wtorek, 8 grudnia 2015

Rozdział 16 ,,Nareszcie"

Raven

  Przed lustrem widziałam siebie, chyba. Bo nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę ja. Lekkie loki, wyglądające na naturalne, przednie zostały zabrane do tyłu i upięte srebrnym grzebykiem z którego wypływał delikatny welon.Na twarzy delikatny makijaż, składający się z delikatnej kreski na oku, przyciemnienia lekkim szarym załamania powieki, oraz zwykłej pomadki w odcieniu nude. Subtelnie wykończone delikatnym różem na policzkach. Sukienka bez ramiączek, która tworzyła wokół mnie spirale, pod piersiami był delikatny srebrny pasek w cekiny, a górna część była obszyta koronką. Dotknęłam opuszkami palców srebrnego, delikatnego,naszyjnika z małymi kwiatuszkami z diamentów. Bo kompletu były także kolczyki i bransoletka.
-Szkoda, że cała ta praca pójdzie na marne...- westchnęłam ciężko i założyłam lekko kremowe buty na obcasie z kwiatami przy pięcie.
-Panienka jest gotowa.- jedna z kobiet powiedziała i klasnęła w ręce. Kobiety wręcz z czcią przyglądały się kreacji. To było dziwne.
-Dziękuje za waszą prace...-powiedziałam siląc się na uśmiech, który kobiety odwzajemniły. Znów spojrzałam w lustro i biorąc głęboki oddech, uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Usłyszałam pukanie, a potem otwieranie się drzwi. W gładkiej tafli lustra w srebrnej, zdobionej oprawie zobaczyłam mojego brata i Bestię. Oboje byli zdziwieni, widziałam to dokładnie na ich twarzach. Byliby nienagannie ubrani gdyby nie jeden fakt. Oboje nie mieli zawiązanych krawatów. Przejechałam palcem od moich żeber, aż do pasa rysując niewidzialną linię. Czułam pod delikatnym materiałem białej sukni, a pod spodem gorset, którego twardszy materiał czułam, i odwróciłam się do chłopaków.
-Siostrzyczko... możesz nam pomóc?- powiedział Hawk z uśmiechem, spojrzałam na Bestię który także się szczerzył. Zawiązałam mojemu bratu krawat, a gdy skończyłam wyszedł dając mi na pożegnanie całusa w policzek. Nie patrząc na zielonego wiązałam mu krawat, jednak ledwo mi to wychodziło, czułam jego spojrzenie na sobie, jak wywierca we mnie dziurę przez którą powoli wydostają się moje uczucia. Czułam to przeklęte ciepło na policzkach, jak moje serce bije głośno i szybko. Cholera.
-Dziękuje Raven.- powiedział gdy skończyłam wiązać jego czarny krawat i podniosłam na niego wzrok. Chciałam się go spytać o to co wydarzyło się wczoraj, jednak on zrobił pierwszy krok. Prawą dłonią poprawił moje włosy, zakładając krótszy kosmyk za ucho i pocałował mnie w policzek. Zanim wyszedł uśmiechnął się do mnie w progu drzwi i powiedział:
-Nie udanego ślubu.- zamknął za sobą drzwi a ja spojrzałam w lustro. Byłam cała czerwona. 

Bestia

 Po wyjściu od Raven, udałem się na sale główną, gdzie miała się odbyć ceremonia. Usiadłem na ławce w pierwszym rzędzie i czekałem. Koło mnie usiadła Bella, miała ponurą minę, jak nadąsane dziecko, usta wydęła jak kaczka do przodu, a ręce złożyła na piersiach. Prawa strona platynowych włosów była upięta i przerzucona na lewą stronę, a grzywka zebrana razem z nimi.
-To wszystko jest tak sztuczne, jak miłość Arelli. Każdy tu mówi i myśli tylko o tym że Rachel nie zginęła.- wyprostowała ręce i zaczęła bawić się kryształkiem na swoim naszyjniku.
-A to źle ponieważ?- jakoś nie rozumiałem jej toku myślenia. Czy to nie dobrze?
-Nie Garfield, to nie dobrze. Wszyscy mówią tylko o tym że opuściła Azarath, że nie nadaje się na władcę, że to Hawk powinien ożenić się z którąś z ich córek, że...- zawahała się na sekundę, by później grobowym głosem i z poważną twarzą powiedzieć- powinna zginąć. 
-Oh... czyli wszyscy tu to świnie? Myślące tylko o swojej pozycji?- na moje pytanie blondynka prychnęła z pogardą.
-To arystokraci, i rodziny królewskie. Zabili by dla wyższej pozycji w hierarchii. Szuje, udające kochanych władców czy prawe ręki, a tak na prawdę gotowi są wbić ci nóż w plecy tylko dla zysku. W tym świecie nie ma przyjaźnie, istnieją cele, zyski i droga do nich. Sojusznicy są dla lepszych efektów, czasem nawet miłość jest sztuczna. To wszystko idzie z pokolenia na pokolenie. Uczą tego, wpajają swym dzieciom zasady i słowa "Bądź najlepszy", "Po trupach do celu", "Miłość i szczęście nie istnieją", "Jest tylko władza".- z każdym zdaniem włosy dziewczyny oblewały się błękitem i ciemniały, brwi marszczyły, a głos pozbawiony był wszelkich uczuć. Lodowe spojrzenie utkwione było w wielkim rodzinnym obrazie nad rozwidleniem schodów. Na krześle z lewej siedziała Arella, obok stał Hawk, a Rachel w środku. Dłonie dziewczyny zaciskały się w pięść na materiale sukni. Złapałem jej dłonie w swoje i powiedziałem cicho.
-Już niedługo to się skończy, wrócimy do naszego świata, na Ziemie, do Jump City. A ty razem z nami. Patrzyłem jej w oczy, widziałem jak na ułamek sekundy jej niebieskie oczy zeszkliły się, a sama ich właścicielka uśmiechnęła się delikatnie.
-Dziękuje. Ciesze się że daliście mi szansę.- puściła moje dłonie i przytuliła się do mnie. Oparłem brodę o jej głowę, a ręce położyłem na jej plecach, głaszcząc ją delikatnie. Bella oddychała głęboko i nie równomiernie, ale kiedy się uspokoiła, puściła mnie i uśmiechnęła się.
-Dobra bo zaczną myśleć, że się umawiamy.- zaśmialiśmy się krótko, a potem spoważnieliśmy, gdy usłyszeliśmy odgłos muzyki. Była wolna, grana na fortepianie, na czarnych klawiszach. Ze schodów schodziła Raven u boku swojego brata. Wolno stąpała po czarnym dywanie, a suknia powiewała za nią. Na szczycie stał już Draco, ubrany w czarny garnitur i czerwoną koszulę. Uśmiechał się z wyższością w naszą stronę, a zwłaszcza na Bellę. Blondynka ciskała nienawistnym spojrzeniem w demona, u którego boku stała kobieta. Miała czerwone włosy zebrane do tyłu tak, że z przodu żaden nie odstawał, a z tyłu były piękne gęste loki. Miała ciemną, opaloną karnację, która przypominała pomarańcz. oraz żółte kocie spojrzenie. Czarna sukienka z wielką dziurą na brzuchu, delikatnych ramiączkach i rozcięciem po obu stronach ud, aż do metalowego pasa. Kobieta była bez butów, a na jej kostkach połyskiwały srebrne bransolety. Patrzyłem na nią dziwnie, zastanawiając się kim jest jednak Bel dźgając mnie w bok szepnęła mi na ucho.
-To Exlecebra, jest sukkubią, demonem kuszącym ludzkich mężczyzn nocą. Jest najbardziej szanowaną sukkubią w ich świecie, oraz prawa ręką Draco. Była niegdyś nałożnicą Abaddon'a, ojca Draco, lecz kiedy zmarł, zajęła się nim i wychowała go. Sam Draco jest kambionem, czyli dzieckiem poczętym w łonie ludzkiej kobiety, spłodzonego przez Inkuba, czyli męskiej wersji sukkubi. Obecnie jest świadkiem swojego jakby przybranego dziecka.- pokiwałem głową ze rozumiem i wróciłem do uroczystości.
-...Jeżeli ktoś zna powód, który unieważni ślub tej dwójki, niech się wypowie w obecności władcy, Bogów i Demonów, oraz Potężnych Wilków!- teraz zaczynamy przedstawienie.


 Różowowłosa razem z siostrą stały w ciasnym zaułku pomiędzy dwoma budynkami. Było już ciemno, a neony sklepu muzycznego oświetlały im kąt. Siostry zaczęły rozpinać suwak i zdejmować z siebie czarne kostiumy, które schowały w kartonie. Dwie białe maski położyły na samej górę i schowały paczkę za kontenerem na śmieci. Pod kostiumami miały swoje ubrania, wystarczyło tylko że założyły swoje kurtki. Wyszły zza zaułka i weszły do sklepu "Red Rose". Zza ladą siedział znudzony, czarnowłosy chłopak z czerwonymi pasemkami.
-Aj, aj, aj! Przepraszamy Ash, że musiałeś tyle czekać. Możesz już wracać do siebie, my zamkniemy.- powiedziała roześmiana różowowłosa podchodząc do chłopaka. Jej usta okładały się w lekki, prawdziwy uśmiech. Za nią kroczyła siostra, długie niebieskie włosy lekko falowały pod wpływam ruchu, a twarz nie wyrażała emocji. Rozglądała się uważnie po instrumentach czy aby na pewno nic nie zostało zniszczone, lub czegoś nie brakowało. Nie rozumiała jak jej siostra możne się uśmiechać, być taka radosna jak dziecko.
-Nic się nie stało Candy. Był mały ruch, wiec mogłem coś poczytać.- Ash wyprostował się i zabrał leżącą tuż obok książkę. - Zabiorę swoje rzeczy i idę. Chłopak wyszedł z pomieszczenia kierując się na zaplecze.
-Jasne nie ma sprawy.- odpowiedziała Candy i skierowała swoje poważne spojrzenie w stronę siostry.- Czemu nadal mu nie ufasz?- jej wzrok był chłodny, tak bardzo nie pasujący do jej codziennego ciepłego spojrzenia, którym obdarzała świat. Na początku niebieskowlosa zatkało. Od bardzo dawna nie widziała u swojej siostry tak nieczułego spojrzenia, do tego wymierzonego w nią sama. Lekko rozszerzone oczy znów wróciły do normalności, a odrobinę za szorstki ton uderzył w uszy jej siostry.
-Ty za to za szybko mu zaufałaś.- wyminęła siostrę i poszła schodami na gore gdzie znajdowało się ich mieszkanie.
 Różowowłosa przyłożyła dłonie do twarzy lekko przecierając nimi oczy. Westchnęła ciężko.
-Destiny, tracę cie z każdym dniem...- szepnęła. Usłyszała odgłos zamykanych drzwi zaplecza, a potem zamku. Wyjęła z kieszeni kurtki klucze i również zamknęła zamki zabezpieczające główne wejście. Ustala za lada i kucnęła, wyłączyła alarm, który był na ścianie bocznej. Wstała otrzepała ręce i przed pójściem na gore zgasiła światło górne, a zapaliła te które oświetlały schody.Teraz jedynym co się paliło w sklepie była czerwona lampka w alarmie. Dziewiętnastolatka weszła po schodach i na górze zgasiła światła oświetlające jej drogę. Spojrzała w lewo, na końcu korytarza był pokój, z którego z lekko otwartych drzwi wypadało światło. W mieszkaniu było cicho, tak bardzo, że słychać było szelest przewracanych kartek z pokoju. Smutnym wzrokiem patrzyła przez chwile na gabinet siostry, jednak kiedy z jej oczu poleciały pierwsze łzy, skierowała się do swojego pokoju. Już chciała nacisnąć klamkę, wejść do SWOJEGO pokoju, ale usłyszała coś, czego nie powinna. Otwieranie klapki laptopa, oraz delikatne, niemalże nie do usłyszenia stukanie w klawiaturę komputera. Candy zaczęła myśleć o najgorszym, jednak kiedy usłyszała przekleństwo i dźwięk informujący o nieprawidłowym haśle, uśmiechnęła się chytrze. Nie ma bata żeby złamano jej hasło. Zamarła gdy tylko do jej uszy doszedł odgłos wydawany przez jej komputer, gdy się loguje. Założyła na lewą dłoń rękawiczkę z wypustkami na kostkach i chwyciła pewnie klamkę, szybko otworzyła drzwi i celując wyprostowaną dłonią w niechcianego gościa, zacisnęła ją w pięść. Z wypustek na kostkach wystrzeliły cienkie żyłki, zakończone małymi ostrymi kolcami. Ostre końcówki wbiły się w skórę srebrnowłosej dziewczyny która zaskoczona nie zdążyła nawet spojrzeć na właścicielkę pokoju, kiedy jej skóra została głęboko nacięta. Zawarty w kolcach środek usypiający, wpłynął do krwiobiegu srebrnowłosej.
-Desiny!- poczekała, aż jej siostra przyjdzie do pokoju, w między czasie szybko wstukała dodatkowe hasło zabezpieczające folder z dnia 20 października. Były to dane o ich...  Destiny morderstwie. Wpływowy polityk, który organizował zbiórki dobroczynne. Aż nieprawdopodobne ile miał za uszami. Handel żywym towarem i bronią w Iraku w czasie wojny.
 Kiedy jej siostra przekroczyła próg pokoju, gotowa wyperswadować jej, że nie powinna jej przeszkadzać, zaniemówiła. Srebrnowłosa dziewczyna spała na podłodze przytulona do jednego z pluszaków jej siostry, który leżał na ziemi. Intruz lekko pochrapywał i przekręcał się z boku na bok.  Jej siostra na to miast, pochylała się nad komputerem ze zmarszczonymi brwiami, analizując po raz 3 zawartość folderu. Doszukiwała się jakiejkolwiek informacji, która mogłaby być istotna dla osób trzecich. Jednak takowej nie znalazła. Wiedziała co było w sieci, sprawdzała to regularnie, uczęszczając w rozmowach na temat spisków i ploteczek w ich mieście, hakowała konta policji, a nawet FBI . W ten sposób doszukiwała się informacji o tym, czy coś co wiedzą, nie wyciekło zza murów ich sklepu.
-Co chciała?- dziewczyna była niska, niższa od niej, ale wyższa od Candy, miała bardzo kruchą lecz umięśnioną budowę ciała. Niebieskowłosa odwróciła dziewczynę twarzą w jej stronę. Włosy związane w kitkę oraz grzywka na bok, która teraz nieułożona, zasłaniała jej wielkie, oczy i długie rzęsy. Czarny strój ninja, bez rękawów, z białą chustą na biodrach i tasiemką na lewej nodze. Nos i usta zasłaniała biała chustka z wyszytą na niej szarą literką "S". Rozpoznając literę Destiny cofnęła się o dwa kroki od ciała.
-Nie wiem...Sprawdzała folder ze sprawą Jimmie'go Tucker'a. Sprawdzam właśnie czy... O kurwa.- Destiny ze zdziwieniem popatrzyła na siostrę, która nigdy nie przeklina. Podeszła do niej i zajrzała jej zza ramienia na komputer. Pod zdjęciem były informacje.
Dane osobowe: Jimmie Tucker
Data urodzenia: 13 kwietnia 1973r.
Miejsce zamieszkania: Elizabeth Street 54/2
Zawód: Polityk
Stan cywilny: Żonaty z Cassidy Tucker (Jacob) od 1998r. 
Dokładne informacje: Wychował się w bogatej rodzinie w Manhattan'ie. Ojciec Gregory, matka Juliet Francis. Wzorowy uczeń Wyższej szkoły średniej w Nowym Yorku z nienaganną frekwencją. Kapitan szkolnej drużyny football'owej. Gra w szachy, warcaby i mahjong'a. Ulubione warzywo to kalafior, a owoc pomarańcz. Przyłapany parę razy na zdradzie żony. Bezdzietny. [..]
Możliwe powiązania ze "Slade'm". 

__________________________________________________________________________
Więc, długi rozdział, na który chyba warto było czekać, prawda? Tak więc na stronie bohaterów możecie już przeczytać opis postaci Candy i Destiny. Rozdział miło się pisało (nawet za cenę złej oceny^^) pomimo trudności... Miłego dnia/wieczora/nocy  (niepotrzebne skreślić)

Lily♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz