sobota, 14 maja 2016

Rozdział 21 ,,Zmarli są bliżej nas, niż to sobie wyobrażamy"

Bestia


-Przykro mi...- wyszeptała blondynka przykładając mi dłonie do pleców. Były zimne jak lód i idealnie chłodziły moje obolałe plecy.

-Nic ci jeszcze nie powiedziałem. Skąd wiesz co mi się stało?- lekko syknąłem gdy za mocno nacisnęła na stłuczoną łopatkę.
-Mówiłam już... Słyszę ludzkie myśli, mam wgląd do ich umysłu, wspomnień. Znaczy nie wszystkich. Są wyjątki. Istoty z naturalną barierą. Jest ich niewielu, ale są...
- Przykro mi.
-Za co?- zaczęłam mi owijać bandaż wokół klatki piersiowej chichocząc cicho pod nosem.
-Musisz to znosić cały czas... Jest ciężko?
-Czasami... Jednak niektóre myśli są piękne. -usiadła przede mną na podłodze owijając ramiona wokół kolan. -Kiedy patrzę na parę trzymającą się za dłonie, którzy spacerują po parku wpatrzeni w swoje oczy, słyszę ich myśli o swojej drugiej połówce, deklaracje miłości, które zostaną wypowiedziane w najważniejszym dniu i wspomnienia jak się poznali. Widzę jak wyobrażają sobie ich wspólne życie. To jest piękne. -wpatrywała się rozmarzona w podłogę gdzieś koło moich stóp.
-Chciałabyś tak? -Oderwała wzrok z przestrzeni i przeniosła go na mnie podnosząc brew do góry.
-Ale co? -wywróciłem oczami i ześlizgnąłem z łóżka, by usiąść przed nią.
-Takie życie. Chłopak, miłość, ślub, miłość, dom, miłość, rodzina, miłość...
-Okey... Czemu co drugi wyraz to "miłość"? -zaśmiała się, a po niej i ja.
-To mała aluzja do tego, jak się ją "okazuje"...- zaczęliśmy się jeszcze głośniej śmiać.
Nagle jednak spochmurniała, wyprostowała się i westchnęła głęboko.
-Opowiem ci historie o nieszczęśliwej miłości. Najokropniejszej ze wszystkich...
-Niby czemu taka okropna?
-Bo jednostronna, nieodwzajemniona.
Spojrzała mi w oczy. Jej niebieskie tęczówki szkliły się jak kryształki, a policzki lekko się zaróżowiły. Zamknęła oczy i odetchnęła jeszcze raz.
-Kiedy go poznała, była młoda, ale bardzo cierpiała. Nikt nie pytał czego chce, trzymali ją na uwięzi, hodowali do perfekcji, której ona, nie mogła dosięgnąć. Pewnej bardzo pięknej, gwieździstej nocy, przybył do niej z nieba. Poważnie mówię. Wleciał na jej balkon jak ptak. Piękny, energiczny, lubiący biegać, ptak. Wiesz za czym tak gnał? Za swoim fezem. Wyleciał z innego czasu i wymiaru dla czapki z frędzlem. To było dziwne. Bardzo... Ona mu go zabrała i założyła na głowę.

Bella

-Jak masz na imię? -krzyczałam ze śmiechem uciekając. Mężczyzna gonił mnie, a uwierzcie, biegać to umiał szybko, choć na takiego nie wyglądał.
-Doktor! Wracaj tu!
-Nie nazywasz się Doktor. Masz inne imię, ale nie słyszę go. Czemu go nie słyszę?
 Zatrzymała się w środku lasu do którego wbiegliśmy. Mężczyzna pogłaskał mnie po głowie.
-Moje imię nie może zostać wypowiedziane. Mówi John Smith.
-Nie.
-Co?
-Wolę Matt. Bardziej ci pasuje. 
-Matt Smith? Hm... Maty Smith. Dobre. Pokazać ci coś? 
 Kiedy kiwnęłam głową, Matt wyprowadził nas z lasu i zaprowadził pod zamek.
-Ładny zamek. Taki... Duży...
Kiwnęłam głową i wprowadziłam go do środka. Kiedy zobaczył nasza służkę, wyciągnął jakieś urządzenie i machał nim wokół niej.
-Co to za rasa?
-Ludzie...
-Ale czuję zmianę DNA. Są w niej obce komórki...
 Zaśmiałam się smutno oglądając białowłosą dziewczynę. Jej niebieskie oczy lśniły błękitnym blaskiem.
-Trik rodzinny. Wytwarzany małe kryształki lodu, które umieszczamy pod skórą... -podniosłam jej włosy odkrywając małą bliznę.
-To.... To jest...
-Złe, wiem. Co chciałeś mi pokazać?
-To ci się spodoba! Chodź.
 Znów trafiliśmy do mojego pokoju, weszliśmy na balkon, gdzie stała niebieska budka. Otworzył drzwi małym kluczem i pociągnął mnie za rękę do środka. 
-Jest większa...
-W środku. Tak wiem.

  Przeżyliśmy razem wiele przygód. Matt był nieobliczalny, genialny, przebojowy, nie z tego świata... Po prostu był Doktorem.


-Widzisz Bestio, ten mężczyzna był jak gwiazdy. Można go było kochać, każdy mógł o tym wiedzieć, ale on tego nie odwzajemniał. Było wiele innych na jej miejscu, starszych niż głupiutka czternastolatka, ładniejszych i mądrzejszych, bardziej odważnych, po prostu idealniejszych. Nigdy nie zakochuje się w gwiazdach dobrze? Ja wiem, że kuszą, są piękne i idealne, ale to przynosi dużo cierpienia. Zwłaszcza śmierć. Do tego miał trzy żony i jedną  z nich była królowa Elizabeth, więc~..
-I tak wiem, że to była ty. 
 Zaśmiałam się cicho i usiadłam obok niego. 
-Tylko tyle z tego wywnioskowałeś? Serio?
-Nie. Dowiedziałem się że bardzo cierpiałaś przez rok, że bardzo go kochałaś.
-Tak masz rację... Idę coś zjeść, chcesz coś? -wstałam i pomogłem się podnieść chłopakowi.
-Coś słodkiego... -zacisnął lekko zęby i przeszedł odległość pomiędzy łóżkiem, a biurkiem. Ja wyszłam z pokoju i zeszłam jedno piętro niżej do pokoju głównego. 
-Wiesz że to nie twoja wina....
Podskoczyłam w miejscu cicho pieszcząc. Zaczęłam się rozglądać za źródłem głosu, ale nic prócz zdziwionego wzroku Cyborga nie zobaczyłam. Machnęłam lekceważąco ręką i wyjęłam z szafki czekoladowe ciasteczka, a dla siebie pierś kurczaka z lodówki. Ten głos był znajomy... Nawet bardzo... Weszłam do pokoju Bestii i pisałam mu ciastka.
 -Ty...to zjesz? -wskazał palcem na surową pierś i odchrząknął. 
-Nie martw się, już wychodzę. -poczochrałam mu włosy i poszłam do siebie. Po drodze zajadałam mięso i myślałam nad głosem.
 Siedziałam przed biurkiem i bawiłam się chrząstką w ustach. Dobrze wiedziałam, że znam ten głos. Był miękki, bardzo kobiecy, uwodzicielski... Przeniosłam wzrok ze ściany na okno. Do szyby przyczepiona była koperta, zerwałam ją i otworzyłam. W środku był telefon i karteczka.

Witaj kochanie!

 Zapewne trafiłam w czasie i jesteś teraz na Ziemi, prawda? Telefon posłuży ci do kontaktowania się ze wszystkimi we wszechświecie i czasie, każda podróżniczka musiała go mieć, by się z nim skontaktować. Zapewne jeszcze tego nie rozumiesz, ale masz w nim zapisany jego numer i Twojego ojca. Dostał drugi, podobny. W szafce w biurku masz mały prezent ode mnie złociutka. Mam nadzieje, że lubisz kolor krwi? Będzie ładnie pasować do twojej bladej cery. Zapewne pamiętasz jak działa? Oby, nawet nie waz się jej liznąć na ustach! Ehhh, nie powtarzaj tego błędu.


Szczęścia skarbie ♥
Melody
 Spojrzałam jeszcze raz na szybę i przeczytałam napis:

"Zasada pierwsza. Doktor zawsze kłamie..."
 No tak...

Raven

 -Witam....
Po tym zajściu z Bestią, wróciłam do siebie. Jednak nie sądziłam, że będę mieć gościa. Białowłosy chłopak leżał na moim łóżku i przeglądał moje księgi.
-To u was rodzinne?! Żadnego poszanowania dla własności innych! Jesteście tacy sami, a i tak diametralnie inni... Miałeś nie żyć.
-Oj zimna jak zawsze... Jestem tu właśnie z tego powodu. Ma mnie nie szukać. Oficjalnie nie żyje. A przede wszystkim dla niej.
-Czuję się zaszczycona nosząc brzemię twojego sekretu....-odwróciła się od niego i zatrzepotałam przy tym peleryną. Odłożyłam wolumin na półkę i spojrzałam krytycznie na starszego chłopaka. 
-Gdybyś gnił pod ziemią, wszystkie nasze problemy by zniknęły. A tak jeszcze muszę ją okłamywać...
-Oko za oko, ząb za ząb, czy jakoś tak nie? -rozłożył się na łóżku i zaśmiał się.
-O czym ty mówisz? Jakie oczy? Nic przede mną nie ukrywa.
 Stanęła nad nim z założonymi rękoma i pstryknięciem palcami zwaliłam go z meblu.
-Nie pamiętasz o tym, manipulowała z twoim mózgiem. Niezbyt dobre wyjście... Przez rok musiała znosić poczucie winy...
-Wynoś się stąd Christian. Nigdy nie pokazuj się nam na oczy.
 Chłopak wzruszył ramionami i wyskoczył przez otwarte okno. Przeklęty typ. Oby zginął prędzej czy później... Warknęłam i rzuciłam się na łóżko, złapałam za poduszkę i zaczęłam w nią wrzeszczeć jak nienormalna. To wszystko jest nazbyt skomplikowane. Chris powinien nie żyć od 4 lat. Sprawa z Garfield'em nie dawała mi spokoju, a wspominając sytuację w korytarzu, moje serce wariowało, w głowie miałam tylko "Matko, matko, matko..." i tak w kółko. To mnie jeszcze bardziej męczyło. Niby całowaliśmy się kilka razy, ale nic nie rozmawiamy. Zaczynam się gubić we własnych uczuciach, a możliwość utraty kontroli nie pomaga. 
-Stuku puku, dzyń dzyń dzyyyyń~! -blondynka rzuciła się na łóżko, kładąc się na mnie, a ręce oparła o moje piersi.
-Co? -Bell na początku wzięła kilka głębokich wydechów przez nos ze ściągniętymi brwiami i powtórzyła tą czynność kilka razy. Nagle jednak pokręcił głową z żałosnym uśmieszkiem i spojrzała mi w oczy.
-Pokażcie mi z Gwiazdeczką najlepsze miejsca w mieście! -pstryknęła palcami i zaśmiała się z mojej krzywej miny.
-Najlepszy rzeźnik to Samuel, ma lokal na rogu Summerastreet 23, wino znajdziesz w sklepie "Dollhouse", jest praktycznie wszędzie, tak samo jak reklamy. Ciuchy masz wszędzie, zawsze coś znajdziesz, a ty ubierasz się we wszystko, biblioteka jest mała, ale mają fajne książki, jest na skrzyżowaniu Flowerstreet 43 i Bakerstreet 21. Coś jeszcze?
 Spojrzałam na dziewczynę która warknęła i wstała ze mnie. 
-Przyniosę ci coś z biblioteki...-machnęła na mnie ręką i wyszła z mojego pokoju. Westchnęłam i ruchem ręki zgasiłam światło w pokoju i zasłoniłam rolety. Ciemność to jedyne co teraz potrzebowałam...


___________________________________________________________

Em... Przepraszam? :)