sobota, 16 maja 2015

Rozdział 11 DUPEK!

Bella
 Nie mogę uwierzyć. Bestia pocałował Raven. Muszę z nią pogadać. Ciekawe co czuła... Może ja też kogoś sobie znajdę. Nieee...  Ja? Zimna suka? No, z wyjątkiem dla młodych Rothów. Oni jedyni są w stanie powiedzieć, jaka jestem. Ta prawdziwa ja. Dla wszystkich jestem podła, ale to w samoobronie... Nie chcę być znowu skrzywdzona! Mam dość tego, że wszyscy pytają się o NIEGO. To że mam to pasemko nie znaczy że nadal cierpię. Prawda? Tak! Zdecydowanie... nie... To wciąż boli. A inni tego nie rozumieją, pytają, pocieszają, a prawda jest taka że tylko rozdrapują strupy, które miały stać się bliznami. Ludzie... oni nie wiedzą, a mówią. Nie wiedzą jak się czujesz. Kłamią, zapewniają złudną i nieszczerą nadzieję, że jutro czeka lepszy dzień. Ale tak nie jest. Codziennie czujemy ten sam ból i upokorzenie. Upokorzenie, bo nie dałeś rady tego zatrzymać. Ból, on towarzyszy każdemu, nie ma bólu bez szczęścia, jednak istnieją ludzie, którzy doświadczają go więcej. Takich jest setki a nawet tysiące, nierozumianych, okłamywanych, naiwnych. Ludzie są wzrokowcami. Kierują się wyglądem, ale prawda jest taka że to złudzenia. Złudzenia szczęśliwych rodzin. Czasem to one mają najwięcej kłótni i braku zrozumienia dla dzieci. Tak jest z nami, ze mną, Rachel i Hawk'iem. Myślałam że on także do nas należy, ale myliłam się. Wpadłam w pułapkę. Mężczyzny o lisim sercu, a słowiczych dźwiękach*. Bo prawda jest taka, że nie ma prawdy. Jest tylko przekonanie. Przekonanie, że to co mówimy jest prawdą. Bo dobro nie istnieje, jest tylko kamuflaż na zło. Świat nie jest dobry, ani zły, to ludzie tworzą go takim jakimi są. On się tylko dostosowują do otaczających go ludzi. Takie jest moje przekonanie.
-Nie myśl tyle bo ci głowa pęknie!
-Hawk to że ty nie myślisz, nie znaczy że to dobrze. Pamiętaj, że jesteś jedynym, któremu nic nie myślenie, ocaliło skórę!
-Ha ha ha! No ale zabawne Bello, naprawdę boki zrywać!- położył dłonie na biodra i oparł ciężar ciała na lewej nodze.- Powinnaś zostać błaznem a nie księżniczką...
-A myślałam że bałwanem... Dzięki że pomagasz mi wybrać drogę życia. Bez ciebie bym sobie nie poradziła.
-Zawsze do usług my lady.- zaśmiałam się, a on mi zawtórował.
-Gdzie Rave?- zapytałam rozglądając się na boki kiedy zauważyłam że nie ma mojej przyjaciółki.
-Poszła porozmawiać z Knight.
-...CO?!- przecież po tej akcji z Bestią, on może ją nawet zabić! Idiota, zawsze był zazdrosny i to bez powodu, a teraz? Ma kurwa powód! Duży powód! 

Draco

Hmm... Rachel Roth przyszła do mnie, z własnej woli...Ciekawe, nie powiem. Hahahaha 
-A cóż się to takiego stało, że raczyłaś mnie odwiedzić, kochanie?- wiedziałem że zaciska pięści, była w ubraniu na treningi. Czarne body, które zasłaniała peleryną. Idiotyzm. Jeśli już się cos pokazuje to się tego nie zasłania. To tak jakby, prostytutka mówiła, że nie jest dziwką. Hahaha.
-Zrezygnuj ze ślubu! nie ma mowy bym za ciebie wyszła! 
-A dlaczegoż to nie? Ja cię kocham, ty mnie... pokochasz. Zresztą wystarczy bym to ja cię tylko kochał, a ten zielony mi nie przeszkodzi! Jesteś moja i musisz do tego przywyknąć.- podniosłem jej podbródek i popatrzyłem jej w oczy. Widziałem w nich złość, te piękne fiołkowe oczy, taki delikatny odcień. Czysty ametyst.- W tych oczach można się zakochać. Wiesz o tym?- Puściłem jej podbródek.- Oczywiście że nie! Widzisz w sobie tylko zło! Zło które jest piękne, ale ty tego nie doceniasz!
-Jesteś jak Trygon, kropla w krople. Aż dziw, że nie jesteś jego synem.
-To prawda, dziwne. Ja Draco Knight, jedyny w kolejce do tronu, który już mam, jest czystym złem, a Rachel Roth, pierwsza w kolejce do tronu, pierworodna córka Trygon, niszczyciela światów, jest bohaterką i walczy o dobro ludzi na Ziemi. Nie jesteś jego wymarzoną córeczką tatusia.
-Obyś zginął w piekle!- wykrzyczała a ja złapałem ją za talię i przyciągnąłem do siebie.
-Zapomniałaś kochanie? Ja jestem szatanem grzechu. Ja nim żadzę, a nie długo przejmę Azarath, spowite krwawym słońcem. Hahaha!
-Dupek.- warknęła i odwracając, zmieniła się w kruka, który wsiąknął w podłogę mojej sypialni.
-Jeszcze nie wiesz, jak bardzo prawdziwe, są twe słowa, kochanie...

Raven

Dupek, świnia, sukinsyn, kretyn! Jak tak można?! Zrobił się zbyt odważny... znaczy, zawsze taki był... ale teraz to jest jak jakiś rycerz! 
-Raven! Coś ci się nie stało? Coś mówił? Zrobił ci coś? 
-Eee... Nie. Tak. Prawie... Chyba dobra kolejność?
-Mam nadzieje... Zrobimy sobie kakałko?
-Jasne.- odpowiedziałam i poczochrałam ją po blond grzywie. Ta tylko zaśmiała się i pokierowała za mą. Podczas drogi wyzywałyśmy się i żartowałyśmy. 
-Okey, teraz my tu urzędujemy. Proszę się zgłosić za jakieś 10 min. na stanowisko pracy. Dziękuje.- ja mówiłam a Bella wyganiała skrzaty z kuchni popychając je lekko w plecy by szybciej szły.  
-Dawno tego nie robiłam. Jazda do pracy.- do garnka wlałam mleka na dwa kubki, ale Bella przechyliła go bardziej przez co był lekko nie dopełniony. Wsypałam tam cynamonu, cukier brązowy i nasiona z laski wanilii, następnie dosypaliśmy trzy łyżki kakaa. Poczekaliśmy aż lekko ostygnie i przelaliśmy do siedmiu kubków. Dodaliśmy bitej śmietany i posypaliśmy suchym kakaem , postawiliśmy je na tacy na której wylądowały również czekoladowe ciacha, które zostały z kolacji. Z takim zestawem poszliśmy do salonu w którym palił się ogień, a na podłodze pod kocami siedzieli Tytani i Hawk. Wszyscy dostali po kubku. Usiadłam koło Yuki a ona przykryła nas naszym starym kocem, był fioletowo niebieski. Na niebieskim miejscu były czarne koty, krzyże, duchy, czarne serce, na fioletowym były misie polarne, bałwanki, płatki śniegu, wilk i białe serce. Ja miałam na sobie część z lodowymi akcesoriami, a Bella z mrocznymi. Pogłaskałam lekko odrywający się skrawek serca. Spojrzałam na Yuki i uśmiechnęłam się, nie wsłuchiwałam się za bardzo w to co mówi reszta. Rozkoszowałam się słodkim smakiem kakaa, do czasu. 
-To już za trzy dni...
-Taa... dzień mej śmierci... znowu.
-I znowu nam się uda. Mówię ci Raven, damy radę.- zapewniał Dick.
-Dziękuje.

Bestia

Uznała to za przypadek. To dobrze? Nie zabiła mnie. To dobrze?  Ale mogę jej być tylko potrzebny. To dobrze? Lepsze są odwzajemnione uczucia których nie można mieć czy udawanie by poczuć się kochanym? Nie wiem. Jedyna dziewczyna którą darzyłem takim uczuciem stoi w podziemiach w kamieniu. A i tak nas zdradziła... To trudne...
-Bestia słyszysz?
-Tak. Mówiłaś coś Raven?
-Czy dobrze się czujesz?- ona się o mnie martwi 1:0 hehe- Nie tknąłeś kakaa.
-E.. nie spoko. Zamyśliłem się.- uśmiechnąłem się i zacząłem pić napój.
-Wiesz jeśli ci nie smakuje to spoko, nie pij...
-Nie o to chodzi, jest naprawdę dobre, serio. 
-No...okey...- Bella wystawiła mi kciuk w górę. O co jej chodzi? Popukała się w głowę. Aaa...Aaa! Ona słyszy co myślę. Pokiwała głową. O kurwa... Pokiwała głową. Ciekawe czy tak jak Raven może odpowiedzieć. Pokiwała głową na "tak". Okey. Znów pokiwała głową. Skończ już to! ''Nie''. Suka... ''Tak''. Najdziwniejsza dziewczyna jaką znam. "Tak". Dokończyłem kakao i zmieniłem się w kota. Wszedłem na kolana Cyborga, pokręciłem się by znaleźć wygodną pozycję, ale nic z tego, za twarde. Podszedłem do Robina.
-Ani mi się waż! Wbijasz mi pazury w wrażliwe miejsca.
-,,Wrażliwe miejsca''? Co to?- Robinek się zaczerwienił, a ja podszedłem do Belli, do Gwiazdki nie próbowałem, bo tak pachniała że aż boli. Kiedy usiadłem wygodnie na jej kolanach, wystrzeliłem jak z procy. 
-ZIMNO!- z tego wszystkiego wybrałem Raven. Były miękkie, ciepłe i układały sie w idealny koszyczek.-Idealne...- postanowiłem się zdrzemnąć, a że Rae była tak zagadana że mnie nie poczóła to nie mój problem.


_________________________________________________________________
*Porównanie z wiersza Adama Mickiewicza ,,Świtezianka". Oryginalne słowa:
 "Stój, stój - odpowie - hardy młokosie,
Pomnę, co ojciec rzekł stary:
Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie,
A w sercu lisie zamiary."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz