sobota, 2 maja 2015

Rozdział 8 ,,Kocham Star!"

Raven

 Znalazłam z dziewczynami rozwiązanie tego bagna. Zasada 3 mówi: ,, Gdy ojciec księżniczki nie ma władzy wychowawczej, matka przejmuje obowiązek zaślubin". Myśliciel że nam to nie pomogło? Nic bardziej mylnego. Paragraf 1 do tej zasady głosi: ,,Małżeństwo będzie zatwierdzone, jeśli tylko oboje z młodych, nie są zakochani, w takim przypadku zaślubiny zostają zerwane, a księżniczka może poślubić swego lubego".
-Teraz wystarczy tylko znaleźć kogoś, kto mógłby udawać zakochanie w Tobie, wtedy do ślubu nie dojdzie.
-Bella słusznie mówi. A ja mam pomyś kto to może być! Znacie się doskonale, dzięki czemu nie będzie wpadek przy rozmowie, jest tylko jeden problem...
-Jaki?-spytałam Starfire.
-...To Bestia...-zatkało mnie. Miałam chęć roześmiać się. Ja i Bestia? Po moim trupie! Ten chłopak jest nierozgarnięty, obrzydliwy, nie poważny i zielony! Ja wiem, każdy z nas, Młodych Tytanów, jest...dziwny?! Ale on? Wybryk natury! Przyznaję, że urusł, przez te lata, ale to nie zmienia faktu że to nadal ten sam gnom. Ale... Nie chcę już wychodzić za mąż. Nie pozostało mi nic innego...
-Zgoda. Chodźmy.- popatrzyły na mnie jak na idiotkę.-No chyba nie sądzicie że odegrany ten cyrk bez wiedzy gnoma?- dziewczyny pokiwały głowami na zgodę i wyszłyśmy z pokoju. Po wejściu (bez pukania) do pokoju Bestii zastaliśmy tam Cyborga i Nightwinga. Skierowali swój wzrok na nas.
-Mamy pomysł jak pomóc Rae... Jednak... Bestiamusiudawaćżejestwniejzakochanybyniedopuscićdoślubu!- Bella wypowiedziała to tak szybko że ledwo co ją zrozumiałam. Chłopaki patrzyli na nią w osłupieniu, a po chwili, Victor i Dick zaczęli się dziko śmiać. Bestia nadal patrzył w osłupieniu na blondynkę, która wyłamywała sobie palce.-To był pomysł Gwiazdki!- krzyknęła zrywając się z biurka, na którym wcześniej siedziała, i wskazała na rudą.
-Oj no błagam! Wystarczy że trochę poudają do ślubu, a potem będzie jak wcześniej. Oczywiście muszą jeszcze odegrać "przypadkową" scenkę na oczach Arelli, by ta dowiedziała się o ich "związku". 
- Gwiazdko?-ruda przeniosła wzrok na Bestie, który nadal był w niezłym szoku.- sama to wymyśliłaś?-dziewczyna znów kiwnęła głową na tak.-Zajebiście...-westchnął i złapał się za włosy, ciągnąc delikatnie za ich końcówki.
-Ok Roth, musisz się dowiedzieć jak najwięcej na temat Logana, a ty Logan jak najwięcej na temat Roth. Okey? Okey.  Chłopaki... I Star, zmywamy się.
 Victor poklepał Bestie pobarku, a Dick mnie. Zapadła cisza. Oboje uciekaliśmy wzrokiem na wszystko, byleby nie na siebie. Postanowiłam zacząć naszą rozmowę.
-Więc... Powiedz coś o sobie.
-Nom więc... Może znaczne od początku, mojej mocy... Moi rodzice byli biologami, zajmowali się testami nad zwierzętami, gdy byłem u nich, w laboratorium, ugryzła mnie małpa i zaraziła śmiertelną chorobą. Rodzice zaczęli robić antidotum, jednak ich wynalazek po zmieniał moje DNA i wpłynął na kolor mojej skóry. Potem oni umarli i znalazło mnie małżeństwo Elasti-Woman i Mento z Doom Patrol. Wywalili mnie... Wywalił mnie Mento bo nie panowałem nad mocami. Elasti próbowała się za mną wstawić, z resztą jak reszta drużyny, bo byłem tylko dzieckiem ale... Potem spotkałem was i założono Młodych Tytanów. Koniec!-uśmiechał się ale wiedziałam że w środku cierpiał. Trudno mu było mówić o swojej przeszłości.- A ty?
-Cóż... Arella mówiła że poznała Trygona  rok przed moimi narodzinami. Podobno w ogóle nie wyglądał jak ten teraz. Zakochała się i urodziłam się ja, potem mój brat Hawk. Gdy miałam jakieś dwa lata, mnisi dowiedzieli się od Wilków że Trygon ma złe zamiary wobec mnie. Razem z najwyższymi Wilkami. Soon'emi Moon'em wygnali mojego ojca do piekeł. Draco poznałam gdy mmiałam 6 lat, a Bellę jak miałam 5. W moje dziesiąte urodziny wezwano mnie do Wielkiej Sali. Tam do wiedziałam się wszystkiego. Zniszczyłam magiczne miejsce... Po raz pierwszy, to właśnie tam się zmieniłam. Arella wysłała mnie po tym do mnichów, gdzie żyłam przez 6 lat. Tam nauczyłam się panować nad emocjami i je ukrywać, a potem na Ziemie, bo było niebezpieczne. A zakończenie? Takie samo...Młodzi Tytani.
-Ulubiony kolor?
-Granatowy lub fioletowy, a ty?
-Zielony-zaśmiałam się cicho.
-Wygląd sprzed przemiany?
-Cóż byłem blondynem, opalonym,jak każdy w Australii i... Tak właściwie, to z tego wszystkiego, to tylko oczy zostały takie jakie były, zielone. Czy gdybyś mogła zmienić swoja historie i nie dopuściłabyś do tego by być Córką Demona?
-Nie...
-Jak to ,,Nie"?
-Gdybym to zrobiła, nie wysłali by mnie na Ziemie, z powodu zagrożenia, nie poznała bym was...
-Aww... Raven... Ty nas kochasz!-zaśliałam się na jego reakcje i odpowiedziałam:
-Jak cholera Garfield, jak cholera...


Bestia 

Byłem zdziwiony...ale tak pozytywnie zdziwiony. Po raz pierwszy przyznała się do uczuć. Kocha mn...nas! Nas! Bo kogo innego!? Widziałem że myśli o czymś. Wyginała palce ze zdenerwowania, zagryzała dolną wargę i uciekała wzrokiem na swoje szpilki.
-Jak wyglądał rytuał?-dziewczyna odetchnęła z ulgą i spojrzala mi w oczy.
-Bolało.- poczulem kujący ból w głowie.
***
Widziałem jak Raven przechodzi przez korytarz. Zobaczyłem że kieruje się, do bardzo ciemnego miejsca. Cały koniec korytarza był czarny. Przeszła przez drzwi do pokoju. Ściany były butelkowo zielone, a podłoga czarna, kamienna. Na środku był napisany znak. Wyglądał trochę jak litera ,,A" w znaku nieskończoności. Po bokach były świece i długie, cienkie patyczki, z których unosiły cię cienkie smugi dymu. Pachniało tu cytrusem i dymem. Podejrzewam że były to kadzidełka o zapachu pomarańczy. Raven podeszła do znaku obok którego, leżała księga. Otworzyła ją na zaznaczonej wcześniej stronie i rozejrzała się po pokoju. Westchnęła i zamknęła książkę, polożyła ją trochę dalej niż wcześniej. Przeszła ostrożnie na środek znaku i odmówiła formułkę.
-Azarath Metrion Zintos!- nic się nie stało, ale kiedy Raven chciała podnieść nogę, nie mogła jej ruszyć z miejsca. Uśmiechnęła się pod nosem i znów wypowiedziała zaklęcie, tym razem ręce miała na górze, trochę jakby była na krzyżu. Spróbowała poruszyć rękoma ale tak samo nic się nie stało.
-Nie uda ci się mnie zabić...Hahaha. Jestem za piękny by iść spać.- głos był męski, ale wydobywał się z ust Raven.
-Wybacz ale będę szczera... Masz wyorane pół mordy! Nie jesteś piękny tylko szalony i straszny!
-Za to ty jesteś śliczna, jednak nie tak jak twoja demoniczna wersja... Ona jest najpiękniejsza! Taka piękna, zabawna, zła...
-Jesteś dziwny Jeff... Unum corpus in duobus spiritibus mortem parati. Eieci te simul et occiderent. Carceris, in vastam exeant, et in pace sine corpore. Absente te Jeff'ie The Killerze.!* 
 Raven zaczeła się wić z bólu, na jej ciele pojawiały się rany, z których sączyla się krew. Potworny widok, Raven krzyczała i wiła się z bólu. Jej krew zbierała się w jednym miejscu i zmieniała w coś, na kształt ciała. Dziewczyna krzyczała jeszcze głośniej, zastanawiam się, dlaczego nikt tego nie słyszał? Po chwili przed Raven pojawił się wysoki chłopak w czarnych spodniach, białej bluzie pobrudzonej krwią. W ręce ściskał nóż, który po chwili puścił, upadając na kolana. Był nieprzytomny. Raven ciężko było złapać oddech, wypowiedziała cicho zaklęcie.
-Azarath... Metrion... Zintos...- ręce dziewczyny upadły ciężko z wyczerpania i upadła. Obraz zaczął się rozmazywać, a ostatnie co widziałem to Bellę i kilku strażników.
***
 Zamrugałem kilka razy. To co zobaczyłem było straszne. Tam było pełno krwi. Spojrzałem na Raven która trzymała się za rękę, powyżej łokcia i uparcie sciskała je co raz mocniej, mruczała coś pod nosem. Złapałem ją za rękę i uwolniłem ramie od uścisku. Miała tam dużą ranę która delikatnie krwawiła.
-Czemu nie użyjesz mocy?
-Po teleportowaniu Gwiazdki na Tamaran, jestem słaba, a do tego zaklęcia potrzeba sporo mocy. Aktualnie mogłabym przejść dwa razy przez ścianę i podnieść łyżkę.
-Chodź.-powiedziałem i wziąłem ją za rękę do łazienki. Tam usiadła na szafce na ręczniki, a ja wyciągnęłem apteczkę. Cyborg zawsze ma w sobie trzy apteczki, dla mnie, Robina i Star. Przemyłem jej ranę wodą utlenioną, założyłem opatrunek i bandaż. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
-Dzięki. Skaleczyłam się przy rytuale teleportacji. Byłam osłabiona ale musiałam wytrzymać. Teleportacje są bardzo męczące.
-Powinnaś się położyć lub pomedytować.- uśmiechnęła się delikatnie.
-Zaczynasz mnie rozumieć.- ja się zaśmiałem i pomogłem jej wstać, lekko się zachwiała.- Pomóc Ci dojść do twojego pokoju?
-Spokojnie. Dam rade.- wyszła. Tak naprawdę to cieszę się jak głupi. Poczułem coś do Raven jakiś czas temu. Ale... Ona mnie nienawidzi, a tak, poznany się lepiej, polubimy. I jeszcze te "przypadkowe" scenki. Kocham Star! Jest genialna! Pora na obiad. Przebrałem się i zszedłem na dół do jadalni. Usiadłem tam, gdzie zawsze i odpowiedziałem Belli i Gwiazdeczce na nieme pytanie, gdzie jest Raven, kiwnięciem głową na schody. Właściwie to ciekawe że obecność blondynki tak wpłynęła na relacje między żeńską częścią TT. Obiad jedliśmy w ciszy, nawet Draco i Bella nie dokuczali sobie.
-Wie ktoś gdzie tak właściwie jest Rachell?- zapytał lizus. Tak. Lizus. Bo cały czas podlizuje się matce Raven.
-Jest w swoim pokoju. Odpoczywa.- powiedziałem i wziąłem kawałek sałatki do ust.
-Pójde do niej.- ja zaksztusiłem się sałatą, Bella wypluła wino które właśnie piła, Star upuściła sztućce, Hawk zasiskał pięści na obrusie i próbował się uspokoić, a Cybuś i Nightwing trzęśli się przez śmiech.
-Emm... Radzę nie bo... Właśnie...
-Medytuje!- powiedziałem a w myślach dałem sobie medal.
-Tak właśnie! Medytuje! A każdy wie że w tedy się jej nie przeszkadza! Więc siedź tu i czekaj na nią!
-Arello...- zaczął ale ręka fioletowowłosej go uciszyła.
-Spokojnie Draconie, oni maja racje, nie przeszkadzaj jej.- chłopak skinał głową i wszyscy znów zaczęli jeść. Miło że kucharze w Azarath mają tyle warzyw i owoców. Dzięki temu nie muszę jeść mięsa.
-Bestio...- spojrzałem na czarnowłosego i uniosłem jedną brew do góry.- Skąd te przezwisko?- uśmiechnąłem się pod nosem i zmieniłem w lwa.- O zmieniasz się w lwa?- a mówią że to ja jestem głupi.- wszyscy oprócz Arelli chichotali cicho.
-Nie w lwa, a w zwierzęta. Moje DNA jest uszkodzone przez pewien lek. Jest elastyczne i może się zmieniać.
-Ciekawe...

_________________________________
*Dwa duchy w jednym ciele to śmierć gotowa. Wypędzam cię i zabijam jednocześnie. Więzienie otwarte więc wyjdź na wolność a moje ciało zostaw w spokoju Jeff'ie The Killerze!-Łacina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz