem? Tak. Trudno by nie było. Jak? Cóż, nie zamknęliście drzwi. Szukałem cię, a wasz przyjaciel powiedział, że właśnie mordujesz zielonego, więc oto jestem.
-Cyborg?- spytałam, a on potwierdził skinieniem głowy.
-Rachel... Długo się nie widzieliśmy, co powiesz na mały spacer po ogrodzie różanym? Tylko ty, ja, Bella i Polaris.
-Jasne.- zaoferował mi ramie, które przyjęłam i poszliśmy do pokoju Yuki. Hawk otworzył drzwi i weszliśmy do środka.
-Anabello, razem z Rachel i ja idziemy na spacer. Zechcesz pójść razem z nami?

Hawk

-Anabello, razem z Rachel idziemy na spacer. Zechcesz pójść razem z nami?- powiedziałem. Dziewczyna podniosła wzrok z czytanej przez nią książki i uśmiechnęła się słodko. Tak. Nadal jest dla mnie ważna. Na widok jej uśmiechu mam ochotę sadzić róże. To nienormalne by tak myśleć o swojej przyjaciółce, ale to prawda. Wciąż coś do niej czuje i nie mogę przestać.
-Oczywiście. -wstała z fotela i wygładziła materiał sukienki. Nawyk. Zawsze to robi. Pidżama, strój na ćwiczenia czy sukienka, nieważne, zawsze poprawia materiał gdy wstaje. Każdy ma jakiś nawyk. Ja poprawiam włosy gdy kogoś słucham, by mieć lepszy kontakt wzrokowy. Rachel zakłada kaptur gdy coś czuje. To jej obecny nawyk. Zauważyłem go niedawno. Kiedyś zakładała włosy za ucho gdy była zawstydzona.
-Halo. Hawk.- Raven pstrykała mi palcami przed twarzą. Spojrzałem na nią tępo, na co ona się uśmiechnęła. Bella zaśmiała się cicho i we trójkę wyszliśmy z jej pokoju. Spacerowaliśmy po korytarzach zamkowych rozmawiając beztrosko, tak jak kiedyś. Bella i Rachel wspominały ich życie godne błazna królewskiego, a ja? Powtarzałem jakie to było niedojrzałe, ale kiedy doszły do tego okropnego wieczoru...
-Oj błagam Hawky... Wyglądałeś uroczo- zapiszczała Neve, a ja poczułem jak moje policzki mnie pieką- Awww, Hawky ty się rumienisz.- zapiszczała i uwiesiła się na moim ramieniu.
-Bell daj spokój, bo się nam chłopak spali żywcem.
-I ty Brutusie?- zapytałem starszą siostrę i zaśmiałem się.
-Prawda jest taka, że niebieskie włosy ci pasowały...-mruknęła od niechcenia blondynka.
-Błagam cie, bo powiem Louis'owi, że jesteś w ciąży!- dziewczyny stanęły, a ja zachowałem kamienną twarz.
-N-Niby dlaczego miałby ci uwierzyć?- za jąkała się i spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi, błękitnymi jak sopel lodu, oczami.
-Tylko pomyśl. Ja jestem Hawk, grzeczny, uporządkowany, miły i zawsze mówiący prawdę chłopak, a wy? Totalne przeciwieństwo.- założyłem ręce na klatce piersiowej i uśmiechnąłem się cwanie. Rachel zachichotała, a Bella podeszła do mnie wolno.
-Nie zrobisz tego- spojrzała mi w oczy, a ja westchnąłem.
-No nie wiem... Może tak, może nie... Kto wie? Ja wiem.- odwróciłem się od niej plecami.
-Kretyn.- zaśmiała się i cisnęła w mnie śnieżką. Strząsnąłem ze śmiechem śnieg z moich włosów i spokojni już wyszliśmy na dwór. Pół dnia spacerowaliśmy. Polaris biegała jak szalona za dorotami, a my rozmawialiśmy. Pod wieczór, przed kolacją, Raven udała się do Bestii, by wszystko ustalić przed jutrem...


    Niebieskowłosa dziewczyna z białą maską na twarzy, patrzyła na grubego, niskiego, łysiejącego mężczyznę z wyższością. Leżał on oparty o ceglaną ścianę w ciemnym zaułku. Idealne miejsce. Mężczyzna był poobijany, miał złamaną prawą nogę i przestrzeloną drugą w kolanie. Jego twarz wykrzywiała się w bólu i przerażeniu, gdy dziewczyna w czarnym, elastycznym kombinezonie. Zdjęła białą maskę z czarnym uśmiechem i pochyliła się nad mężczyzną.
-Gadaj. Inaczej będzie boleć jeszcze bardziej.-przełożyła pistolet z prawej do lewej ręki i patrzyła, jak przerażony cel próbuje się od niej odsunąć.
-Jesteś diabłem! Szatanem!- prawą ręką szukał czegoś czym mógł się bronić, a lewą przytrzymywał pulsującą od bólu ranę postrzałową.
-Ja jestem ta zła mówisz?- dziewiętnastolatka zaśmiała się głośno zaraz jednak poważniejąc.-Nie ja tu jestem szefem mafii. Nie ja zabijam niewinnych ludzi, nie gwałcę, nie niszczę psychikę małych dzieci!- podniosła pistolet i strzeliła mu między oczy. Krew lekko rozprysłą się z rany, a głowa pod wpływem postrzału, odchyliła do tyłu uderzając w ścianę.
-Znowu nic się nie dowiedziałyśmy... Jeśli nadal będziesz tak robić, to skończą nam się źródła informacji. Pamiętaj.- do niebieskowłosej podeszła inna, niższa dziewczyna w takim samym kostiumie i podobnej masce. Na jej był namalowany smutek. Różowe włosy lekko powiewały pod wpływem wiatru i wplątywały się w sznurek, którym zawiązana była maska.
-Mam to gdzieś. Świni się należało.- powiedziała to patrząc kamienną twarzą na ciało mężczyzny. Dla niej był nikim, no może do niedawna workiem całkiem ważnych informacji, jednak teraz, nikim. Jak zdechła mucha, którą sekundę wcześniej walnęła packą. Nie było jej go żal. Po prostu patrzyła na ciało. Jej szare, z każdym dniem tracące szczęście, oczy nie wyrażały kompletnie nic, nic prócz pogardy.
 Różowo włosa zdjęła maskę i spojrzała swoimi intensywnymi zielonymi oczami na siostrę. Położyła jej dłoń na ramieniu i przyciągnęła do siebie. Czoło oparła o jej ramię i wsłuchiwała się w odgłos serca, które w odróżnieniu od jej było spokojne. Dziewczyna martwiła się o siostrę coraz bardziej. Jej jedyna siostra, którą kochała zmieniała się w potwora do zabijania. Mordowała z zimną krwią, chodź na samym początku miała wyrzuty sumienia i płakała w nocy, teraz nic nie czuła. Niebieskowłosa wyrwała się z uścisku siostry i odeszła zostawiając ją samą. Dziewczynie zebrały się łzy w oczach, ale powstrzymała się przed ujawnieniem ich. Wzięła głęboki oddech i ostrym, chirurgicznym skalpelem wycięła na dłoni trupa dwa znaki. Uśmiech i smutek. Podniosła z ziemi łuski i odeszła, co prawda inna drogą, ale do tego samego celu co siostra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz